Na ulicy pokątnej tego lata panował niezwykły gwar. Wszyscy biegali, a mieszkający pod czterema miotłami wychodzili na balkony lub na tarasy. Pogoda była tak piękna, że żal było siedzieć w domu. Jednak jeden z domów mieszczących się na pokątnej z całą pewnością nie był pusty. Przez okno można było zobaczyć dziwne światełka a co jakiś czas wydobywały się z niego najróżniejsze zapachy, czasem przyjemne, innym razem nie koniecznie. Na ulicę wzbiła się właśnie chmura gęstego, złotego dymu o zapachu przypominającym palącą się świece. Przechadzający się obok czarodzieje zatrzymali się z przerażeniem. Był to dość tajemniczy dom o którym zdążyło nagromadzić się całe mnóstwo plotek. Był on uważany jednak, za dom nieco ponad przeciętnie zarabiającej rodziny, ale nikt nie wiedział, że tak naprawdę jest w nim, poza uroczą skrzatką domową tylko jedna osoba - śliczna 13 letnia dziewczyna spędzająca w nim lato. Miała ona na imię Nina i właśnie opracowywała przepis na eliksir, który zaczynał świecić przy kontakcie z różdżką. Wpadła na ten pomysł czytając artykuł o różdżkach i dowiadując się, że są pewne magiczne istoty, które wyczuwają ich obecność przy niewielkiej odległości. Był to zdecydowanie najtrudniejszy eliksir jaki do tej pory stworzyła, ale byłby z pewnością bardzo praktyczny. Niestety tym razem nie udało jej się. Wszystko przez sowę, która wleciała do pokoju
- Hay Lin? - zawołała dziewczyna zdziwiona nagłym pojawieniem się zwierzęcia i przerwała mieszanie.
- Tak się cieszę, że jesteś. - zdążyła tylko powiedzieć i z kociołka wzbiła się gęsta chmura złotego dymu.
- Kurcze, zważyła się. Dobra, dodam jeszcze jedno skrzydełko ważki chabrowatej, powinno wzmocnić efekt. - i zwróciła się do sowy
- Połowa wakacji minęła kochana. Rodzice cię wymęczyli. Mają tyle sów, a i tak w wakacje nie dają rady bez ciebie. To co tam od nich masz? - sięgnęła po list przywiązany do nóżki sowy i odczytała go. Nie spowodował on w niej szczególnej ekscytacji, spodziewała się jego treści. Coś co jakby na chwilę przykuło jej uwagę to fragment, który zacytowała sówce.
- Ponieważ od teraz twoim domem wakacyjnym stanie się ulica pokątna uznaliśmy, że rozsądnym będzie jeżeli przeniesiemy cię do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. Jest to szkoła ciesząca się dużą renomą, jesteśmy przekonani, że będzie ci tam dobrze. A dalej tylko bla bla bla, nudne szczegóły. Czy oni nie mogą sami pisać do mnie listów, tylko muszą prosić o to sekretarkę? Myślą, że tego nie widzę? Ale szczerze to się cieszę, lepszy Hogwart niż Beauxbatons. Umówmy się, poszłam tam tylko dlatego, że chciałam spędzić wakacje u cioci Lucie. No i chciałam sprawdzić czy te plotki o Beauxbatons są prawdziwe. Najbardziej zaskoczyły mnie te nimfy co im śpiewają gdy jedzą, do dzisiaj nie mogę wyrzucić ich pieśni z głowy. Uczniowie tam byli strasznie denerwujący. Nie wiem czemu rodzice uważali, że się tam odnajdę. - opowiadała, a sowa wpatrywała się w nią dużymi, okrągłymi oczami.
- O, jest lista przyborów, które muszę kupić. Załatwię to jutro, teraz pora wrócić do mojego eliksiru. - odłożyła list na bok i tak jak planowała dodała skrzydełko ważki chabrowatej.
Kilka dni później dziewczyna dowiedziała się, że na ulicy pokątnej przebywa Harry Potter. Mimo, że nie śledziła na bieżąco sytuacji politycznej w Wielkiej Brytanii to nawet ją doszły słuchy o ,,chłopcu, który przeżył'' i by nie wprawiać innych w dyskomfort również zamiast Voldemort używała przydługiego ,,sam wiesz kto''. Była ciekawa jaki może być najsłynniejszy młody czarodziej w kraju i nieco częściej zaczęła opuszczać swój dom ku uciesze skrzatki załatwiając za nią sprawunki, chociaż i tak zawsze starała się być dobra dla skrzatów swojej rodziny, odciążając je raz na jakiś czas i dbając by żyło im się dobrze. Skrzaty za to ogromnie ją uwielbiały i czuły się wobec niej na tyle pewnie, że w razie jakiś przypadków złego traktowania informowały ją. Pewnego więc dnia robiąc niewielkie zakupy razem ze skrzatką zaszła do sklepu zoologicznego. Oczywiście swoją sowę już miała i nie była raczej zainteresowana kupieniem sobie jeszcze jednego zwierzaka, ale lubiła je po prostu oglądać. Zauważyła tam grupkę przyjaciół kupującą chyba najbrzydszego kota jakiego widziała. Nie tylko ona z resztą była tego zdania, bo rudy chłopak, któremu patrząc na ubrania z pewnością się nie przelewało odnosił się wobec niego jeszcze brutalniej. Uznała, że obserwowanie tej paczki jest zdecydowanie ciekawsze od przyglądania się zwierzakom, więc ruszyła za nimi. Szybko poznała ich imiona - Hermiona, Ron i ku jej wielkiemu zaskoczeniu Harry. Ten Harry którego tak chciała poznać. Szła w pewnym odstępie od nich do chwili gdy Harry przystanął oglądając witrynę sklepu z miotłami oraz akcesoriami do nich. Podziwiał błyskawicę, czemu Nina absolutnie się nie dziwiła. Sama dostała swoją na święta gdy jeszcze nie sprzedawano ich w Wielkiej Brytanii i uwielbiała tą miotłę. Przyspieszyła i również popatrzyła przez witrynę

CZYTASZ
Moje autorskie historie
FanfictionOglądając seriale często tworzyłam w nich własne postaci i postanowiłam się podzielić ich historiami. Jest tu Harry Potter, Inazuma 11, Awatar legenda Aanga, miraculum, boku na hero academia, totalna porażka