Nadszedł ten piątek, na który Harry kompletnie nie był przygotowany. Nie chodzi o jedzenie, ubiór czy czysty dom. Myśl, że od tego jednego spotkania zależy los jego pracy w firmie Hendersona przytłaczała go jeszcze bardziej. Nie lubił go, nawet nie szanował, a miał zgrywać potulnego zawodnika, zdolnego czcić go jak jakiegoś boga.
Jedyne co mógł zrobić, to zająć się czymś innym.
Żona była w kuchni od samego rana, więc opieka nad synami została mu powierzona. Idealnie.
Skierował się ubrany w białą koszulę i czarne spodnie z kompletu do pokoju, w którym chłopcy smacznie spali, i z żalem stwierdził, że oni nie pomogą mu się opanować. Choćby ktoś kazał mu ich obudzić, nie zrobiłby tego.
-Przynajmniej, teraz jesteście cicho. - powiedział - Czy w nocy specjalnie płakaliście? Wstawałem ja i kolejno wasza mama. Biedna kobieta, teraz jest w kuchni i stara się, żeby wszystko było idealne na jego przyjście, ale ja nie chcę, żeby tak było. Sam nie wiem dlaczego, ale ten mężczyzna wzbudza we mnie niekontrolowany gniew.
Podszedł bliżej łóżeczka, nachylił się i chwycił ich za rączki.
-Macie moje geny, więc chęć napsucia komuś krwi jest w was znacznie większa. Mamusia też do świętych nie należy. - przerwał na chwile - Pokażcie mi, że z dumą nosicie moje nazwisko i napsujcie temu oblechowi krwi.
~×~
CZYTASZ
Sugar & Milk /book three Sugar
FanfictionHarry tym razem nie pożycza cukru ani nie kupuje mleka. Okay, kupuje, ale pieluchy dla dzieci, ponieważ Bella zawsze zapomina kupić nowe. _______________ Uszanuj mój pomysł i nie kopiuj. Max 2h poświęcone na czytanie Sugar oraz Milk i wiesz wszyst...