1.Prawda

281 7 0
                                    

Leżałam właśnie na leżaku popijając wodę. Mój spokój zakłócały jedynie śmiechy mojego brata i mojej przyjaciółki. Wakacje marzeń.

18 stycznia dzień moich osiemnastych urodzin. W tym samym czasie akurat wypadały ferie zimowe, a co za tym idzie kolejna okazja żeby gdzieś pojechać. Nie żebym była do tego chętna, mój ojciec zawsze siłą wypychał mnie na jakieś wyjazdy mimo że tego nie chciałam, tak było również w tym przypadku.

Co rok w moje urodziny jeździliśmy na narty do Colorado. Jednak w tym roku Trevor-mój starszy brat uparł się aby pojechać w inne miejsce tłumacząc to osiągnieciem mojej pełnoletności.

Więc padło na Dubaj, jedno z najcieplejszych miejsc w tym okresie i w sumie cieszę się z takiego obrotu spraw. Byłam na drugim końcu ziemi odcięta od znienawidzonego ojca, leżałam na słońcu opalając się i wsłuchując się w odgłosy Zatoki Perskiej. Poza tym mieliśmy cały jacht wynajęty dla siebie. Po prostu żyć nie umierać. Tatuś potrafi się czasem postarać.

-Jak się czujesz jako osoba pełnoletnia?- zapytała Kennedy

-W sumie nic się nie zmieniło, alkoholu legalnie pić nie mogę, a co najgorsze nadal muszę mieszkać z ojcem-odpowiedziałam całkiem szczerze poprawiając się na leżaku

-Teraz nie mogą ci zabronić odwiedzania mnie, więc moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte-Trevor podniósł się do siadu na swoim leżaku i rzucił mi klucze

Spojrzałam na niego z niezrozumieniem.

-Możesz wpadać kiedy chcesz

Uśmiechnęłam się szeroko od razu do niego podeszłam zarzucając mu ręce na szyję i przytulając go.

-Najlepszy prezent!

Moi najbliżsi wiedzieli o mojej sytuacji w domu. Matka nas zostawiła, gdy byliśmy jeszcze dziećmi, a opiekę nad nami przejął ojciec. Z którym nie miałam dobrych stosunków i ciągle się z nim kłóciłam, ale to wszystko jest jego winą. Zawsze porównywał mnie do innych i nie pozwalał mi być sobą. A ja specjalnie się buntowałam i robiłam mu na złość.

Zbliżał się zachód i niebo przybrało różowe barwy. Cała nasza trójka rozmawiała popijając przy tym szampana. Wszystko byłoby idealnie...

-Słyszycie to?-Trevor odwrócił wzrok w kierunku brzegu

Blondynka również spojrzała w tamtym kierunku.

-Oni chyba chcą zwrócić naszą uwagę

-Nie możemy po prostu płynąc dalej-zapytałam nie robiąc sobie nic z ich rozmowy, dalej popijając drogi alkohol

Mój brat spojrzał na mnie z pod byka.

-Może potrzebują naszej pomocy

-To nie jest pierdolona bezludna wyspa. Dadzą sobie radę- przewróciłam oczami

Jednak chłopak nic sobie z tego nie robił. Podszedł do kapitana, aby tamten płynął w kierunku grupki osób. Po chwili dostrzegłam, że przy brzegu stoi piątka osób. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków.

-O cholera Trevor Verlice! Co ty tu robisz?!-krzyczał wysoki blondyn gdy podpływaliśmy do brzegu

-Lepszym pytaniem jest co ty tu kurwa robisz Xavier Reyes

Gdy podpłynęliśmy do mini portu, cała trójka zaczęła wchodzić na pokład. Złapałam w tym samym momencie wymowne spojrzenie ze swoją przyjaciółką. Po czym nic sobie nie robiąc założyłam okulary na nos i dolałam sobie alkoholu.

Bo już czułam że na trzeźwo nie da rady.

Cała zgraja władowała się na pokład, po czym zaczęliśmy odpływać. W głębi duszy liczyłam że wybiorą przód łodzi. Gdzie tam wszyscy przeszli na tył.

MY WORST NIGHTMAREOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz