3||Wskrzeszenie

91 3 2
                                    

Pov: Lloyd

- Czekaj. Jak to Harumi!? - spytałem niedowierzając w to co właśnie usłyszałem. - Przecież ona umarła.

- Naprawdę sam się zdziwiłem, ale widziałem ich na własne oczy - mówił dalej Dareth.

Nya z Zanem rozwiązywali Daretha, ale ja nie byłem w stanie robić czegokolwiek innego niż myśleć o tym co on powiedział. Jak to widział Harumi? Przecież... Widziałem jak cały budynek, na którym stała się zawala. Nie ma szans, żeby przeżyła. Co prawda, rozkopywalem gruzy własnymi rękami i dalej jej nie widziałem, a później, gdy posprzątali miasto nikt nie znalazł ciała Harumi. Myślałem, że albo wywieźli ją z gruzami, albo tak ją przygniotło, że... nie było już jej ciała. Ale nie, teraz się dowiaduję, że przeżyła? Może nie do końca przeżyła, ale żyje? Czy możliwe jest, że ktoś ją wskrzesił? Nie... Co ja wygaduje. Może Dareth walnął się mocno w głowę i wcale jej tu nie było. Może tu był ktoś zupełnie inny. Jakiś przypadkowy porywacz, ale... jaki przypadkowy porywacz dałby radę z mistrzem żywiołu? Tyle pytań roiło się w mojej głowie, na które nie znałem odpowiedzi. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Słyszałem zagłuszone głosy moich przyjaciół, ale nie mogłem zrozumieć co mówią. Może nawet mówili coś do mnie. Próbowałem skupić się na tym aby nie upaść na ziemię, ale chyba mi się nie udało. Świat wokół mnie zaczął wirować, a potem widziałem tylko ciemność.

Obudziłem się w klasztorze, na kanapie w salonie. Przetarłem oczy i powoli usiadłem.

- Co... Co się stało? - zapytałem.

- Zemdlałeś w Dojo, więc wróciliśmy do domu - odpowiedział mi Zane, który właśnie przyniósł mi herbatę.

Chwyciłem za kubek i prawie wytrąciłem go z rąk, był gorący, i to nawet bardzo. Odłożyłem go na stolik i dopiero teraz zauważyłem Kaia siedzącego na podłodze po przeciwnej stronie. Siedział po "turecku" z łokciami na kolanach. Rękami podpierał swoją głowę, miał, zamknięte oczy, był smutny albo zmarwtiony, a może jedo i drugie? Definitywnie coś nie grało.

- Co się stało? Cole się znalazł? - spytałem.

- Nie. Dareth mówił o Harumi i dwóch innych osobach, które go porwały - powiedział Kai.

- Mamy jakiś trop? - dopytywałem.

Kai pokręcił głową na nie.

- A cokolwiek?! - wręcz prawie krzyknąłem.

- Nie, nie wiemy nic - odpowiedział Kai i pochylił głowę jeszcze niżej, wpatrując się teraz w podłogę.

Cholernie się bałem o Cole'a i jeszcze ta Harumi. Jakim cudem ona żyje? I dlaczego miałaby porwać Cole'a?

- A... ile byłem nieprzytomny?

- Z 2 godziny - powiedziała Nya, która właśnie weszła do salonu.

Pewnie usłyszała rozmowy i domyśliła się, że się ocknąłem. Prawdopodobnie przyszła sprawdzić co ze mną. Przetarłem jeszcze raz oczy upewniając się, że nie śnie. Powoli wstałem z kanapy i poinformowałem, że idę do łazienki. Na co tylko Nya kiwnęła głową. W łazience przemyłem twarz i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Kropelki wody spływały mi po twarzy, kilka z nich wpadło mi do oczu przez co odruchowo je zamknąłem. Ujrzałem wtedy jej twarz, jej białe, lśniące włosy i tą... czerwień na twarzy. Przestraszyłem się z lekka aż otwarłem oczy, ale jej tu nie było. Wytarłem twarz ręcznikiem i wróciłem do salonu. Kaia już w nim nie było. Usiadłem spowrotem na kanapę i zacząłem się gapić w kubek z herbatą.

- Co Ci się stało w Dojo? Dlaczego zemdlałeś? - zapytała mnie Nya.

Dobre pytanie. Sam chciałbym wiedzieć. Może miałem za dużo myśli na raz. Wzruszyłem tylko ramionami, po czym Nya się do mnie dosiadła. Położyła rękę na moim ramieniu i powiedziała:

- Rozumiem, że musi to być dla Ciebie ciężkie, ale...

- Nie, wy nic nie rozumiecie. Jak moglibyście? Nie przeżyliście tego samego - odezwałem się.

Nie chciałem wyzywać Nyi, ona nie zrobiła nic złego, ale niech nie mówią, że mnie rozumieją skoro tak nie jest. Jak mogą rozumieć to? Nie przeżyli tego przecież... nie tak jak ja. Widziałem ją wtedy, ona też na mnie patrzyła i... i... potem budynek się... Nie chciałem dokończyć tego zdania nawet. Poczułem jak łezka leci mi po policzku. Nya chyba to zauważyła, bo objęła mnie trochę mocniej.

- Damy radę razem, jak zawsze - kontynuowała.

- Nie razem... Cole'a tutaj nie ma z nami - odpowiedziałem i jeszcze bardziej posmutniałem, Nya zresztą też.

Już nic nie mówiliśmy, siedzieliśmy tylko w ciszy. Usłyszałem jak zaczęło padać na zewnątrz. Minęło nam tak kilka minut, aż Zane wszedł do pokoju w którym siedzieliśmy.

- Idźcie już spać. Jutro z rana zaczynamy poszukiwania Cole'a - powiedział. - I wypij herbatę Lloyd.

Wymusiłem z siebie mały uśmiech i sięgnąłem po kubek. Nie był już taki gorący. Zacząłem pić herbatę, która była bardzo dobra, zresztą tak jak wszystko co przyszykuje Zane. Brakuje mi nieudanych wypieków Cole'a. Zaśmiałem się lekko pod nosem, na co Nya też się uśmiechnęła. Poklepała mnie po ramieniu i udała się do swojego pokoju. Ja siedziałem dalej i piłem herbatę.

Gdy skończyłem już pić, a kubek był pusty odniosłem go do kuchni. Powędrowałem do mojego pokoju i rozłożyłem się na łóżku. Zacząłem gapić się w sufit i rozmyślać, znowu. Jak znajdziemy Cole'a bez jakichkolwiek wskazówek? I czy Dareth naprawdę widział Harumi? Chyba powinniśmy jutro jeszcze raz iść do niego. Może znajdziemy jakiś ślad, a może powie nam coś więcej. Obróciłem się na bok i zamknąłem oczy. Próbowałem zasnąć i nie myśleć o tym wszystkim, by być bardziej wydajnym jutro. Nie wiem nawet kiedy, ale w końcu udało mi się zasnąć.

Pov: Kai Smith

Gdy Lloyd poszedł do łazienki postanowiłem, że nie będę siedzieć. Wyszedłem więc z klasztoru. Nie wiedziałem jeszcze gdzie pójdę i po co, ale szedłem. Dotarłem do miasta Ninjago, mając przy sobie tylko telefon. Przeszedłem obok Dojo. Samochód Cole'a odwiozła Pixal już do warsztatu. Postanowiłem, że okrąże te Dojo. Tak też zrobiłem, ale nic nadzwyczajnego nie zauważyłem. Było już dawno ciemno na zewnątrz, ale wysilałem wzrok na tyle ile mogłem. Liczyłem, że cokolwiek znajdę. Chociaż jedną poszlakę lub wskazówkę. Tak bardzo teraz się bałem o Cole'a. Mogłem od razu im powiedzieć, żebyśmy przypatrzyli się zniknięciu Cole'a. Ale nie, ja oczywiście nie mogłem pokazać, że się martwię. Tak cholernie żałuję Cole... wybacz mi. Gdybym mógł cofnąć czas, albo jakbym miał chociaż jedną poszlakę, albo jakbym nie był tak zadumany w sobie. Krążyłem wokół Dojo bez celu, ciągle się rozglądając. Niestety nadal nic nie dostrzegłem. Po co ta cholerna Harumi miałaby porwać Cole'a? Może będzie nas szantażować? Przez ten natłok myśli moja duma nawet nie wytrzymała i czułem jak łzy zaczęły lecieć po mojej twarzy. Po chwili zaczął padać deszcz. Może to i dobrze, nie było przynajmniej teraz widać w jakim stanie jestem. Boję się co mogli zrobić do tej pory Cole'owi. Miałem wielką nadzieję, że jest cały i nie cierpi. To przecież mój przyjaciel na którym najwidoczniej cholernie mi zależy. Nadal nie rozgryzłem jakim cudem Harumi żyje, ale teraz ona mnie nie obchodziła. Zabiję tą suke jak zrobiła coś Cole'owi. Obkrążyłem Dojo jeszcze raz i nadal nic. Poszedłem więc dalej, wybrałem tą ciemną uliczkę, która znajdowała się za Dojo. Włączyłem latarkę w telefonie próbując go zabardzo nie zmoczyć. Nagle coś błysnęło mi w kąciku oka. Obróciłem się w lewo, aby lepiej się temu przyjrzeć. Podszedłem i podniosłem to. To była... łuska? Biała łuska... węża. Pythor, pomyślałem. Pobiegłem dalej wzdłuż tej uliczki, ale już nic nie przywróciło mojej uwagi. Popędziłem więc do domu.

Gdy już dotarłem cały przemoczony, musiałem wejść tylnimi drzwiami. Gdy w końcu ściągnąłem buty, stanąłem w zupełnie ciemnym korytarzu. Pomyślałem, że pewnie każdy już śpi i dopiero jutro zamierzali zająć się sprawą Cole'a. Więc ostatecznie nie obudziłem ich, choć bardzo chciałem. Udałem się do swojego pokoju i odłożyłem łuskę do szuflady obok łóżka. Zmieniłem mokre ciuchy na świeże i wskoczyłem do łóżka. Modliłem się, aby ta łuska doprowadziła nas choć kawałek bliżej do Cole'a. Tej myśli trzymałem się aż nie odpłynąłem w podróż nazywaną snem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 01, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I like him a bit too much || lavashippingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz