Kochani, wybaczcie, że wczoraj nie było rozdziału. Fatalnie się czułam, bo pracowałam po nocy i wysiadła mi głowa. Wrzucam wam za to ten rozdział odrobinę wcześniej. Mam nadzieję, że wam to trochę zrekompensuję.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, a jeśli tak to zostawcie gwiazdkę bądź komentarz pod rozdziałem, będę wtedy wiedziała, że mam pisać dalej<3
~~~~~
Gabriel
Ta tragedia nie daje mi spać, wciąż myślę o tym, że nie zdążyłem zjawić się na czas i stała jej się krzywda. Spóźniłem się o jebane parę minut, które zaważyły na jej życiu. Czuję się chujowo z faktem, że nie wiem co mam z tym zrobić.
Najchętniej rozkurwiłbym tego skurwysyna, który ją dotykał bez jej wyraźnej zgody.
Nie wiedziałem nawet, co ona teraz czuje. Nie mogłem się zbliżyć do niej aż tak, przecież dla mnie pracuje.
Nie mogłem zasnąć razem z nią i trzymać jej w objęciach, dopóki by nie zasnęła. Zamiast tego zostawiłem ją samą w jej sypialni, nie wiedząc nawet czy nie ma koszmarów.
Rozbijało mnie to na drobne kawałki. Nie znam tej kobiety, do cholery, a to co się z nią stało, wstrząsnęło mną na tyle, że naprawdę się martwiłem. Jakbym tylko mógł to leżałbym teraz obok niej, zapewniając, że jest już bezpieczna.
Ale nie mogłem zrobić nic, Aurora pracowała dla mnie, a ja byłem jej szefem. To od początku było skazane na porażkę, i mimo, że chciałem się starać, bo ta kobieta była jedną z tych dla których warto się poświęcić, to nie zmieniało faktu, że to ja nie zasługiwałem na nią.
Była krucha, delikatna, skrzywdzona i przede wszystkim niewinna, jak biała róża. Nie chciałem zalać jej życia jeszcze większym syfem. I tak przeżyła już zbyt wiele.
I pomimo, że łapałem na jej punkcie obsesję, nie mogłem pozwolić jej przyćmić rozumu. Bo Aurora była przecież zakazanym owocem, którego nigdy nie powinienem zrywać z drzewa. Jakkolwiek głupio to nie brzmi.
Czuję się jak debil, wahając się między obsesją na jej punkcie, a tym, że nie mogę jej dotknąć, chociaż to jedyne o czym teraz myślę.
Ale chuj z tym, pójdę tylko sprawdzić, czy nic jej nie jest.
Była chyba około trzecia w nocy, pojęcia nie mam tak dokładnie. A ja jednak włamywałem się do jej pokoju, mimo, że obiecałem, że tego nie zrobię.
Otworzyłem ostrożnie drzwi i wślizgnąłem się do środka. Miała odsłonięte okna, więc światło bijące z księżyca, okalało jej skórę.
Wyglądała tak perfekcyjnie, nawet, kiedy spała.
Przysunąłem się na tyle, aby sprawdzić, czy jej oddech jest miarowy. Na szczęście był. Udało jej się jakoś zasnąć.
Trochę jednak martwiłem się, że może mieć jakiś koszmar, więc usiadłem w fotelu w rogu i po prostu czekałem.
Siedziałem jak debil, patrząc w ścianę, i pilnując opiekunki swojego syna, jeśli miałaby koszmar.
Chyba tak powinno się robić, żeby komuś pomóc, nie?
~~~~~
- Gabriel, co ty tu robisz? - otworzyłem oczy i napotkałem wzrokiem zdziwione spojrzenie Aurory.
Chyba jednak przysnąłem, chuj z mojej warty i pilnowania jej.
Stała przede mną w samych spodenkach i koszulce na ramiączka, z lekko roztrzepanymi włosami. Przechylała głowę mocno zdezorientowana, nie dziwiłem jej się.
CZYTASZ
Expect Nothing
Romance*Pierwsza część dylogii Memories* W tej historii to ona jest hałasem, a on jest jej ciszą i harmonią, której potrzebowała. Gabriel Morton od zawsze był pracoholikiem i człowiekiem, który poświęca całe swoje życie firmie oraz własnemu synowi. Nic inn...