10. Historia daleka

214 8 26
                                    

Zeskoczyłam z Energiego i upadłam obunóż na dziedziniec. W całym klasztorze panuje grobowa cisza, co jest wręcz niepodobne do tego miejsca. Blondyn zniknął smoka i ruszył za mną do budynku. Stanęłam zaniepokojona przed rozwartymi drzwiami, a Lloyd pchnął mnie za siebie i wszedł ostrożnie pierwszy, ruszając się, jak ninja na filmach. Naśladowałam go, chowając się za jego plecami, przy okazji dokładnie badając wzrokiem puste i ciemne korytarze. Coś jest bardzo nie tak. Dotarliśmy do pustego salonu, gabinet Wu też opróżniony. Cisza dookoła była wręcz ogłuszająca.

Patrzyłam zaniepokojona na chłopaka, a w mojej głowie zaczęły pojawiać się coraz gorsze scenariusze. Weszliśmy do pokoju z windą na dół, który był ostatnią nadzieją, że zasnęli przed telewizorem, a Wu medytuje z Misako gdzieś na zewnątrz. To byłoby jedyne, dobre wyjaśnienie.

- Chowaj się za mną-spojrzał na mnie, wciskając przycisk odsłaniający windę. Weszliśmy do środka metalowej puszki.-Błagam, uważaj na siebie i pod żadnym pozorem, nie zwracaj na siebie uwagi-wyszeptał, klikając strzałkę w dół.

- Lloyd, co tu się dzieje?-zapytałam drżącym głosem i zadarłam głowę, aby patrzeć mu w oczy.

- Nie wiem, ale na pewno nic dobrego-dźwig stanął, a my spojrzeliśmy na siebie ze strachem, wiedząc, że drzwi za moment same się otworzą. Blondyn stanął przede mną, posyłając mi pokrzepiające spojrzenie.

Metal rozsunął się, ukazując przed nami ogromną jaskinię, wyjrzałam zza jego pleców i wtedy dostrzegłam naszych przyjaciół otoczonych przez strażników Garmadona. Zimne dreszcze zalały mój rdzeń, widząc znajome, kamienne uniformy. Szłam niepewnie za chłopakiem, czekając, aż umrzemy.

Wszyscy zwrócili się w naszą stronę i wtedy dostrzegłam czerwono włosom. Znowu. Kurczowo trzymałam się młodego Garmadona przede mną, czując, że tylko to daje mi jakiekolwiek bezpieczeństwo. Bałam się dalszego rozwoju wydarzeń, były one dosyć czarno-białe.

- Jest w końcu i on. Legendarny zielony ninja-kobieta, którą nienawidzę z całego serca, zaczęła iść powoli w naszą stronę.-O i jesteś ty kruszynko-cynicznie pomachała do mnie na, co się jeszcze bardziej spięłam.-Wasi przyjaciele sobie z nami nie poradzili-wskazała na ninja, siedzących w wyczerpaniu na podłodze.

- Czego chcesz?-warknął Lloyd.

- Pogadać-zaśmiała się.-Przyszłam na ploteczki, o waszej drogiej koleżance, Jade. A może jednak Rachel?-cholera. Nikt z ninja, oprócz Lloyd'a, nie wiedział, o tym.-Opowiedz wszystkim, czemu nas okłamujesz! I wcale, nie jesteś, Jade-ninja spojrzeli na mnie zawiedzeni, a ja zrozumiałam, że ziemia pod moimi nogami w tym momencie sakramentalnie się sypie. To nie miało prawa nigdy zabrzmieć.-Odsłoń ja zielona szmato-kobieta stanęła niecały metr przed nami.

- Nie ma mowy-wyszeptał.

- Lloyd-klepnęłam go palcem w plecy.

- Nie.

- To mój syf. Odsuń się-odpowiedziałam mu zdeterminowana i zawiązałam kontakt wzrokowy. Jakiś strażnik go odsunął siłą.

- Głupia młodzieńcza miłość-wyrzuciła z siebie z pogardą.- Też kiedyś byłam taka. Ja i twój ojciec tworzyliśmy najbardziej zgraną parę-dodała nostalgicznie, a mnie w szoku wcięło. Mój mózg się upewniał, czy napewno dobrze słyszę.-Aż pojawiłaś się ty-dodała oschle.-Mówią, że dziecko odbiera urodę matce-zmierzyła mnie wzrokiem i zrzuciła z siebie kaptur.-A jesteś bardziej szpetna, niż ja po urodzeniu ciebie.

Stałam, tempo wpatrując się w kobietę. Czemu ona tak bredzi? Moją mamą jest Emily. To ona, mnie urodziła. Przecież mam zdjęcia ze szpitala, jak trzyma mnie po porodzie. Ona kłamie.

Save Me |L.N.| Part III: LibertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz