Schylił się nade mną zaciskając dłoń na moim ramieniu. Nieziemsko przystojny z zatroskaną miną Brian. Kto wpadł na tak chory pomysł, żeby to on mnie odebrał.
- Wszystko dobrze? - był niebezpiecznie blisko. Byłam zdezorientowana, odruchowo się wyprostowałam gdy ściskał mój bark, jednak spuściłam głowę; nie umiałam na niego spojrzeć.
- Co Ty tu robisz? - strąciłam jego dłoń - Kto kazał Ci tu przyjechać? - zerkałam na niego dyskretnie. A on jakby nie rozumiał, że nie chce go tutaj. - Idiotko, chcesz go tu. Nie okłamuj chociaż siebie! - Krzyknęła wewnętrzna ja na mnie. Usiadł obok mnie na skraju ławki, nie za blisko, lecz też nie zbyt daleko. Spojrzał na mnie tymi swoimi błyszczącymi oczami i lekko, niemal nie ostrzeżenie przygryzł i puścił wargę.
- Przyjechałem po Ciebie - odparł nieco nie pewnie - Nikt mi nie kazał, sam chciałem - spuścił wzrok.
Serce chciało mi wyskoczyć po tych słowach. I do tego to jego zawstydzenie. Mój Boże! Braian. Zawstydzony Braian obok. - modliłam się tylko, żeby nie powiedzieć tego na głos. Nieznacznie się od niego odsunęłam.
- To chyba nie był najlepszy pomysł... - zerknęłam na niego przełykając z trudem ślinę
- Przestań, chodź - wstał gwałtownie i wziął moją torbę. Bez słowa wstałam i kierowałam się za nim.
Odwiózł mnie pod sam dom; przez całą drogę panowała niezręczna cisza, niestety, albo i stety. Sama już nie wiem. Wysiadłam, chciałam wziąć swoją torbę, jednak on był pierwszy. Wniósł ją do domu, chciałam tego uniknąć, żeby nie musieć zapraszać z grzeczności na herbatę.
- No to jak już jesteś, to zostań na herbatę, kawę czy co tam pijesz - musiałam się odezwać pierwsza
- Hmm w sumie, jeśli mogę to chętnie - uśmiechnął się po chwili zawahania.
Widzisz, udało Ci się! - ucieszyłam się w środku - cholera nie tak miało być! - zaczęłam się kłócić sama ze sobą.
Usiedliśmy w kuchni przy stole z kubkami herbaty, ciągle na mnie patrzył. Jednak to nie było nachalne, nic z tych rzeczy. Jest wzrok był zmartwiony, smutny. Chyba powinnam coś powiedzieć, ale nawet nie wiedziałam co.
- Mogę się o coś spytać? - zrobił to za mnie.
- Pytać możesz, odpowiedzi możesz nie dostać najwyżej - ścisnęłam w dłoniach kubek.
- Ach, rozumiem - wzruszył lekko ramionami - więc .. powiesz mi, czemu płakałaś pod szpitalem?
Nie, o to nie możesz zapytać, nie nie nie!
- Nie ważne - wstałam, przesiadłam się na blat."Wrzesień...
Pierwsze spotkanie w cztery oczy z NIM. Strasznie i nie strasznie. Wkurzyło mnie, że tak zawzięcie chciał wiedzieć o co mi chodziło.. Wkurzyło? A może jednak nie... Ech.
Powiedziałam mu o tym chłopczyku, wzruszyło go to; a mnie zdziwiło jego wzruszenie...
Do szkoły mam wrócić w przyszłym tygodniu, więc mam czas, żeby się ogarnąć...Gdy Braian pojechał poszłam do siebie i resztę wieczoru spędziłam z laptopem i muzyką. Mijały godziny, ciągle myślałam o rozmowie z bratem przyjaciółki i o tym biednym maluchu. Doszłam do wniosku, że muszę postawić sobie jakiś cel, który pomoże mi uciec od tego chorego uzależnienia. Jednak ani myśl o Nacie, rodzinie czy Braianie nic nie dawała. Może ten chłopiec... Może to był jakiś znak...?
CZYTASZ
Cyrkle temperówki i inne zabawki...
Novela JuvenilProlog Wrzesień ... " Wreszcie piątek ! Minął pierwszy tydzień w nowej szkole, Nata już opuściła dwa dni. Nie wiem co się z nią dzieje, nie odpisuje, nie odbiera telefonów. Dzisiaj do niej idę ! A poza tym... nic nowego. Pojawiły się następne kreski...