Śruba antyżydowska

139 18 11
                                    

Ciul wie kiedy

To było tak pokręcone, że zaraz po przebudzeniu się zapisałam cały sen w pierwszym lepszym zeszycie, więc dlatego do tej pory go pamiętam niemalże idealnie.

Szkoła podstawowa.
Nie wiedziałam co ja tu robiłam, ale to właśnie w tym miejscu zaczyna się cały cyrk. Stałam przed budynkiem oczekując autobusu wraz z dziewczynami ze swoich dwóch starych klas - z podstawówki/gimnazjum (mieliśmy łączone więc klasa za bardzo się nie zmieniła) i z technikum. W końcu nadjechała marchewa (czyt. pomarańczowy autobus) i cały tłum wepchał się czym prędzej do środka.
W tym ja z taką różnicą, że nie mogłem spokojnie przejść i zasiąść na jakieś miejsce, ponieważ co chwila się zaczepiałam plecakiem o fotele.

W końcu usiadłam, a my magicznym sposobem w mgnieniu oka zajechaliśmy do miasta oddalonego o ok. 20km. Przystanek - kino. I tu zaczyna się lepsza zabawa (chociaż i tak będą jeszcze lepsze akcje).

W środku kino wyglądało jak hotel. Ciasnymi ale jakże luksusowymi korytarzami, w odcieniach brązu, czerwieni i złota, udaliśmy się wszystkie do "pokoju", w którym była szatnia. Zwykła. Szatnia. Sportowa. Dziewczyny, w tym ja, zaczęłyśmy się przebierać w stroje kąpielowe, po czym szybciutko wybiegłyśmy na korytarz, gdzie za kolejnymi drzwiami znajdował się basen, a wokół niego pełno ludzi. Rozumiecie to?! Nikt jednak do niego nie wskoczył przez ratownika.

- Limit osób! Nie można wchodzić do wody, bo jest w nim za dużo ludzi! - Krzyczał. Prawda jest taka, że ten basen był naprawdę ogromny, a w nim pływały dosłownie cztery osoby... W tym bliźniaczki, których tak bardzo za czasów podstawówki/gimnazjum nie lubiłam. Z resztą nie tylko ja. Wyszłam stamtąd wraz z moją kuzynką, z którą chodziłam do klasy, słuchając jej narzekania. W końcu i ona zaczęła działać mi na nerwy, ale całe szczęście na ratunek przyszła moja chrzestna, zabierając mnie ze sobą.

Wyszłam ku jej boku będąc już magicznie ubrana i słuchając, że zanim zawiezie mnie do domu, to musi jeszcze odebrać swoje dzieciaczki ze szkoły. Cóż... Zamiast jednak tam to zajechałyśmy do sklepu, który nawet nie wyglądał jak sklep.

Schodziło się do niego po chodach w dół (kiedyś u nas na wsi faktycznie był taki. Dosłownie wyglądał jak piwnica przerobiona na sklep więc zapewne dlatego taki też mi się przyśnił). W środku było niczym w burdelu tylko zamiast rur do tańca i wygodnych kanap były regały z produktami. Były to dość szybkie zakupy, bo, jak się okazało, ciocia wstąpiła tylko po kilka produktów. Przy kasie ekspedient zaproponował pomoc w przeniesieniu torby do samochodu, a ja niewiele myśląc się zgodziłam. Po zapłacie typek pokazał na dorodnego samca stojącego przy wyjściu i powiedział, że to właśnie tamten osobnik się tym zajmie. Spojrzałam więc na napakowanego faceta, a później na zakupy. Nie były one jakieś duże - mieściły się dosłownie w małej jednorazówce jednak gdy chciałam wyjść koleś stwierdził, że i tak mi pomoże, bo w końcu chciałam. Moje tłumaczenia nie skutkowały, więc po prostu się poddałam i dałam mu torbę z zakupami. Mężczyzna, jak na dżentelmena przystało, przepuścił wpierw przodem moją ciocię i mnie, a następnie sam wyszedł na zewnątrz i dał nam torbę z powrotem. Tak. Dokładnie. Pomógł nam wynieść zakupy jedynie przez drzwi. Jakże to szarmanckie z jego strony, czyż nie?

Śmiechy śmiechami, ale gdy wsiadłam do samochodu było mniej kolorowo. Otóż znalazłam się nie w aucie, a w pociągu. Było w nim pełno ludzi totalnie nie z tych lat! Wszyscy byli ubrani na wzór mody XX wieku - kobiety ubrane jak porcelanowe laleczki w eleganckie sukienki i gorseciki, a panowie w stylowe garnitury z kapeluszami na głowach. Nikt się nawet na chwilę nie uśmiechną, a już o rozmowach nie wspomnę. Stali jak wryci jakby jechali na skazanie. W końcu chwilę później znalazłam się w przedziale z Żydami. Tu już było nieco lepiej, chociaż widok ich wychudzonych drobnych ciałek przyodziane w pasiaste piżamy wcale nie był zadawalający. Mówiąc więc lepiej miałam na myśli fakt, że tu się coś działo. Tu były rozmowy i tu co chwila było można usłyszeć śmiech. Zaczepiali mnie, głaskali po głowie i pomimo, że nie wiedziałam czemu tu jestem i co do mnie mówią czułam się dość komfortowo. Nagle zauważyłam w oddali dwóch idących w naszym kiedynku nazistów. Coś mówili między sobą. Żydzi natychmiast zamilkli i patrzyli z przerażeniem na młodych Niemców, którzy w mgnieniu oka znaleźli się przy mnie. Oboje uśmiechnęli się w moją stronę po czym jeden z nich uklęknął przede mną i przyłożył śrubkę do mojego kolana.

- Spokojnie, to śruba antyżydowska, nie będzie boleć. - Odparł z uśmiechem drugi, a w między czasie jego kolega wbił wspominaną śrubę w moje biedne kolanko. Czy bolało? Nie, ale zaraz po tym zemdlałam widząc tylko twarze Żydów, które były jeszcze bardziej przerażone. Pojebane, prawda? Nie? To pa tera.

Obudziłam się w małym zielonkawo-białym pomieszczeniu, coś na wzór szpitalnego kącika doktorków, albo pipidówki szkolnej pielęgniarki. Było trochę ciemno, coś na wzór wyglądu pokoju w dzień gdy jest dość pochmurnie i szaro. Nie było żadnych mebli po za białym szpitalnym łóżkiem i białym stoliczkiem, na którym jak gdyby nigdy nic leżał sobie mój telefon. Usiadłam i zobaczyłam, że mam na sobie typową zieloną "sukienkę" godną pacjenta. Czyżbym znowu się teleportowała w czasie. Skądże! Okazało się, że nadal byłam gdzieś tak między 1939, a 1945 rokiem. Do sali weszli ci sami naziści, co wbili mi tą jebaną "śrubę antyżydowską".

- Patrz jaką ślicznotkę złapaliśmy. - Powiedział jeden pokazując na mnie głową z dwuznacznym uśmieszkiem. Dziękuję za komplement, ale wolałabym dowiedzieć się CZEMU KURWA COFNIĘTO MNIE O JAKIEŚ 84 LATA I Z JAKIEJ PARADY ROZUMIEM NIEMIECKI?!?!?!?
- Nie jestem z tego wieku! Mnie tu nie powinno być! - Tłumaczyłam płaczliwie jednak naziuchy, zdawać się mogło, mnie nie rozumieli. Westchnęłam tylko ciężko i szybko wstałam, dopadłam swój telefon i czym prędzej odpaliłam tłumacza Google wciskając się pomiędzy nich.
- Jestem z 2023 roku (powiedzmy, bo jak już powiedziałam, nie wiem kiedy to mi się śniło XD). - Powiedziałam do telefonu i po chwili otrzymałam tłumaczenie. Czy to ich obchodziło? Ni-chu-ja. Ale za to zainteresowali się telefonem! Oglądali go ostrożnie nie wyrywając mi go z ręki i z entuzjazmem coś komentowali po niemiecku. W końcu się zdenerwowałam i odpaliłam YouTube. Tak chcą się bawić? Dobrze! W wyszukiwarkę jutubca wpisałam "koniec drugiej wojny światowej" i włączyłam jakiś pierwszy lepszy filmik. 

A wtem był już tylko płacz i zgrzytanie zębów... Ich oczywiście ;)

Sennik - czyli czemu nie należy ćpać przed snemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz