Dwa.

316 26 2
                                    

a/n jeśli macie twittera to możecie napisać coś o ff z tagiem #mdspl

poza tym komentarze i gwiazdki miło widziane, misie :) nie obrażę się, jeśli komuś polecicie moje wypociny x



Razem z Charlotte weszłam do klasy od języka angielskiego. Kilka osób już siedziało na swoich miejscach i patrzyło na mnie z wyrazami zrozumienia. W ostatnim rzędzie dostrzegłam chłopaka, który wpadł na mnie poprzedniego dnia. Siedział nieco przygarbiony, podpierając policzek ręką i pisał po zeszycie.

- Przede mną jest wolne miejsce - oznajmiła Charlotte i usiadła w drugim rzędzie, na miejscu przy oknie.

- Okej - skinęłam głową i położyłam torbę na podłodze. Wyjęłam z niej książki i odwróciłam się do blondynki. - Czy tylko ja jestem tu nowa?

- Nie miewamy nowych - powiedziała, zakładając nogę na nogę. - Zazwyczaj wszyscy spotykam się na rozpoczęciu i poznajemy od nowa.

Skinęłam głową. Spojrzałam na dziewczynę, która usiadła obok Charlotte. Miała na sobie czarne ubrania i glany. Pasemka jej włosów były pofarbowane na niebiesko. Na jej twarzy widziałam dużo jasnego pudru, jakiego używają Goci. Dziś rano nie byłam pewna czy można się tu malować, ale Lottie uświadomiła mi, że nie jest to zabronione.

- Hej, Jude - powiedziała blondynka. - Poznaj Gwendolyn.

Brunetka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo.

- Jude - podała mi dłoń.

- Gwen. Miło mi cię poznać.

- Przecież jesteś dobrze wychowana - stwierdziła - to po co tu jesteś?

Wywróciłam oczami z lekkim uśmiechem.

- Długa historia - oznajmiłam.

Do Sali zaczęło schodzić się coraz więcej ludzi. zauważyłam, że chłopak, który mnie wczoraj potrącił, gadał z trójką innych chłopaków. Ich czwórka zajmowała cały ostatni rząd. Siedziałam dokładnie pięć miejsc przed blondynem z przekłutą wargą. Z tego co zauważyłam chłopak cały czas śmiał się i wygłupiał. Nie zauważyłam nikogo z nich na śniadaniu, ale może to przez fakt, że zaspałam.

Kiedy wskazówki zegara w klasie pokazały dziesiątą, usłyszałam dzwonek, a do klasy wszedł nauczyciel. Miał na nosie okulary i ubrany był w spodnie od garnituru i białą koszulę. Położył książki na swoim dębowym biurku. Otworzył dziennik i zaczął sprawdzać listę obecności. Moje nazwisko wylądowało na końcu, a kiedy przeczytał głośno „Linnwood Gwendolyn" dosłownie poczułam, jak każdy patrzy na mnie. Przez całą lekcję omawialiśmy Hobbita, którego przeczytałam już dawno. W szkole omawialiśmy to w gimnazjum. Pan Fletcher pytał tylko dziewczynę o imieniu Marcie. Zauważyłam, że jest ona tutejszą pupilką i zastanawiałam się dlaczego musi tu być.

Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy wstaliśmy. Pracą domową na następne zajęcia było napisanie rozprawki na temat Książki nie umierają. Jude, Charlotte i ja wyszłyśmy jako pierwsze i poszłyśmy pod salę numer dziesięć, gdzie miałyśmy geografię. Przerwy trwały tu dwie minuty, dosłownie. Zdążyłam tylko dojść pod klasę i zadzwonił dzwonek.

O trzynastej trzydzieści była przerwa na lunch. Stanęłam w kolejce za Charlotte i wzięłam tackę, na którą dość pulchna kucharka postawiła talerz z udkiem kurczaka, ziemniakiem i fasolką. Potem wzięłam butelkę wody i jabłko. Jak na razie przerwa na lunch zapowiadała się lepiej niż w mojej poprzedniej szkole. Usiadłam przy stoliku obok Charlotte i powąchałam jedzenie.

Madame Debreu's School // clifford(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz