rozdział 2

494 25 3
                                    

SKY'S POV

Obudziłam się kilka minut przed dźwiękiem budzika. Nie widziałam sensu, by dzwonił kiedy jestem już na nogach, więc po prostu go wyłączyłam. Wstając z łóżka podeszłam do szafy, by przygotować strój na dzisiejszy dzień. Zdecydowałam się na zwykłe czarne rurki z przetarciami na kolanach, czerwoną koszulę w czarną kratę oraz czarne vansy. W jedną dłoń chwyciłam ubrania a drugą sprawnie otworzyłam drzwi. Wyszłam z pokoju z zamiarem skierowania się do łazienki, bym mogła się przebrać. Po raz kolejny w życiu musiałam przechodzić przez ten długi korytarz. Pchnęłam lekko drewnianą powłokę prowadzącą do łazienki, która od razu ustąpiła. Weszłam w głąb pomieszczenia. Najpierw przemyłam dokładnie twarz zimną wodą. Stary, niezawodny sposób na przebudzenie. Zdjęłam z siebie piżamę, po czym ubrałam na siebie ciuchy, z którymi tu przyszłam. Włosy spięłam w niechlujnego koka. Pełna energii, która bardzo przyda mi się na ten dzień, wyszłam z łazienki. Kierowałam się do kuchni, z nadzieją, że nie spotkam tam Luke'a. Na szczęście moje prośby zostały wysłuchane. Bez dłuższego namysłu zabrałam się za robienie śniadania.

Przygotowałam dla siebie tosty z nutellą, a dla mojego brata- jajecznicę z cebulką. Nie rozumiem ludzi, którzy mogą ją jeść. Jest okropna. No chyba, że ja sama ją przygotuję.

Zostawiłam tylko karteczkę obok talerza z jedzeniem dla Luke'a.

Jadę na zakupy. Zrobiłam dla ciebie jajecznicę. Taką jaką lubisz.
Sky, xx

Pewnym krokiem pokierowałam się w stronę przedpokoju. Zabrałam ze sobą czarny płaszczyk i ruszyłam drzwiami do garażu. Podeszłam do szafki, otworzyłam i chwyciłam z niej kluczyki do czarnego Range Rover'a. Ruszyłam w stronę terenówki, wsiadłam i odpaliłam. Drzwi od garażu otworzyły się automatycznie, więc sprawnie wyjechałam. Kierowałam autem w kierunku oddalonego o 2 km marketu. Kiedy byłam już na miejscu, wysiadłam z samochodu i pokierowałam się w stronę wejścia do sklepu. Z tylniej kieszeni spodni wyjęłam kartkę, z zapisaną listą zakupów. Oczywoście na samym początku musiały być zapisane ulubione, czekoladowe płatki Luke'a, sok pomarańczowy, oreo i inne podstawowe produkty. Wkładałam po kolei każdy z nich i szybkim krokiem ruszyłam do kasy. Zapłaciłam za zakupy i opuściłam market. Weszłam na parking i po odnalezieniu wzrokiem mojego Range Rovera, szybko podeszłam do niego. Jednakże to co zauważyłam, nie było wcale powodem do uśmiechu. Wręcz przeciwnie. Moje auto zostało zniszczone. Powybijane szyby, przebite koła, porysowana maska i wielki napis na drzwiach "Będziesz następna". Co to ma oznaczać? Nie zastanawiałam się długo, więc wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Luke'a. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci...

-Halo?- odezwał się głos po drugiej stronie.

-Luke, mój samochód został doszczętnie zniszczony!-krzyknęłam do komórki spanikowanym głosem-Przyjedź tu. Jestem na parkingu przy naszym ulubionym markecie.

-Jasne, zaraz będę-powiedział po czym się rozłączył.

Czekałam na mojego brata, a w między czasie popłakiwałam. Kto chce mnie zniszczyć? Dlaczego?

Po jakichś dwudziestu minutach na miejsce przyjechał Luke. Pierwsze co zrobił, to podbiegł do mnie i mocno przytulił.

-Nic ci nie jest?-zapytał głosem pełnym troski.

-Nie. Ze mną wszystko w porządku. Ale mój skarb...-powiedziałam smutno, wbijając wzrok w moje auto- Ono wygląda gorzej niż po kolizji drogowej!-krzyknęłam, uderzając w stronę szczątek pozostałych z Range Rover'a.

-Spokojnie, kupimy nowego-powiedział podchodząc do mnie.

-Nie! Nie chcę nowego! Nie chcę rozumiesz?!-krzyczałam jak opętana-Napraw je, proszę-powiedziałam wtulając się w niego.

-Dobrze, naprawię.

-Dziękuje, jesteś najlepszy na świecie!-krzyknęłam i pocałowałam go w policzek.

-Chodź. Pojedziemy do domu, rozpakujemy zakupy, zrobimy obiad, obejrzymy jakiś głupi film, a wieczorem pójdziemy przetestować twoje skarby. Co ty na to?- uśmiechnął się cwano. Wiedział, że przystanę na tą ptopozycję.

-Jasne, że tak-powiedziałam z uśmiechem-A co z tym samochodem?-powiedziałam pokazując palcem na zniszczonego Rover'a.

-Zadzwonię do Caluma, zajmie się tym. Nie martw się, siostrzyczko. Teraz musisz myśleć tylko o wyścigu.-powiedział całując mnie w czoło.

Po chwili siedziałam w białym mercedesie mojego brata. Luke zadzwonił do swojego przyjaciela, a po kilku minutach Cal był na miejscu.

-Coś ty zrobiła z tym niewinnym autem, Sky?-zapytał z zażenowaniem.

-Nic, poszłam na zakupy-odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przecież nic nie zrobiłam. Nie mam wrogów. Przynajmniej mam taką nadzieję. Huh, wielka Light myśli, że nie ma wrogów. A to ciekawe.

-um.. Zajmę się tym samochodem.-powiedział na co go przytuliłam i szepnęłam ciche "dziękuje".- Dobra, dobra. Puść, bo mnie udusisz!- powiedział po czym wykonałam jego polecenie-Jedźcie do domu. Um.. Sky, wiesz może kto to zrobił?-zapytał niepewnie.

-Nie. Nie mam wrogów. Przynajmniej tak mi się wydawało-powiedziałam wbijając wzrok w czubki swoich butów. One są takie ciekawe...

-Um.. Okej. Luke, jedźcie do domu, ja się tym zajmę-po tych słowach wyjął telefon i zadzwonił do swojego kumpla, który pomoże mu zabrać z parkingu auto.

****

witam w rozdziale pierwszym! Mam nadzieję, że wam się podoba ☺

// 15.06.2015

Speed Boy || Louis TomlinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz