Rozdział 4

572 46 15
                                    

Braian usiadł na fotelu w rogu pokoju i dyskretnie na mnie spoglądał , Nata jak prawie nigdy nic się nie odzywała tylko wpatrywała się w jeden punkt na podłodze. Czułam się strasznie nie zręcznie, źle. Miałam już dość jak na jeden dzień. Wstałam biorąc zza siebie swoją torbę i bez słowa wyszłam z pokoju. Kierowałam się dość krótkim korytarzem w stronę drzwi wyjściowych, nie mam pojęcia czemu ale miałam wrażenie, że korytarz nie ma końca.

- Zuza, gdzie znowu idziesz? - usłyszałam z sobą głos przyjaciółki i w tym samym momencie stanęłam tuż przy drzwiach. Nic nie odpowiadając nacisnęłam klamkę popychając drzwi, wyszłam. Zbiegłam ze schodów, a przekraczając furtkę wybuchłam płaczem. Nie panowałam nad sobą, nad swoimi emocjami, w głowie plątało mi się mnóstwo przeróżnych myśli; nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Niekontrolowanie pobiegłam do domu i wbiegłam na strych, gdzie miałam swoje ulubione miejsce, w którym najczęściej uciekałam od problemów, a nawet i samej siebie.




"Wrzesień ...

Jednak nie wszystko jest takie cudowne i proste jak sobie wyobrażałam.. Nawet rozmowy z Natą nie dając 100% ochrony . Nic nie jest w stanie mi jej dać. Nie chce już robić nic złego, a i tak to robię. Nienawidzę siebie z to! Za to, że tak bardzo ranię innych...





Usiadłam w otwartym oknie z którego miałam widok na lasy za miastem...

Minęła godzina, miałam już z 20 nieodebranych  połączeń od Naty i płakałam coraz bardziej. Myśli coraz bardziej mnie przytłaczał, strach przed ludźmi, a strach przed otworzeniem się przed Braianem dobijał najbardziej. Nie wytrzymywałam już, z wielkim bólem i roztrzęsieniem szukałam mojej 'srebrnej zabawki' w pudełku, gdzie zawsze ją chowałam. - Tak! Jest, znalazłam! - krzyknęłam w myślach gdy oczom ukazało mi się małe czerwone opakowanie, które skrywało w sobie to czego tak bardzo potrzebowałam. Usiadłam z powrotem w oknie. Z oczu lały się strumienie łez, ściskałam żyletkę w dwóch palcach i przysuwałam powoli do lewego nadgarstka. Nie patrzyłam co robię, wzrok wbiłam w punkt daleko przed sobą. - Znowu zawiodłaś Zuzanno - powiedziałam w myślach na siebie z pogardą i wybuchając płaczem wbiłam żyletkę w nadgarstek... Trafiłam idealnie na żyłę, zrobiłam mocne, zdecydowane pociągnięcie i dopiero wtedy spojrzałam na swoje ręce. Momentalnie ogarnęło mnie przerażenie, po raz pierwszy trafiłam tak mocno na żyłę. Krew płynęła po ręce coraz mocniej i mocniej. Wypuściłam żyletkę w ręki, w jednej chwili bardzo osłabłam. Resztkami sił wzięłam telefon i wybrałam numer przyjaciółki.


Gdy zadzwoniła Zuza siedziałam już sama z pokoju, Braian poszedł zrobić nam herbatę na uspokojenie. Odbierając telefon poczułam ulgę, że się w końcu się odezwała jednak wystarczyło kilka sekund, aby moje oczy znów zaszły łzami...

Cyrkle temperówki i inne zabawki...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz