11. Wczoraj=Jutro

223 9 38
                                    

bloodisia to specjalnie dla Ciebie, doczekałaś się w końcu ;DD



— Dwunasta, pora się kłaść spać. Jutro trzeba wstać—Cole rozlał do dziewięciu różnych kubków alkohol. Nie wiem, w którym momencie pojawił się z nami ktoś taki jak Skylar, ale laska jest świetna. To chyba o niej mówił ochroniarz na imprezie.

— A więc drużyno—pierwszy kubek uniósł Jay. Jest na nim logo jakiejś gry. Wszyscy poszli w jego ślady, a w tym ja. 

— Za wygraną—powiedzieliśmy razem. Poczułam gorzki smak w moim gardle. Dawno nie piłam alkoholu. 

— Ale to jest dziwne. Jutro któreś z nas może być już martwe—powiedział nagle kasztanowłosy, a spojrzeliśmy na niego morderczym wzrokiem.

— Zamknij się—wymamrotał do niego Kai siedzący obok, a Nya uderzyła biednego Walkera w tył głowy.

— Ma rację. Szanse na inny wynik są znikome—oświecił nas Zane, a ja przez moment poczułam małe deja vu.

Opróżniłam kubek do końca i spojrzałam z żalem na moich towarzyszy. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Jutro nie wypijemy razem za wygraną. Jutro już nie porozmawiam z Nya'ia i nie zrobię z nią gofrów. Jutro już nie po psocę się z Lloyd'em. Jutro już nie padnę ofiarą żartów Jay'a. Jutro już nie wypije porannej kawy z Kai'em i Cole'm. Jutro już nie przyjdę w nocy porozmawiać z Zanem. Nie będę też słuchała wykładów Misako ani nie będę męczyła się, na treningu z Wu. Nie zobaczę zachodu słońca, na plaży i nie wskoczę tam nagle z Lloyd'em do wody.

To koniec. 

Ciężko przechodzi mi to przez myśl, ale jutro mnie już tu nie będzie. Mój byt przeminie, a ludzie w końcu, o mnie zapomną. Światu przybędą kolejne miliony lat, a ja będę martwa. Przygnieciona ziemią albo spalona w drobny mak. Nie usłyszę moich ulubionych piosenek ani nie obudzę się obok blondyna. Nie będę musiała już dbać, o to jak wyglądam, ani czy mówię to, co powinnam. Dołączę do moich rodziców, szybciej niż się tego spodziewałam.

To moje ostatnie kilka godzin, aby powiedzieć Lloyd'owi, że go kocham i w końcu to zrobię. 

Ogarnęła mnie niepokojąca nostalgia. Przypomniała mi się pierwsza impreza z nimi i kiedy sprowadziłam tu Lloyd'a. Później leczyliśmy kaca nad ogniskiem. Pierwszy raz wymknęłam się z klasztoru. Moje piękne potyczki słowne z młodym Garmadonem. Mój dziwny wypad z Nya'ią na ciasto, który skończył się pierwszym stopniem upojenia alkoholowego i mój nocny wypad z Kai'em, podczas którego prawie obnażyłam się kilkanaście razy. 

Było zajebiście.

Uśmiechnęłam się, powstrzymując łzy, które naleciały do moich oczu i ostatni raz objęłam wszystkich spojrzeniem. Odstawiłam pierwsza pusty kubek do zlewu i cicho westchnęłam. Muszę jeszcze porozmawiać z Wu.

— Jestem zmęczona. Muszę iść się położyć—zwróciłam się do wszystkich.—Dobranoc—ścisnęłam ręce w pięści, aby się nie popłakać. Nienawidzę pożegnań.—Kocham was—dodałam po chwili.

— Dla ciebie za dużo alkoholu chyba—Cole stojący obok mnie poklepał mnie po plecach. 

— Zamknij się. Nie widzisz, że dziecko się martwi—wymamrotała czarnowłosa i zamknęła mnie w ciepłym uścisku. Pogłębiłam go.—Będzie dobrze. Jesteśmy profesjonalistami. 

Kiwnęłam głową i nie oglądając się więcej za nimi, wyszłam z kuchni. Drogę do gabinetu Wu znam na pamięć, tak samo, jak do swojego pokoju. Więc nawet teraz, gdy panuje tutaj całkowita ciemność, bez problemu dotarłam pod drzwi z pięknymi zdobieniami. Zapukałam w nie kilka razy, a otworzył mi Wu i zaprosił gestem do środka pokoju, w którym panował niezły półmrok.

Save Me |L.N.| Part III: LibertyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz