12. Niepewny czas

230 23 42
                                        

Po śniadaniu pojechał prosto do hotelu, tam przebierając się i znajdując chwilę, by skontaktować się z mężczyzną od którego miał wynająć mieszkanie. Nadal czuł się pijany i marzył o tym, by przespać kolejne godziny, ale wieczorem zaczynał pracę u Diluca i nie mógł tak po prostu go wystawić. Spokoju nie dawał mu także fakt, że myślał o Ayato i tęsknił za nim, wiedząc jednocześnie, że powinien wreszcie zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Zaczynał nowe życie, liczył na to, że uda mu się zapomnieć i w nowym miejscu będzie mu tylko lepiej.

— Masz szczęście, że trafiłeś na mnie, jeśli chodzi o mieszkanie. — niski, granatowowłosy mężczyzna uśmiechnął się szeroko, widząc w oczach Thomy rosnące przerażenie. — Oh, mam nadzieję, że ten stary piernik Zhongli nie zrobił mi fatalnej reklamy.

Thoma zaśmiał się nerwowo, mnąc w palcach sznurek swojej bluzy. Nie planował spotykać się z Ventim już dzisiaj, jednakże ten był akurat w pobliżu i nalegał, by poznać go jak najszybciej. Po entuzjazmie ze strony Ventiego, Thoma domyślał się, że Zhongli pokazał go z bardzo dobrej strony i jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, to wynajmie mieszkanie szybciej niż przypuszczał.

— Bez obaw, mówił o tobie w samych superlatywach — zaśmiał się Thoma, mimowolnie kierując się myślami na Diluca i natychmiast karcąc się za to.

Był mu wdzięczny, ale denerwowało go to, że nie może przestać o nim myśleć. Może to kwestia ekscytacji faktem, że spotkał dawnego przyjaciela i zdążył się za nim stęsknić po tylu latach?

Po obejrzeniu dwóch mieszkań w całkiem przyjemnej okolicy, wrócił do hotelu i natychmiast zadzwonił do Diluca, by opowiedzieć mu czego się dowiedział. Czuł się zmęczony i głodny, ale czekała go zmiana w pracy i nie mógł zaprzepaścić takiej szansy, gdy praktycznie sama wcisnęła mu się do rąk.

— Bierz rzeczy z hotelu i przyjeżdżaj do mnie, nie ma sensu, żebyś tam siedział, skoro masz lepszą opcję w zanadrzu — zaproponował Diluc; w tle Thoma słyszał szuranie drewnianej łyżki po patelni i aż oblizał usta, na myśl o dobrym jedzeniu.

— Na pewno nie będzie to problemem? — upewniał się Thoma.

— W żadnym razie, czekam na ciebie z obiadem.

Zebrał walizki i po krótkiej rozmowie z panią w recepcji, pożegnał się i wsiadł w swój samochód. Nie widział tego wcześniej, ale w czasie rozmowy z Diluciem przyszło do niego kilka wiadomości, zarówno od Ayaki, jak i jej brata. Wszystkie o podobnej treści, ale wywołujące to samo uczucie smutku i bezradności. Tęsknił, tak zwyczajnie i po ludzku tęsknił za nimi, a szczególnie za Ayato, którego nadal kochał. Nigdy by nie przypuszczał, że kiedykolwiek zakocha się tak mocno i do tego stopnia odda komuś swoje serce, że będzie odczuwać fizyczny ból. Nie był w stanie tak po prostu o tym zapomnieć ani skierować myśli na inny tor.

Diluc czekał na niego z pachnącym, domowym obiadem i Thoma poczuł ogromną wdzięczność za to, że ma choć jedną osobę w rodzinnym mieście, która tak się o niego troszczy. Nie chciał wypytywać go o jego życie prywatne, choć nie wątpił, że gdyby delikatnie podpytał, to Diluc sporo opowiedziałby o tym, co się teraz u niego dzieje.

— Jak tam? Gotowy na zmianę wieczorem? — zagadnął Diluc, stawiając na stole dwa talerze z jedzeniem i przysiadając na swoim miejscu, u szczytu stołu.

— Jest w porządku, ale trochę jestem spanikowany — przyznał nieśmiało blondyn, biorąc na widelec kawałek pieczonego ziemniaka i zanurzając go w sosie czosnkowym.

— Nie martw się, w razie potrzeby będę z tobą — Diluc uśmiechnął się, ale Thoma jak zwykle nie połączył ze sobą kropek i nie zrozumiał jaki faktycznie jest wydźwięk jego słów i uznał, że po prostu to miły gest z jego strony.

No Air | AyathomaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz