Rozdział 2

757 19 0
                                    

Razem z chłopakami w samochodzie poczekaliśmy na resztę która dojechała po 5 minutach. Wtedy wyszliśmy na zewnątrz i zebraliśmy się za moim autem. Ustaliliśmy, że ja wejdę do środka a oni będą się przysłuchiwać i w razie potrzeby będą interweniować. Skierowałam się do drzwi wejściowe, wzięłam głęboki wdech i wydech i z impetem otworzyłam drzwi frontowe a kiedy stanęłam na wejściu usłyszałam krzyk tego idioty zwanego moim ojcem.
- Dzika wróciła z roboty do domu! - krzykną na co tylko przewróciłam oczami i odkrzyknęłam
-Nie wiedziałam że mamy jakieś dzięki w domu oprócz ciebie!- po tych słowach ruszyłam w stronę salony w którym pewnie leżał Lorenzo-ojciec.- a poza tym mam inną pracę niż burdel jak ty
-Coś ty powiedziała mała suko?! - po tych słowach podszedł do mnie i dał mi z liścia na co tylko odchyliłam delikatnie głowę do tyłu a potem oddałam mu tylko ze dużo mocniej.
-Ani mi się waż mnie dotykać Lorenzo bo od dzisiaj nie jesteś już moim ojcem - powiedziałam niewzruszona a następnie odwróciłam się na piecie i weszłam po schodach na górę do swojego pokoju w którym spakowałam wszystkie swoje rzeczy oraz papiery z mafii i moich kasyn i hoteli.

Kiedy wykonałam swoje zadanie zeszłam na dół gdzie panowała zupełna cisza co mnie szczerze zdziwiło ale wyszłam na zewnątrz gdzie stali wszyscy nawet ojciec który miał już siny policzek po tym jak mu przywaliłam.
-Daj te walizki Dziewczynko-powiedział Max i odebrał odewmnie walizki i wsadził je do bagażnika.
-To co chyba czas się pożegnać panowie - powiedziałam i zaczęłam się przytulać do każdego z moich przyjaciół - będę za wami tęsknić tylko nie zapomnijcie o mnie okej?
- Oczywiście że o tobie nie zapomnimy księżniczko. Dzwon do nas w razie potrzeby a my się zjawimy- powiedział James
- Prośba ogarnijcie to chyba wiecie w jaki sposób- powiedziałam a następnie rzuciłam kluczykami do magazynu w którym miałam moje wszystkie samochody i motory w Henrego.
-Oczywista sprawa - odparł chłopak
- Czas jechać Rose- powiedział Nathan a na jego słowa wszyscy ruszyli w stronę jego porsche.

Kiedy już wszyscy siedzieli w pojeździe i zapiski pasy wyjechaliśmy z podjazdu i pojechaliśmy w stronę lotniska na którym byliśmy już po 25minutach. Zaparkowaliśmy na wolnym miejscu, wzięliśmy moje walizki z bagażnika i ruszyliśmy w stronę wejścia. Tak jak się spodziewałam ominęliśmy bramki i poszliśmy prosto w stronę prywatnego samolotu moich braci. Mimo iż miałam własny samolot nie był on tak duży jak tem chłopaków. Weszliśmy na pokład a następnie zajęliśmy miejsca i zapielismy pasy. Po 10 minutach byliśmy już w powietrzu i mogliśmy się odpiąć z czego od razu skorzystałam wraz z braćmi. Bliźniaki i Max włączyli call of duty na telewizorze a że uwielbiałam grać w to razem z przyjaciółmi to z wie kim zainteresowaniem przyglądałam się ich rozgrywce. Po 5 rundach poczułam wibracje telefonu więc sięgnęłam po niego i zobaczyłam że dzwoni Jack który był moją prawą ręką w tych nielegalnych interesach dlatego szybko odebrałam i przyłożyłam telefon do ucha.
-Jack coś się stało? - zapytałam
-Są dwie sprawy- powiedział chłopak
-Więc mów o co chodzi-powiedziałam
-Po pierwsze Vince podczas jednej z akcji zaatakował i zginęło 5 naszych i 6 jest przytrzymywana- powiedział a ja poczułam że zaraz go zabije
-Że co kurwa proszę co z wali jest do chuja nie tak jak wy sami nic nie potraficie zrobić! - krzyknęłam wstając przy tym przez co bracia spojrzeli na mnie jak na debila - ogarnę to potem jaka jest druga sprawa? - zapytałam już spokojnie
- Twoi bracia jako mafia planuje spotkać się z tobą jako szefową za 2 tygodnie- powiedział
- Okej nie ma problemu i tak się nie zorientują
-A właśnie zamierzasz im o tym powiedzieć
-Pewnie tak ale na razie wolę nie ryzykować wiesz jak to może być.
-Okej rozumiem dobra nie przeszkadzam - po tych słowach Jack rozłączył się a ja odetchnęłam z ulgą i usiadłam na swoim miejscu.
-Młoda wszystko okej? - zapytał Jay
-Tak wszystko jest git nie martwcie się o to przepraszam Nathan że ci przerwałam w pracy a tak w ogóle czym się zajmujecie? - zapytałam brata chociaż doskonale zdawałam sobie z tego sprawe
- To akurat nie jest teraz ważnie Rose tylko może Ci to dodatkowo zaszkodzić - odparł najstarszy z braci na co westchnelam i więcej się nie odezwałam.

----------

Lot minął dość szybko dlatego że przez połowę pracowałam a potem poszłam spać. Obudziłam się dopiero wtedy kiedy ktoś zaczął mnie szturchać w ramię, tym ktosiem był Eric i powiedział że za 10 minut lądujemy więc musiałam zapiąć pasy. Kiedy byliśmy już na ziemi odpielismy się i wszyscy razem wyszliśmy z samolotu a następnie odebraliśmy bagaże. Byliśmy na parkingu i szliśmy w stronę samochodów które jak podejrzewam należą do chłopaków. Stwierdziliśmy że ja pojadę razem z dwoma najstarszymi braćmi to od razu powiedzą mi zasady które będą mnie obowiązywały, więc wsiadłam do bugatti chiron i zapiełam pas. Kiedy wyjechaliśmy z parkingu Eric zaczął mówić
-A więc tak zacznijmy od tego że oczywiście będziesz chodziła do szkoły i będziesz jeździła z chłopakami którzy nie zdali dwa razy więc będą chodzić z tobą do klasy. Oceny nie muszą być najlepsze ale ważne żebyś zadała. Żadnych chłopaków, alkoholu i palenia papierosów. Zero imprez. I oczywiście zero przeklinania i nieodpawiednich zachowań. Ubiór też nie wyzywający i chyba to tyle no chyba że o czymś zapomniałem- zakończył swój monolog a ja się odezwałam.
-Wszystko super fajnie tylko problem może być z przeklinaniem i zachowaniem, ponieważ mam taki malytki problem z agresją- oznajmiłam
-W razie problemu masz do dyspozycji siłownię w której masz worek treningowy- powiedział Nathan a ja się zaczęłam cieszyć jak małe dziecko kiedy dostaje lizak od mamy.

Resztę drogi przebyliśmy w ciszy która nie była niekomfortowa. Po godzinie byliśmy już prawie w domu. Kiedy byliśmy na miejscu zobaczyłam coś czego w sumie się spodziewałam mianowicie wielką wille która była cała biała a wokół siebie miała wysokie sosny które ciągnęły się po całej długości siatki. Całość dawała cudowny efekt co dodawało uroku temu miejscu. Wysiadłam z auta i podeszłam do bagażnika żeby wsiąść swoje walizki jednak uprzedziła mnie pewna osoba którą okazał się być uśmiechnięty Eric do którego również się uśmiechnęłam.
-Daj te walizki nie będziesz się przemęczać niepotrzebnie.

Bez gadania zrobiłam to o co poprosił a następnie ramię w ramię ruszyliśmy do drzwi wejściowych. Całe wnętrze domu było w jasnych odcieniach i że sobą idealnie współgrało, natomiast mój pokój był w jasnoszarych odcieniach miało duże łóżko i całą jedna ścianę zrobioną z szyb co dawało dużo światła. Łazienka miała w sobie duże lustro oraz prysznic z wanną, natomiast garderoba była duża i była w odcieniach bielu. Po rozpakowaniu wszystkich rzeczy postanowiłam wziąść prysznic a następnie iść nmcos zjeść na kolację ponieważ zbliżała się godzina 21. Zrobiłam jak powiedziałam a w kuchni siedzieli wszyscy bracia i o czymś rozmawiali lecz gdy tylko mnie zobaczyli natychmiast zamilkli.
-Cześć wam o czym rozmawiacie? - zapytałam na wstepie
-Cześć młoda a nie gadami o niczym ważnym nie przejmuj się - powiedział Max
-Okej - powiedziałam chociaż wiedziałam że kłamie, zrobiłam sobie płatki z mlekiem i siadłam do stołu zajmując miejsce obok Nicolasa.
-Jutro odbywa się bał na który wszyscy idziemy-powiedział Nathan a po jego słowach usłyszałam niezadowolone jęki trójki najmłodszych braci a ja jedynie kiwnelam głową ponieważ wiedziałam o tym już wcześniej gdyż i ja dostałam zaproszenie.
-O której się zaczyna? - zapytałam udając nic nie wiedziąca na dany temat
-O godzinie 18 mamy być na miejscy- odparł Eric - A i będziesz musiała się trzymać z nami ponieważ będą tam nasi wspólnicy w interesach.
-Rozumiem - odpowiedziałam a gdy zjadłam wstawiłam miskę do zmywarki i żegnając się że wszystkimi ruszyłam w stronę mojego pokoju.

Gdy dotarłam do mojego azylu przebrałam się w piżamę, popracowałam jeszcze i posprawdzałam czy wszystko się zgadza w hotelach i kasynach a później poszłam spać. Myśląc jak będzie teraz wyglądało moje życie i o dzisiejszym dniu.

ZmianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz