3

2.2K 82 58
                                    

Wpatrywałam się w chłopaka, który jeszcze półtorej godziny temu, prawie przejechał mnie na ulicy. Wyglądał tak samo jak wcześniej.

Tylko nie był wkurzony.

- To jest mój przyjaciel Alan - Cameron wskazał na bruneta - A to jest moja dziewczyna Mia i jej przyjaciółka i dzisiejsza solenizantka Chelle - przedstawił nas blondyn.

Czarnowłosy popatrzył najpierw na moją przyjaciółkę, a później na mnie. Obejrzał mnie od góry do dołu, przez co poczułam się niekomfortowo, szczególnie w tej sukience.

Odchrząknełam poprawiając tą nieco sukowatą sukienkę, a następnie z zdecydowanie najsztuczniejszym uśmiechem jaki tylko potrafiłam zrobić, podałam rękę Alanowi.

- Miło mi cię poznać, Alanie - powiedziałam najbardziej przesłodzonym głosem na ziemi.

- Dziwne, myślałem, że jestem na urodzinach siedemnastolatki, a nie trzynastolatki - mruknął, nawiązując do naszej popszedniej rozmowy. Po całości zignorował wystawioną w jego kierunku moją dłoń, więc ją zabrałam.

- Możesz dać prezent i spierdalać - odpowiedziałam pod nosem, już totalnie zirytowana i wkurzona.

Chłopak już miał mi odpowiedzieć kiedy przerwała mu moja przyjaciółka.

- To... wy się znacie? - zapytała zdziwiona.

Przez tego palanta zapomniałam o Mii i jej chłopaku, którzy podczas naszej małej wymianie zdań posyłali nam pytające i zdezorientowane spojrzenia.

- Michelle chyba bardzo nie chciała tu być, więc przed inprezą postanowiła rzucić się mnie pod koła - odparł ten zidiociały obiekt żywy, nazywający się człowiekiem.

- Chelle - warknełam - I nie, że nie chciałam tu być, po prostu szłam do sklepu, a ty jak wariat zapiepszasz 200 na godzinę i się później dziwisz, że wyszło jak wyszło - prawie co krzyczałam. Lecz jeszcze moje resztki cierpliwość gdzieś tam były bo, odziwo, jeszcze nie dostał w pysk.

- Jechałem 70 na godzinę! To ty jesteś jakaś popiepszona i wskakujesz ludzią pod auta! - on pierwszy dał ponieść się emocjom, za co byłam niezmiernie z siebie dumna, bo to zazwyczaj ja pierwsza w kłótniach wybuchałam najpierw.

Zaśmiałam się sucho pod nosem kręcąc głową. Spojrzałam na niego, po czym podeszłam kilka kroków bliżej. Tak jak przypuszczałam był kurewsko wysoki, więc musiałam unieść głowę.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - zaczęłam mówić dając nacisk na każde słowo - To był ostatni raz kiedy na mnie nawrzeszczałeś, jasne? - przy każdym słowie patrzyłam się mu prosto w oczy. Chciałam zrobić wrażenie, że to ja panuje nad sytuacją, ale jak zawsze, tak nie było.

Kiedy wpatrywałam się w jego oczy chciałam, żeby poczuł coś podobnego jak....... strach? Albo, żeby po prostu pokazać, że jestem wyżej niż on, ale jego oczy..... Tak cholernie jasne, prawie, że białe, patrzyły na mnie jakbym była książką, a one bez problemu mogły mnie czytać. Nie podobało mi się to. Nie podobał mi się on. Nie chodziło o to, że jest brzydki czy coś w tym stylu. Można by nawet żec, że jest straszliwie przystojny. Ale nie podobało mi się to, że patrzył na świat, jakby wszyscy w pewnym momencie mogli mu uklęknąć. Nie wiem dlaczego mnie to wkurzało.

Albo wiem, ale po prostu nie chce się przyznać, że boję się, że te oczy odkryją moją tajemnice i opowiedzą o niej światu.

A może już wiedzą, skoro patrzą się tak przenikliwie?

Po dłuższej chwili ciszy miedzy nami, odwróciłam się w stronę przyjaciółki i Coltona, a następnie przeprosiłam i poszłam do kuchni.

Na trzeźwo tego nie przetrwam.

It Started With LonelinessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz