04. Ocean

19 6 0
                                    

04. 04.07.2023, ocean:

~***~

Dzień z początku rozpoczął się jak każdy inny. Rybak u progu swojej trzydziestki wstał o świcie i zaczął swój dzień od łyku czarnej mocnej.

Odkąd na świat zjawiło się jego trzecie dziecko, działał jak machina. Nie myślał, nie czuł, po prostu - robił. Od świtu do późnego wieczoru wypływał, by zapewnić byt swojej rodzinie. By złowić z parę ryb, wystarczająco do wyżywienia i sprzedaży. Z wielką przyjemnością, rozpocząłby swój dzień wyjątkowo z kromką chleba, wysmarowaną margaryną i konfiturą, jednak póki co, był to luksus o którym mógł sobie jedynie pomarzyć.

Jego codziennością była sucha, czerstwa kromka, a resztę bochenka pozostawiał żonie i pociechom. Podobnież było o tego dnia.

Jeszcze zanim słońce było w pełnym zenicie, a jego rodzina smacznie sobie spała, mężczyza już wybył. Rzucił cały swój sprzęt na łódź, odwiązał liny od cumy i zaraz po usadowieniu się, zabrał za wiosłowanie. Wiosłując tak daleko, aż nie znalazł najlepiej wyglądającego punktu, gdzie miałby największą szansę na branie. Wyjątkowo zadecydował zaryzykować i szukać ryb w innym miejscu niż miał w zwyczaju, by w końcu doczekać się owocnego połowiu.

Naszykował przynętę i ją nałożył, następnie ustawiając wędkę stabilnie między nogami i w miarę możliwości, wygodnie się rozłożył. Czekał na branie, co jakiś czas lekko usypiając, czując jak czas płynął wolnym rytmem.

Całkowicie jednak nie miał jak się zdrzemnąć. Pomijając, mimo wszystko, niewygodną pozycję, wyjątkowo czuł jakby coś nieustannie wierciło w nim wzrok. Było to tak nie do wytrzymania, że co jakiś czas rozglądał się na boki, niczego jednak nie dostrzegając. Czuł jakby od tego wszystkiego, tak młodo, już zaczynał wariować. Miał nadzieję, że jednak nie skończy jak rybak Willy, opowiadający bujdy o syrenach, opowiadający o nich tak żywie, jakoby sam je widział.

Na samą myśl o tym absurdzie, mężczyzna aż energicznie pokręcił głową.

- Syreny, dobre sobie - prychnął, również nieco rechocząc pod nosem. - Może jeszcze znają się z Calineczką z Nibylandii?

Tak sobie mężczyzna wspominał rybaka, jednocześnie zapewniając sobie rozrywkę i śmiejąc się z tych wszystkich bajek. Wkrótce do jego śmiechu, dołączyła się druga osoba, która swoim łagodnym chichotem sprawiała wrażenie, jakby wszystko wokół ożyło.

Zupełnie zdezorientowany rybak zaprzestał śmiania się i zaczął rozglądać się po wszystkich stronach. Nie dostrzegł zupełnie niczego, poza pustym błękitem, który go otaczał.

- To wszystko przez te bajeczki. Coś zaczyna mi siadać w głowie - wrócił do łowienia, mamrocząc pod nosem.

Nie minęła nawet chwila, gdy coś chlupnęło mu prosto w plecy. Natychmiast się odwrócił, by sprawdzić, co za ryba się z nim bawi. Gdy nagle spostrzegł parę błękitnych jak woda oczu, wpatrujących się w uporczywie w niego. Należały one do młodej, złotowłosej kobiety, która wyglądywała z wody. Miała odkryte ramiona, najprawdopodobniej była naga.

Co naga kobieta robiłaby po środku oceanu?

W tym czasie, jednak rybak nie był w stanie dostrzec całego absurdu. Był tak pochłonięty widokiem pięknej nieznajomej, że na ten czas, zupełnie stracił głowę. Na ten moment zapomniał o żonie i dzieciach czekających na ryby, zapomniał o długach, zapomniał o biedzie, zapomniał o głodzie, zapomniał o całym stresie. Nie istniał dla niego czas, nie istniały problemy, nie istniało zupełnie nic, poza kobietą będącą tuż przed nim.

Jej uśmiech topił jego serce. Jej nucenie, wprawiało w stan podobnego do snu, zapominając czym właściwie jest rzeczywistość. Zostawiając wędkę samą sobie, zaczął się przybliżać do progu łodzi, zupełnie zahipnotyzowany wsłuchiwał się w nucenie, które z czasem zaczęło przybierać barwę śpiewu. Śpiew unosił się nad wodą, roznosił po prądach morskich, docierał do samych chmur.

♪Och, głupcze, spójrze w me ślepia,♪
♪Niechaj głos mój ukołysze Twe serce,♪
♪Wszelkie smutki, żale i zmartwienia,♪
♪Będą smakiem dla mego podniebienia.♪

Jeszcze, jeszcze - wśród śpiewu, dało się usłyszeć lekki świst szeptu całego chóru, który swoim świstem sprawiał wrażenie przecinania wiatru jak kartkę papieru. Wraz z każdym kolejnym wersem rybak jakoby, bardziej i bardziej wychylał się zza łódź.

♪Och, czemuś smutnym się urodził?♪
♪Odrobina odpoczynku nikomu nie zaszkodzi,♪
♪Już dużo dla rodziny swej żeś zrobił,♪
♪Późno będą płakać na żałobnej ceremonii.♪

Jeszcze, jeszcze - chór zdawał się już przestać szepczeć, a mówić głośniej, wyraźniej. Na tym z początku, spokojnym oceanie, zaczął powoli wiać wiatr, a wody zaczęły się stawać niespokojne podobnie do syren.

♪Och, jedynie rybę złowić chciałeś,♪
♪Lecz swą ostatnią szansę zmarnowałeś,♪
♪Już nigdy nie ujrzysz ani żony ani pociech,♪
♪Taką dolę własną sobie wybrałeś.♪

Jeszcze, jeszcze - wykrzyczały zniecierpliwione, już zupełnie się wynurzając. Zamiast pięknych, młodych kobiet, ukazały się morskie potworzyska, całkowicie odbiegające od pięknych niewiast opowiadanych przez różne legendy. Ich ciała, całkowicie wypełnione łuskami, twarze przypominające rybie, ostro zakończone płetwy i zębiska wypełniające paszcze, a także ślepia, w których znajdowała się gubiąca czerń.

Sama śpiewaczka zaczynała przemieniać się w swoją prawdziwą formę, widząc iż tak mało brakuje. Jej uśmiech zaczęły przyozdabiać pokaźne zębiska, a oczy straciły swój wcześniejszy piękny błękit.

♪Och, powiedz, czy choć warto było?♪
♪Dla tej krótkiej chwili myślami odpłynąć,♪
♪Na powierzchnię już nigdy nie będzie dane Ci wypłynąć,♪
♪Twój grób już na samym oceanu dnie spocznie,♪
♪A my, twą skórą i kośćmi, będziemy się delektować, aż rozkosznie.♪

Mężczyzna niemal dotykał tafli wody, stojąc twarzą w twarz z morskim stworzeniem, praktycznie wymieniając wraz z nią swoje oddechy. Dopiero gdy kobieta przybrała swoją prawdziwą formę, mężczyzna wydawał się jakby otrząśnięty ze wszystkiego, jakby został wylany na niego kubeł lodowatej wody, jednak było zdecydowanie za późno.

Kobieta złapała za ramiona mężczyzny, wbijając swoje pazury głęboko w mięso i szybkim, sprawnym ruchem wrzuciła go do wody.

Jak przynęta, rybak przyciągnął całą ławicę, która niczym piranie pałaszowały się mięsem, kośćmi i głuchymi krzykami agonii. Urywały jego kawałki, jak szmacianą lalkę, bez wszelkiego szacunku, a wody zostały przebarwione czerwienią.

Po skończonej uczcie, dobroduszne syreny pozostawiły na łodzi po rozszarpane ubrania, wcześniej należące do mężczyzny, kawałek mięsa i parę przełamanych, pogryzionych kości, by następnie ruszyć łódź dalej w świat, pozwalając na tworzenie się więcej legend i mitów. By kiedyś, zrozpaczona żona zaginięciem męża, zrozumiała, że już nigdy go nie ujrzy, że pozostała sama wraz z dziećmi.

Ucząc, byśmy wiecznie byli czujni, szczególnie na oceanie, bo nigdy nie wiadomo, co możemy spotkać w ciemnych głębinach.

~***~

Wakacyjne wyzwanie 2023/2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz