Rozdział 1

408 48 46
                                    

Minął już rok od rozpoczęcia apokalipsy. Przez ten czas świat się drastycznie zmienił, a miliardy ludzi zmarło przez te ,,badania" w chińskich laboratoriach. Z miesiąca na miesiąc i z dnia na dzień apokalipsa rosła w siłę, doprowadzając do zdziesiątkowania wszystkich ludzi na świecie. Uwierzcie, że mi, jako siedemnastoletniej dziewczynie z Nowego Jorku, ciężko było przywyknąć do tej szarej rzeczywistości, choć, co jasne, nie byłam w tym wyjątkiem.

Niestety nikt z mojej rodziny nie przeżył. Ostatnim był mój ojciec. Robił wszystko, aby uchronić naszą trójkę przed efektem tej apokalipsy. Co jakiś czas zmienialiśmy swoje miejsce zamieszkania po to, aby nie znalazły nas zombie. Pewnej nocy, gdy spaliśmy w jakimś opuszczonym domu, mój młodszy brat George postanowił się pobawić na dworze. Ani ja, ani moi rodzice oczywiście o tym nie wiedzieliśmy, że mój czteroletni braciszek właśnie się wyrywa na zewnątrz. Moglibyście uznać, że ,,a co tam, przecież idzie się tylko pobawić, co w tym złego?". Ale w czasach apokalipsy zombie, kiedy to po ulicach pełzają chcące tylko zjeść twój mózg zombie, wychodzenie na zewnątrz bez odpowiedniego uzbrojenia, jest niemal równoznaczne z samobójstwem. A już tym bardziej jak mówimy o czterolatku!

Kiedy tylko mój młodszy braciszek George otworzył drzwi domu, niemal od razu obudziliśmy się słysząc przeraźliwy krzyk. Nie było to jednak zwykłe wycie. Był to najpotworniejszy krzyk jaki słyszałam w życiu i z pewnością nigdy go nie zapomnę. Ja oraz moi rodzice natychmiast się podnieśliśmy i ruszyliśmy biegiem do drzwi, bez żadnego zbędnego słowa. Wszyscy wiedzieliśmy, kto był autorem tego darcia się. Po wyjściu z domu zobaczyłam, jak mój tata stał kilka metrów przed domem i próbował odnaleźć wzrokiem George'a. To co po chwili spostrzegłam, było natomiast najsmutniejszym widokiem w moim życiu. Widziałam jak, George przemieniał się w strasznego zombie. W takiej chwili nie było już odwrotu. Łzy od razu popędziły mi do oczu. Mama natychmiast się do mnie przytuliła, a mój tata w furii zaczął strzelać z pistoletu do idących w jego stronę powolnym krokiem sporą grupę zombiaków.

Minęły trzy miesiące od tego, co się stało z Georgem. Mój tata widocznie od tej chwili pobladł i przestał się uśmiechać, a moją mamę raz po raz widziałam płaczącą, jednak kiedy tylko zauważyła, że widzę ją w stanie rozpaczy to od razu udawała, że nic się nie stało. Od początku apokalipsy moja mama próbowała wlać we mnie i George'a nadzieję i starała się, abyśmy, mimo tego co się działo, czuli radość z życia. Po śmierci George'a znacznie ciężej było jednak jej pobudzać we mnie jakiekolwiek szczęście.

Pewnego jesiennego dnia mój ojciec wyszedł znaleźć coś do jedzenia. Nie było to jednak nic nowego. Co kilka dni trzeba być pójść po coś nowego do jedzenia, jeśli chciało się przeżyć. Ja z mamą zostaliśmy w jakiejś opuszczonej willi, w której mieszkaliśmy już od tygodnia. Było to chyba, jak dotąd, najwygodniejsze dla nas miejsce do życia od początku apokalipsy. Mimo wszystko ciężko powiedzieć, że dom jest wygodny do życia, skoro nie ma w nim wody, prądu, gazu, a po jedzenie trzeba specjalnych wypraw.

Kiedy siedziałyśmy z mamą w domu usłyszałyśmy stuknięcie w drzwi. Od wyjścia taty minęła jakaś godzina, więc zgodnie z mamą uznałyśmy, że to on wrócił z jedzeniem. Mama od razu poszła na dół do drzwi wejściowych, a po chwili usłyszałam krzyk wydobywający się z piętra niżej. Zamarłam. Powoli podniosłam się z łóżka i lekkim krokiem zaczęła kroczyć ku schodom prowadzącym na dół. Jednak kiedy tylko zobaczyłam schody, znieruchomiałam. Kilka stopni niżej widziałam moją mamę zmieniającą się w zombie, a za nią kroczyło w moją stronę kilkanaście kolejnych. Nie byłam w stanie w to uwierzyć... Ledwo zdążyłam się otrząsnąć po tym co stało się z Georgem...

Po chwili musiałam się wziąć w garść i mimo łez wypływających mi z oczu tak szybko, jak krople deszczu wróciłam do pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i wróciłam do łóżka. Miałam jedynie nadzieję, że zaraz mój ojciec wróci, ponieważ tylko on miał przy sobie broń i tylko od niego zależało czy przeżyję. Po kilku minutach leżenia pod kołdrą, usłyszałam huk otwieranych drzwi. Wyjrzałam ukradkiem przez kołdrę i zobaczyłam... garstkę zombie znajdujących się kilka metrów przede mną - w moim pokoju. Te zaczęły od razu kroczyć w moją stronę. Jeden był już naprawdę blisko, wyciągnął rękę, aby złapać moją głowę i... usłyszałam strzały. Wszystkie zombie spojrzały w stronę drzwi, a ja razem z nimi. Nigdy nie cieszyłam się na czyiś widok jak wtedy... Tak, to był mój ojciec, który w ułamku sekundy rozstrzelał wszystkie te stworzenia, ratując mi tym samym życie...

Chciałam Tylko Przeżyć - Apokalipsa ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz