01. Robactwo

927 73 143
                                        

Poranek, jak na wiosnę, był mroźny i wyjątkowo nieprzyjemny. Jadąc samochodem z pracy, Thoma widział resztki śniegu sprzed kilku dni na trawnikach i zastanawiał się, jak to w ogóle możliwe, że pogoda w kwietniu tak niemiło ich zaskoczyła. Nie lubił zimna ani też przesadnego ciepła, zresztą w tej kwestii w ogóle ciężko mu było dogodzić i Ayaka często z tego powodu się z niego śmiała. Na myśl o niej zrobiło mu się niewyobrażalnie przyjemnie w środku i szybko zapomniał o mrozie na zewnątrz, uśmiechając się jak jakiś zakochany wariat.

I może wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że jej brat po prostu go nie lubił. Nie, Thoma nie miał zwidów i dobrze wiedział, gdy ktoś jawnie za nim nie przepadał. Tak było w przypadku Ayato i co do tego Thoma nie miał absolutnie żadnych wątpliwości. Nie do końca rozumiał, dlaczego Ayato go nie akceptuje i za każdym razem patrzy na niego w taki dziwny sposób. Odwiedzając ich w pięknej posiadłości czuł się jak pod wiecznym ostrzałem, bo mężczyzna bacznie go obserwował i patrzył mu za każdym razem na ręce, jak gdyby miał zaraz coś zwinąć.

— Cały Ayato, nie przejmuj się tym.

Słowa narzeczonej wcale go nie uspokajały i podczas każdej z wizyt Thoma czuł się dokładnie tak samo, a nawet gorzej. Dlatego wolał zabierać Ayake do siebie, pomimo jej oczywistego oburzenia i na rzecz późniejszych kłótni, które potrafiły trwać godzinami. Ona nie rozumiała, jak bardzo Thoma nie chciał przebywać w towarzystwie Ayato i jak bardzo denerwowało go zachowanie starszego Kamisato. Kochał ją, jednak pewnych rzeczy nie był w stanie dla niej zrobić i jedną z nich było właśnie odwiedzanie domu, gdy przebywał tam Ayato. Oczywiście wiedział, że nie może robić tego w nieskończoność, zwłaszcza, że w weekend Ayaka zaplanowała wystawną kolację i oczekiwała na niej swojego narzeczonego. Na samą myśl o tym dostawał spazmów. Z pewnością Kamisato będzie rzucać mu nieprzychylne spojrzenia i obserwować go jak największego wroga, czuł to w kościach.

Zaparkował pod bramą wejściową domu rodzeństwa i wysiadł z auta, ale nie ruszył do środka. Umówił się z Ayaką, że odbierze ją i pojadą razem do niego, żeby coś zjeść, o co rzecz jasna także zdążyli się pokłócić, bo ileż można unikać jednego człowieka? Według Ayaki — Ayato był niegroźny. Według Thomy — przypominał smoka. Thoma naprawdę chciał uniknąć kolejnej afery, jednakże tym razem Ayaka nie dawała za wygraną i blondyn uległ jej marudzeniu.

Zamknął samochód i przeszedł przez furtkę, natychmiast witając się z psem, który zaczął z radością go obskakiwać. Z nim jednak pójść nie mógł, więc zostawił go na dworze i przez ogród wszedł do środka, mając nadzieję, że uda mu się natknąć na Ayake. Zamiast tego cofnął się kilka kroków do tyłu, na widok postaci wysokiego mężczyzny i uśmiechnął się nerwowo, jakby stanął oko w oko z potworem ze swoich najgorszych koszmarów.

Ayato stał w kuchni i opierał się o blat, przez słomkę ciągnąc napój nieznanego Thomie pochodzenia. W drugiej ręce trzymał telefon, dopóki jego uwagi nie zwróciła postać blondyna stojąca przy przeszklonych drzwiach. Odłożył komórkę, odstawił kubek i przyjrzał mu się, jakby za moment miał rzucić mu się do gardła; Thoma przełknął ślinę, niezdolny do tego, by się ruszyć.

— Moja siostra się kąpie, zaraz powinna zejść — powiedział chłodnym tonem Kamisato, wracając do swojego napoju, nie spuszczając przy tym spojrzenia z otępiałego chłopaka.

Thoma podziękował skinieniem głowy i ściągnąwszy buty, udał się do salonu, gdzie Ayato prawdopodobnie go nie widział. W oczekiwaniu na Ayake zerkał nerwowo na schody i na każdy szum dochodzący z kuchni prawie zrywał się z miejsca.

Ileż można bać się jednego człowieka?

— Jedziecie gdzieś czy zostajecie tutaj? — jego uszu dobiegł głos Ayato i mimo przerażenia, Thoma spojrzał na niego, przypatrując mu się dosyć długo.

No Air | AyathomaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz