Rozdział 7

61 7 0
                                    

Pov Kari

Miesiąc... Tyle minęło od momentu gdy przyłączyłam się do Jeźdźców. Co najmniej Czkawka tak twierdził. Według mnie był to miesiąc od momentu mojego przybycia na Koniec Świata. Różnica więc polega na tym, że jedno jest faktem, a drugie opinią. Osobiście nie uważam się za jednego z Jeźdźców i nie wiem co musiało by się stać, aby to się zmieniło.

Codzienne treningi z Astrid pozwoliły mi na poznanie przyzwyczajeń i strategii moich nowych przyjaciół. W dodatku Atis poznała doskonale całą wyspę. Teraz potrafiła poruszać się po niej bez moich wskazówek.

Jest jednak jedna rzecz, która kompletnie mnie zaskoczyła. Na Końcu Świata codziennie było wiele rzeczy do zrobienia. Nigdy się nie nudziłam, bo cały czas coś się działo.

Dla przykładu, dzisiaj mieliśmy zbudować wierzę obserwacyjną. To na niej w niedalekiej przyszłości będziemy pełnić warty i obserwować czy wróg się zbliża. A jeżeli chodzi o wrogów to mam wrażenie, że co chwila ich przybywa. Na początku był Dagur, przeze mnie do grona wrogów dołączył Viggo i Ryker, w między czasie były wrogie smoki i prawdopodobnie w przyszłości zdobędziemy jeszcze wiele niprzyjaźnie nastawionych znajomości.

-Uwaga, Uwaga! Te głazy zrzucimy sobie tutaj.- rozkazał Czkawka. Leciał na Szczerbatku, a ja na Atis. Byliśmy w jednej parze, ponieważ nasze smoki są tej samej rasy, więc łatwiej nam się współpracowało. Atis puściła siatkę i trzy duże głazy, które nieśliśmy spadły z głośnym hukiem na ziemię. Po chwili to samo zrobiła Astrid z Sączysmarkiem, zaś Śledzik latał przy nas z planem wierzy wyrysowanym na kartce.- Powinno się udać.- podsumował Czkawka patrząc na fundamenty naszej pracy.

-To bardzo dobre miejsce.- oznajmiłam z wesołym uśmiechem. Doskonale wiedziałam, że Astrid wybrała taką lokalizację. W sprawach strategii i obrony ona tutaj dowodziła. Miała duszę prawdziwej wojowniczki. Podziwiałam ją za to.

-Tak się cieszę, że nareszcie... Że w końcu...- zaczął entuzjastycznie Śledzik. Zachichotałam pod nosem na jego pozytywne nastawienie, które powodowało brak poprawnego wysławiania się.

-Bez przerwy o tym gadasz od tygodnia, miesiąca... Co jest wcześniej?- zapytał Sączysmark, próbując wyrzucić Śledzikowi swoją irytację.

-Wieża jest ważna.- oznajmił stanowczo Czkawka.- Na północy pojawiły się statki, które nigdy tam nie powinny się pojawić, a z wieży będziemy mogli od razu wysłać sygnał ostrzegawczy.- wyjaśnił.

Gdy tylko głazy były odpowiednio ustawione, wylądowaliśmy na ziemi. Właściwie na śniegu, ponieważ przez ostatni tydzień trochę go napadało i teraz cała wyspa pokryta była białym puchem.

-Jeśli chodzi o Dagura i Rykera, bo jak sądzę, to do nich właśnie pijesz...- zaczął niepocieszony Sączysmark.

-Tak się składa, że nie do końca do nich.- mruknął Czkawka. W tym momencie i mnie zaciekawił, ponieważ to by oznaczało, że jest ktoś jeszcze, kto może być nieprzyjaźnie nastawiony.

-A nie lepiej tak? Jak pojawi się ktoś, kto nam się nie spodoba, to wskoczymy sobie na nasze niezawodne, ognioziejne potwory i rozkwasimy go na kwaśne jabłko.- zaproponował Sączysmark, na co przewróciłam oczami. Czasami na prawdę podziwiam Czkawkę za to z jakim spokojem do wszystkich i wszystkiego podchodzi. Chyba jeszcze nigdy nie wiedziałam go w momencie stracenia panowania nad sobą... To by było ciekawe.

-A co to w ogóle za pomysł? Od kiedy to my rozkwaszamy kogokolwiek na kwaśne jabłka?- zapytał zaskoczony Haddock. Ewidentnie powoli tracił cierpliwość, chociaż bardzo doskonale to maskował.

-Nie słuchaj mały, my już wiemy co dobre.- mruknął Sączysmark do swojego smoka, który zamruczał z radości.

Nim rozmowa zaczęła toczyć się dalej, do naszych uszu dotarły głośne krzyki. Oczywiście były to krzyki bliźniaków, którzy nie stawili się do pomocy.

Jak zdobyć serce Smoka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz