Rozdział 9

58 5 1
                                    

Pov Kari

Ze strzały, która ostatnio utkwiła w hełmie Mieczyka, oddzieliłam Smoczy Korzeń, aby móc trochę poeksperymentować ze znalezieniem antidotum. O swoim pomyśle powiedziałam jedynie Czkawce. Nie chciałam robić reszcie nadziei na to, że cokolwiek mogę wynaleźć.

-No dobra i jak planujesz zacząć?- zapytał Czkawka, gdy tylko płynna ciecz znalazła się w małej drewnianej misce.

-Na początek musiałabym sprawdzić jak na nas działa smoczy korzeń, aby móc antidotum testować na sobie, a nie na smoku.- mruknęłam zamyślona.- No i muszę też przejrzeć moje notatki o roślinach. Na pewno coś tam mam odnośnie paraliżu, a to mógłby być już jakiś trop.

-Nie będziesz tego testowała na sobie.- wtrącił się ostro Czkawka.- Nie będziemy ryzykować. Zrób parę wersji i będziemy je testować, gdy nadarzy się okazja.

Dalsza nasza rozmowa została przerwana przez pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam od biurka i otworzyłam Astrid. Dziewczyna była rozwścieczona.

-Jest u ciebie Czkawka? Pukałam już do niego, ale nie otwierał. A zazwyczaj jak nie ma go u siebie, to jest u ciebie.- wyjaśniła.

-Raczej waliłaś do drzwi, a nie pukałaś.- poprawiłam ją.- Czkawka! Astrid do ciebie.- krzyknęłam. Chłopak po krótkiej chwili podszedł do nas z delikatnym uśmiechem, jednak widząc złość Astrid, uśmiech od razu spełzł mu z twarzy.

Dziewczyna uniosła dwa hełmy, które trzymała w dłoniach, aby Czkawka zrozumiał w jakiej sprawie przyszła.

-Poszli sobie, rozumiesz? Zostawili swoje baranie łby i po prostu poszli.

-Kto wie, czy baranie łby lepiej by się nie spisały niż oryginały.- mruknął zmęczony. Już dawno musiał przywyknąć do przewrażliwienia Astrid na punkcie obrony wyspy.

Zachichotałam cicho na jego stwierdzenie, a Astrid zgromiła mnie wzrokiem.

-Nie rozumiem czemu to cię nic, a nic nie rusza.- burknęła załamana.

-Rusza! Ale jeśli oboje zaczniemy się zachowywać jak wariaci, to niczego sensownego nie wymyślimy.- wyjaśnił.

Przyłożyłam dłoń do ust, aby stłumić swój śmiech.

-Czy ty sugerujesz, że ja...

-Uspokój się. Pogadam z nimi. Zobaczymy jaką mają świetną wymówkę i wtedy coś postanowimy.- podsumował. Astrid nawet nie miała szansy nic dodać, ponieważ przed moim domem wylądowali omawiani bliźniacy. Postanowiłam, że to idealny moment, aby się ulotnić. Nie miałam najmniejszej ochoty wysłuchiwać tej kłótni.

-Ja pójdę może do siebie...

-Ani się waż testować to badziewie na sobie!- zastrzegł Czkawka.

-Jasne szefie!- mruknęłam i uciekłam do swojego mieszkania. Zaledwie przekroczyłam próg, a moje oczy rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów.- To sen.- jęknęłam widząc jaki bałagan zrobiła Atis ze Szczerbatkiem. Smoki stały na przeciw mnie, jakby chciały pokazać, że to nie ich wina. Przyłożyłam dłoń do ust, aby nie wybuchnąć. Wzięłam dwa głębokie wdechy.- Na dwór, ale już!- palcem wskazałam na drzwi. Smoki posłusznie wyszły.

Zaczęłam sprzątać ten cały bałagan, lecz i to nie było mi dane. Zaledwie parę minut później do mojego domu zajrzał Czkawka.

-Widzimy się za chwilę pod stajniami.- poinformował.

-Ale...

-Tylko na chwilę. Po prostu przyjdź.

I już go nie było. Nie pozostawił mi żadnego wyboru, więc dokończyłam sprzątanie i przeszłam się w odpowiednie miejsce. Atis musiała się oddalić od naszej chaty, ponieważ nigdzie w pobliżu jej nie było. Byłam zmuszona do krótkiego spaceru.

Jak zdobyć serce Smoka?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz