Rozdział 6

129 20 21
                                    

Obudził mnie odległy ryk silnika. Przez pierwszą chwilę to zignorowałam, lecz niemal natychmiast dotarło do mnie co usłyszałam. Przez okno w sypialni widziałam głęboką czerń oraz biały, świecący księżyc. Zanim zdążyłam się podnieść, do mojej sypialni wbiegł James.

– Chodź szybko, mamy szansę na transport.

Pobiegłam za nim do drzwi wyjściowych. Angel już była na zewnątrz, a oświetlały ją reflektory nadjeżdżającego auta. Razem z Jamesem stanęłam obok niej. Machaliśmy, aby się przed nami zatrzymało. Po chwili samochód zaczął zwalniać, aż w końcu zahamował przy nas. Szyba od strony pasażera opadła powoli i zza fotela kierowcy zobaczyliśmy uśmiechniętego od ucha do ucha mężczyznę w krótkich, ciemnych włosach.

– Podwieźć was gdzieś? – zapytał.

Kiedy wszyscy weszliśmy do auta, ruszyliśmy drogą.

– Spadłeś nam normalnie z nieba – odezwał się do kierowcy James, siedząc obok niego na fotelu pasażera.

– Mówcie mi David. A tak w ogóle, skąd się tu wzięliście?

– Wczoraj zombiaki zniszczyły nasz samochód, przeszliśmy pięćdziesiąt kilometrów, aż dotarliśmy tutaj, chcieliśmy znaleźć jakiś transport... i tutaj znalazłeś się ty, David. – opowiedział nowo poznanemu mężczyźnie, James.

– A gdzie planujecie dojechać?

– Do Dallas.

– Do Dallas? To ciekawe...

– Dlaczego ciekawe? – zdziwił się James.

– Wybierałem się akurat dokładnie w tę samą stronę.

– Tak, jak już chyba każdy ocalały – stwierdził James.

Minęła około godzina, odkąd wsiedliśmy do samochodu Davida. Czerń nocnego nieba nadal była intensywna, a my zdążyliśmy już przejechać autem obok którejś już z kolei grupki żywych trupów.

– Tutaj muszę zwolnić, ponieważ przed nami widzę masę zniszczonych samochodów i śmieci, które zagracają nam drogę – David wytężył wzrok i wpatrywał się w oświetloną tylko słabymi już reflektorami samochodu ulicę.

Mimo ciemności dało się zauważyć, że byliśmy w jakiejś mniejszej miejscowości, której ulice były znacznie bardziej brudne i zastawione zniszczonymi autami niż w innych miastach.

Zaczęliśmy jechać bardzo powoli, a David omijał po raz to kolejne przeszkody na drodze. Światła dobiegającego z samochodu, zaczęły w pewnym momencie mrygać, co spowodowało, że chwilowo byliśmy w kompletnej ciemności. Usłyszeliśmy nagle cichy tupot. Wszyscy wtedy zamarliśmy, a siedząca obok mnie Angel złapała mnie z nerwów za rękę, po chwili puszczając. Światła znowu zgasły, a my zatrzymaliśmy się. Nie było to dziwne, ponieważ nie widzieliśmy przed sobą drogi, to czemu mielibyśmy jechać. Po chwili ciszy i ciemności światła znów zabłysły, lecz z tym wyjątkiem, że teraz w szybach widzieliśmy kilkanaście trupich twarzy.

– Aaaaa! – zaczęła krzyczeć Angel, kiedy to stwór wybił szybę z jej strony i złapał ją za szyję.

To samo było z Davidem, który to chcąc wypuścić się z uścisku zombie, otworzył drzwi i stanął na nogi. Nie minęło jednak długo, zanim zombiak go ugryzł. W tej chwili spojrzałam przerażona na Angel. Próbowała się odciągnąć z uścisku zombie, a pomagał jej w tym James, lecz i on nie potrafił wydostać Angel w tej sytuacji. Nagle zielony bezmózgi potwór wyciągnął przez zbitą szybę Angel i ugryzł ją.

– NIEEE!!! – wrzasnął James.

Widziałam jak łzy napłynęły mu do oczu. Zamknął je, zacisnął i znów otworzył. Widziałam jak walczył ze sobą. 

Po chwili przesiadł się na wolne miejsce kierowcy i nie zważając na żadne przeszkody, wcisnął gaz i ruszył przed siebie. Światła zaczęły działać, a on jadąc bardzo szybko, wymijał umiejętnie wszystkie przeszkody na drodze.

– Nie wierzę, że ją straciłem... – rzekł cichym głosem, a w odbiciu lusterka widziałam wypływające z jego oczu łzy.

W tej chwili ja oraz James byliśmy jedynymi, którzy przeżyli atak zombiaków. A przecież jeszcze dziesięć minut temu jechaliśmy spokojnie we czwórkę. Mi też nie było łatwo ze stratą Angel. Nie znałam jej długo, a mimo to zaprzyjaźniłyśmy się. Widziałam jak James to przeżywał. Wyjechaliśmy już na prostą drogę, już dawno uciekliśmy tym zombie, a mimo to, on cały czas jechał z niesamowitą szybkością.

– Obiecałem jej, że ta podróż do Dallas się uda, że tam odnajdziemy w końcu spokój...

Teraz czekała już nas prosta droga do Dallas, nie tak sobie to jednak ja, a w szczególności James wyobrażaliśmy. Nie chciałam stracić kolejnej osoby, którą poznałam. Kiedy kilka godzin później w końcu dojechaliśmy, z jednej strony odetchnęliśmy. Bo tak, zamknięte miasto w Dallas wyglądało tak, jak opowiadał James. Otoczone murem, wolne od zombie, względnie normalne życie, lecz z drugiej strony, myśl, że w trakcie podróży straciliśmy dwie osoby, nie pozwoliła mi myśleć o tym pozytywnie i radośnie.

Chciałam Tylko Przeżyć - Apokalipsa ZombieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz