Na celowniku naziuchów

158 20 3
                                    

26.06-27.06.2023

Piękny słoneczny dzień... I ja. Właśnie wracałam do domu ale nie wiedzieć czemu (najzwyczajniej zapomniałam o tym fragmencie snu) postanowiłam wracać piechotą "skrótami" (fun fact: kiedyś serio szłam do sklepu skrótem i miałam wrażenie, że się zgubiłam XD na szczęście dotarłam na miejsce bez mniejszego problemu ale mini trauma jest i od tamtej pory chodziłam tą dłuższą, główną trasą XD). Pamiętam jedynie, że to była propozycja mamy (jak w tamtym przypadku), a ja idiotka się posłuchałam. W pewnym momencie zgadnijcie co się stało...

Tak

Zgubiłam się XD

Szłam więc bocznymi uliczkami, które doprowadziły mnie do jakiejś dziwnej wsi. Nie wiem kiedy miejska droga z asfaltu zamieniła się w piaszczystą dróżkę, po której biegały sobie gęsie. Zaczęłam chodzić w te i z powrotem przerażona i próbując się dodzwonić do mamy, jednak ta nie odbierała. Zaczepił mnie jeden z "Chłopaków do więcia" i pokazał mi drogę powrotną do miasta. Byłam mu dozgonnie wdzięczna!

Gdy szłam wskazaną trasą żaliłam się Platonowi (mojemu znajomemu z Rosji) co się właśnie stało, bo w tym momencie był moją jedyną psychiczną podporą. Nagrywając głosówkę po rosyjsku dostrzegłam żołnierza z AK, który przyglądał mi się uważnie. Lekko speszona zaczęłam mówić po polsku po czym schowałam telefon i zaczęłam się rozglądać po okolicy.
To było miasto, w którym byłam wcześniej jednak wszystko było zabudowane deskami. Podbiegłam zdziwiona do harcereczki z dwoma warkoczami, która wytłumaczyła mi, że właśnie jest powstanie i oczekują na nazistów, aby spuścić im wpierdol. Byłam przerażona! Przecież nie tak dawno był 2023 rok, a teraz magicznie znalazłam się w 1944?! Odeszłam kawałek, a harcerka pobiegła z karabinem na swoją pozycję. Chwilę potem zaczepił mnie jakiś polski żołnierz, któremu zrozpaczona zaczęłam wszystko tłumaczyć przy okazji mówiąc, że te powstanie chuja da, a komuniści na dłuższą metę nam nie pomogą i actually będziemy dopiero w pełni wolni po rozpadzie ZSRR. Chłopak tylko powiedział, że najwidoczniej cofnęłam się w czasie i powinnam kryć się przed nazistami, bo będą chcieli mnie prawdopodobnie zchwytać. Jak się później okazało, miał racje.

Niedaleko spadła bomba i wszyscy zerwali się na równe nogi. A ja? Schowałam się pod poduszką. Genialne, prawda? Ukratkiem zauważyłam jakiegoś generała, który dobrał się do młodziutkiego harcerzyka i zaczął agresywnie go wypytywać gdzie ja jestem. Chłopiec wpierw próbował wmówić mu, że nic nie wie, a gdy sytuacja zrobiła się niebezpieczna to uległ i wstazał na moją kryjówkę. Generał zadowolony podszedł, odkrył poduszkę, ale mnie tam już nie było. Szczerze? Nawet nie wiem kiedy uciekłam!

W pośpiechu opuszczałam miasto drogą, którą już znałam. Spojrzałam za siebie. Nie było już tam desek, ale miasto nadal nie przypominało tego prawdziwego... Było ogołocone! Jakby rodem z wojny! Odwróciłam wzrok ponownie przed siebie i ujrzałam powoli idących nazistów. Cholera! A byłam już na dobrej drodze do domu! Chcąc nie chcąc musiałam podążać ponownie skrótami. Wbiegłam więc w pobliską uliczkę i szłam szybko przed siebie dalej dodzwaniając się do mamy. Nadal nic.

W pewnym momencie znowu znalazłam się na piaszczystej dróżce ale zamiast drewnianych wiejskich domków były same łąki i pola tulipanów. Biegłam więc wzdłuż ścieszki, a potem między nimi i natkęłam się na grupkę partyznatów. Jeden chłopak przerażony tym, że nie jestem w bezpiecznym miejscu zaprowadził mnie do chatki w lesie, w którym mieszkała jego babcia.

Jednak i tam nie byłam bezpieczna. Podczas dość krótkiej zabawy z kotem starszej pani usłyszałam wybuchy. Babcia kazała mi schować się pod stołem, a sama wybiegła nie wiadomo gdzie. Po chwili do chatki weszło paru nazistów i dokładnie się rozglądali. Całe szczęście nie zajrzeli pod stół. Gdy wyszli usłyszałam jakieś niemieckie śpiewy i odgłosy bomb sugerujące, że zbliża się tu cała armia niemiecka! Zerwałam się więc z miejsca i tylnymi drzwiami wybiegłam.

Warto też jeszcze wspomnieć, że dostałam hint od partyzantów odośnie tego, gdzie mam iść. I nie, nie była to droga do domu. Podobno moja mama się z nimi skontaktowała (chuj wie jak i czemu z nimi, a nie ze mną >:( )i kazała przekazać, że powrót do domu to nie najlepszy pomysł i mam się kierować na południe Polski. Przy jakimś jeziorze miała się ze mną spotkać.

Biegłam przez las aż natkęłam się na rzekę. Szłam więc wzdłuż niej myśląc, że to aktualnie najlepszy pomysł.

A teraz Minecraft time!

Wkopałam się kilka bloków w dół, bo usłyszałam ponownie bomby. Całe szczęście pod miejscem gdzie kopałam była spora jaskinia i miałam gdzie się schować. Usłyszałam podonowy wybuch i dźwięk jakiś mini robotów. Skąd naziści je mieli? Nie mam pojęcia jednak całe szczęście nie znaleźli mnie. Gdy roboty znikły udałam się dalej w głąb jaskini, która teraz bardziej przypominała tą prawdziwą. Znalazłam niewielką szczelinę, która ukazywała po drugiej stronie dalszą część jaskini. Nie wielką - był to raczej taki mały korytarzyk, ślepa uliczka. Uznałam, że to będzie idealna kryjówka i dobrze będzie się w niej przespać. Przecisnęłam się więc, a szczelinę zabarykadowałam kamieniami. Oh jakże krótki był mój spokój. Po chwili usłyszałam rozmowy po niemiecku kilku mężczyzn. Jeden z nich nawet odkrył szczelinę, ale drugi nazista stwierdził, że skoro on się tam nie przeciśnie, to ja też tego nie zrobiłam i nie ma co mnie tam szukać. Odetchnęłam z ulgą gdy odeszli.

Co było dalej? Nie wiem. Obudziłam się lekko zestresowana i popatrzyłam na książkę, którą czytałam przed snem. Jędrek 44. Nic tam niby takiego nie było, ale chyba sam fakt, że to książka o II wojnie światowej źle oddziałowuje na moją wyobraźnię XD. Z drugiej strony pierwszy raz śnili mi się żołnierze AK, harcerze i partyzanci, a to już napewno sprawka "Jędrka", bo naziuchy występowały w moich snach nie pierwszy i raczej nie ostatni raz...

Sennik - czyli czemu nie należy ćpać przed snemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz