"Ognia!"

110 12 2
                                    

30.01-31.01.2024r.

Czasami się zastanawiam... Co ja niby takiego robię, że co drugi sen (oczywiście jaki tylko zapamiętam) śnią mi się naziści. Nie Polacy... Nie Amerykanie... Nawet nie komuchy. Naziuchy! Zwalałam to wcześniej na książki o IIWW, ale nie jestem tym typem książkary, która czyta non-stop, wręcz przeciwnie - lubię co prawda czytać, ale przyznać muszę, że idzie mi to dość opornie.

Rok... Nie wiem... Wyglądało to tak, jakby rok 1939 nałożył się na 2024. Wszystko wyglądało dosłownie tak jak teraz, a jednak miało w sobie te ziarno przeszłości.

Sen wrył mi się w pamięć dopiero od pewnego momentu. Wiem, że wcześniej coś było, jednak nie byłam w stanie sobie tego przypomnieć... W każdym razie byłam... Sobą. Pomimo tego jednak czułam się nieco inaczej, a to za sprawą munduru, który miałam na sobie. Maszerowałam zgodnie ramię w ramię z nazistami. Nie czułam o dziwo strachu, a jedynie złość... Oni również nic do mnie nie mieli. Ba! Zdawać się by mogło, że nawet mnie lubili. Przerażał mnie natomiast widok śmierci Polaków.

Nasi rodacy przechodzili sobie spokojnie bokiem ubrani tak jak na nasze czasy. Nie wiem co zawinili, ale dwóch nazistów, gdy tylko zauważyło jakiegoś Polaka, od razu go podpalało. Nie... Nie zapalniczką, czy zapałkami, a taką maszyną (jak Boga kocham, zapomniałam jak się ona nazywa). Było mi smutno i uciekałam wzrokiem od tych okrutnych scen. Tylko... Nic nie mogłam zrobić... Nawet nie zamierzałam sama teraz nie wiem czemu. Może ta złość w środku, o której wcześniej wspomniałam, była jedynym wyrazem buntu przeciwko temu?

W pewnym momencie, gdy weszliśmy do lasku, jakiś nazista krzyknął coś po niemiecku, na co większość się zerwała do przodu, w tym ja. Zapomniałam już o wszelkiej złości, a poczułam radość. I teraz zaczyna się ta pojebana część snu.

Na komendę "ognia" każdy musiał się rzucić w kupę śniegu i się nim przykryć. Zaraz po tym dwóch naziuchów z tymi dziwnymi maszynami zaczynało na nas zionąć ogniem. Miała być to jakaś forma ćwiczeń I guess... W każdym razie ani jeden, ani drugi nie kierował ognia na mnie, a to za sprawą jakiegoś generała, czy kogoś tam wyższej rangi, który tego zakazał. Tak więc powtarzaliśmy te dziwne "ćwiczenie" kilka razy, a ja dosłownie zachowywałam się jak małe szczęśliwe dziecko. Spojrzałam pod koniec na tego ala generała. On tylko stał i się mi przyglądał. Nie wyglądał wrednie, a bynajmniej jak się uśmiechał. Wydawać by się mogło, że moja radość sprawia mu wielką przyjemność. Urocze, prawda? Ale z jakiej parady mój mózg sobie to wymyślił to ja nie mam pojęcia...

Sennik - czyli czemu nie należy ćpać przed snemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz