Rozdział 5. Livia

3.6K 168 51
                                    


Cześć!
Trochę mnie tu nie było, ale ostatni miesiąc był absolutnie szalony. Odchorowałam obronę magisterki i mogę ze spokojną głową wrócić do pisania. Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie o Livii i Alexie :) 


– I wtedy mi powiedziała, że jeśli coś mi się nie podoba, to mogę spakować swoje rzeczy i odejść – opowiada Laura, jednocześnie zamykając piekarnik. – Więc odeszłam.

– Na twoim miejscu rozszarpałabym ją gołymi rękami.

– Nawet nie wyobrażacie sobie, ile razy o tym fantazjowałam.

– W takim razie... – urywa Natalie, a do moich uszu dociera odgłos odkorkowywania kolejnej butelki wina. – Wypijmy za to, by ktoś dał jej ostro popalić.

Po chwili stukamy się szklanymi kieliszkami, towarzyszącymi nam przy coraz to bardziej wymyślnych toastach.

– I co teraz? – Pytam, wiedząc, że dziewczyny z pewnością się nad tym nie zastanawiały.

– Liv, rzuciłam robotę trzy godziny temu, daj żyć.

Chciałabym mieć w swoim życiu nieco takiej przestrzeni i spontaniczności, z jakiej słynie moja siostra. Czasem z niemałą zazdrością obserwuję, jak przyjmuje od losu wszystko, co ten ma jej do zaoferowania. Nie czuła się gorsza, gdy jej rówieśnicy aplikowali do college'u, a ona otwarcie przyznała, że nie wie, co chce dalej robić w życiu. Nie załamała się po rozstaniu ze swoim wieloletnim partnerem, gdy ten stwierdził, że jest dla niego za mało dojrzała. Mogła się zmienić, spróbować dopasować się do jego wizji idealnego związku, tak, jak sama wielokrotnie to robiłam, a mimo to wybrała własną niezależność.

Przez ostatnie trzy lata przynajmniej pięć razy zmieniała pracę, twierdząc, że chciałaby się sprawdzić na wielu polach. W żadnej z nich nie spędziła dłużej niż pół roku i choć rodzice zaczynają powoli tracić cierpliwość do jej niezdecydowania, ta ciągle z uśmiechem na ustach odpowiada, że jeszcze przyjdzie czas na zmarnowanie sobie życia za biurkiem.

Jestem z niej dumna i choć czasem doprowadza mnie do szału, to nie wyobrażam sobie, by mogła być inną wersją samej siebie.

– Póki co próbuję nie spalić tych ciastek. Wiesz, jedna rzecz na raz.

Na moim policzku odciska się wilgotny ślad jej warg, a chwilę później wraca do ożywionej rozmowy z brunetką.

Właśnie w takich momentach doceniam, że mam je zawsze blisko siebie. Cieszę się na każdy spędzony wspólnie wieczór, na podtrzymywanie tradycji, które zapoczątkowałyśmy jeszcze za dzieciaka i na wszystkie nowe rytuały, które udało nam się wypracować.

Jestem wdzięczna, że wielokrotnie nie musimy używać słów, by przekazać sobie coś istotnego, a sama ich obecność sprawia, że jestem na co dzień dużo bardziej spokojna.

Dlatego zupełnie nie rozumiem, dlaczego nagle obie postanawiają mnie zaatakować.

– No dobrze – zaczyna Natalie. – Byłyśmy bardzo cierpliwe, ale najwyższa pora, abyś w końcu coś nam zdradziła.

– O czym?

– Proszę Cię, nie udawaj.

– Obawiam się, że jeszcze niewiele mogę Wam powiedzieć na temat przedstawienia, które... – zaczynam wymigiwać się tematami zawodowymi, wiedząc, że tym samym odrobinę je zdenerwuję.

– Livia! – Posyłam im promienny uśmiech, gdy jednocześnie wykrzykują moje imię.

– Nie o to Wam chodziło?

Na zawsze, Young | WYDANEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz