Cassandra - Hazbin Hotel

2 0 0
                                    

- No, to jaki masz plan odnośnie tej reklamy? Pamiętaj, że zawarliśmy pakt i tak jak mnie obowiązuje moja część tak ciebie twoja. Więc masz stworzyć dla nas reklamę z prawdziwego zdarzenia. - powiedziała zdenerwowana Vagie do Alastora
- Oczywiście, niczym się nie przejmuj. Ja zawsze dotrzymuję danego słowa. Sam co prawda nie jestem ekspertem od reklam, to nie moja profesja, ale znam kogoś kto jest.
- To czemu nie powiedziałeś wcześniej? Traciliśmy tylko czas, a ty sam wiedziałeś, że nie stworzysz dobrej reklamy naszego hotelu. -
- Rozrywka moja droga.
- A czego innego ja się spodziewałam.
- Dobre pytanie. Musimy na nią chwilę poczekać. A tak poza tym to gdzie jest Charlie?
- Ma zebranie z Niebem w sprawie naszego projektu. A co to ma do rzeczy?
- Poczekamy na nią. W końcu to główna postać, bez niej ta reklama się nie uda. - Vagie nie do końca kupowała wytłumaczenie Alastora, ale nie miała czasu się nad tym namyśleć, bo Charlie wróciła w średnio dobrym nastroju, chociaż nie chciała nikomu mówić o co chodzi. Vagie na prośbę Alastora zebrała wszystkich w holu
- Dobrze, A więc zgodziłem się zrobić dla nas nową reklamę. W tym celu potrzebujemy wsparcia, więc sprowadziłem moją znajomą. Poznajcie... - i otworzył drzwi za którymi stała szarowłosa dziewczyna z czarnym beretem na głowie. Weszła ona ale po szybkim zlustrowaniu wszystkich obecnych wzrokiem wyszła zamykając drzwi. Po kilku sekundach znów weszła zdenerwowana
- Alastor, co to kurwa ma być. Ja mam wam z tego zrobić reklamę? Sprzęt jest kompletnie beznadziejny, może i jestem zdolna, ale nie jestem cudotwórcą. No i ekipa. I oni mają wystąpić w profesjonalnej reklamie? Kogo tu mamy - jebanego kota alkoholika, laskę z rozdwojeniem jaźni, ciebie czyli psychola z potwornie urażonym ego, szmatę, albo szmaciarza, sama już nie wiem, emo z tragiczną przeszłością i ... - w tym momencie zatrzymała się na Charlie i po chwili wpatrywania się w nią w ciszy powiedziała
- Jak masz na imię?
- Charlie. - odparła
- Dobra, zrobię wam tą reklamę. Cudu nie gwarantuję, ale spróbuję. Ale dla twojej informacji robię to tylko dlatego, że czuje się w obowiązku wesprzeć jedyną obiektywnie dobrą osobę w piekle. - cała sytuacja była tak szybka i dziwna, że nikt nie wiedział co odpowiedzieć. Po chwili Alastor wytłumaczył
- To Cassie.
- Opowiadałeś jej o nas, czy ...
- Jeśli chodzi o to, że z miejsca was podsumowałam, to nie. Wasze charaktery można wyczytać w ułamku sekundy. Zwłaszcza jeśli czasami ogląda się telewizję można o części z was dowiedzieć się niemal wszystkiego. - ostatnie zdanie z całą pewnością było skierowane personalnie do Angel Dusta, jednak on jak zawsze nic sobie z tych słów nie robił. Charlie postanowiła załagodzić atmoswerę i oprowadziła Cassandrę po hotelu. Przedstawiła jej też wszystkich
- To jest Husk, to Nifty, to Angel, to Vagie, Alastora już znasz. - jednak dziewczyna nie słuchała, a rozglądała się za dobrym pomieszczeniem do nagrywania. W końcu znalazła dogodne i przy pomocy Alastora nakręciła reklamę. Pewnie byłoby ją stać na więcej, ale i tak była naprawdę nie najgorsza, a Charlie była nią wręcz oczarowana
- Jakie to świetne. Teraz na pewno przyciągniemy tłumy nowych dusz.
- Nie nakręcałabym się aż tak. Jak chcecie to mogę załatwić dla was coś jeszcze... - odparła od niechcenia
- Wieczorem organizują taką galę. Jak na standardy piekła będzie całkiem cywilizowanie i z dużą ilością elit. Rozdacie tam ulotki czy coś. - oczywiście skorzystali z tej możliwości i jeszcze tego wieczoru razem z Vagie i Charlie pojechała na bankiet. Nie było tam ani nakrotyków ani rur, co było bardzo rzadkie. Nie przychodziły tam pospolite demony, a śmietanka. Charlie była wzruszona tym, że są jeszcze miejsca gdzie demony potrafią się bawić w cywilizowany sposób, prawie jak w Niebie, ale Cassandra przez to, że nie pierwszy raz tam była widziała te wszystkie subtelności w mimice czy gestykulacji osób tam będących i zdawała sobie sprawę, że może i są to demony z manierami, ale dalej demony i to potężne, które podczas tych spotkać szantażują, zawiązują sojusze i wiele więcej. Pomagała w rozdawaniu ulotek, za co oczywiście zaraz zaczęto ją obgadywać, ale miała to gdzieś. I tak nie zależało jej na towarzystwie tych wszystkich osób. Gdy wracały do hotelu postanowiła zadać Charlie pytanie
- Słuchaj, a znajdzie się miejsce w waszym hotelu dla jeszcze jednej osoby?
- Naprawdę, chcesz u nas zamieszkać? Oczywiście, chętnie cię przyjmiemy. - uradowała się. Gdy dojechały Cassie poszła odwiedzić Alastora
- Cześć. Zrobiłam tą reklamę, więc jesteśmy kwita. Wiedziałeś, że Charlie mnie do tego przekona.
- Powiedzmy, że obstawiałem, że jak zajrzysz w jej duszę to i ciebie zasłodzi.
- Tylko masz nic nie mówić o tej mocy, jasne.
- A to czemu? - odparł z szerokim uśmiechem
- Dobrze wiesz czemu. - powiedziała i mina lekko mu zrzędła
- Tak poza tym to cały nasz układ w sumie mi się ostatecznie nie opłacał, dzisiaj właśnie straciłam uznanie wielkich elit piekła i raczej do nich nie wracam. - kontynuowała
- No cóż, to był twój wybór. Chociaż na twoim miejscu bym tego nie robił.
- Nie potrzebuję uznania bandy pseudo ucywilizowanych chujów. Mogłam nie dotrzymać swojej części umowy, wiesz że gdybym chciała to by mnie nie dosięgła, więc doceń, że tego nie zrobiłam. Zostanę w tym hotelu na jakiś czas, więc lepiej nic nie kombinuj.
- Aż tak się obawiasz tego, co mogę zrobić, że chcesz mnie mieć na oku?
- Nie schlebiaj sobie, to tylko dodatek. Mam znacznie ważniejszy cel. - powiedziała i wyszła bez słowa pożegnania. Miała iść już do przydzielonego jej pokoju, ale gdy mijała ten zgodnie ze słowami Charlie należący do Angel Dusta silne negatywne emocje nie pozwoliły jej tak po prostu go ominąć i zaciągnęły ją do środka. Angel leżał na łóżku i przeglądał telefon zdenerwowany. Gdy weszła schował go od razu pod poduszką
- Po co przyszłaś?
- Spokojnie, nie do ciebie, tylko do twojej świnki. - powiedziała. Zwierzątko podeszło do niej ciesząc się z nowego towarzystwa. Widać było, że od razu polubiło dziewczynę. Głaskała je chwilę nie zwracając kompletnie uwagi na Angela aż nagle zerwała się na nogi i wyciągnęła jego telefon spod poduszki. Siedziała przy samym łóżku, więc zanim zdążył zareagować już go miała. Nie był wyłączony a na ekranie było dużo głosówek od jakiegoś typa. Jedna z nich leciała właśnie na wyciszonej głośności, więc szybko pogłosiła słuchając jak prosi on Angela by do niego wrócił, a potem kolejną w której z kolei groził mu wymordowaniem całej rodziny. Musiała jednocześnie manewrować telefonem, bo chłopak usiłował go odzyskać. Sprawiało jej to jakąś dziwną satysfakcję. Nawet gdy odsłuchała kilka kolejnych dalej nie zamierzała oddać Angelowi telefonu i zaczęła sypać też przykrymi słowami
- No nieźle, nie spodziewałam się że taka szmata jak ty ma tylko jednego sugar daddy. Pewnie było więcej, ale ich wymordował. Widzę, że się tymi głosówkami zdenerowowałeś, no kurwa biedny, pokrzywdzony porngwiazdor. Sam sobie zgotowałeś ten los, więc teraz żyj z tym, bo zasłużyłeś. - słowa same się z niej lały i już wiedziała skąd to wszystko. Przypominał jej fagasów jej ojca. Zawsze miała ochotę tak porządnie ich zwyzywać, nigdy nie mogąc i stąd tyle satysfakcji miała teraz. Ani trochę nie miała zamiaru tego chamować. I tak jak nazwanie go szmatą w obecności wszystkich spłynęło po nim jak po kaczce, tak teraz wydawał się naprawdę zdenerwowany. Na koniec kopnęła go w jaja, albo przynajmniej w miejsce gdzie powinny one być, rzuciła telefon na podłogę i wyszła. Podczas kolejnych dni mieszkania w hotelu hazbin dalej dokuczała Angelowi. Jednak pewnego dnia wszystko to się zmieniło. Po tym jak Husk wyrzucił wszystkim mieszkańcom hotelu co o nich myśli, w tym Cassandrze stwierdzając, że jest laską która sama nie wie o co jej chodzi i najwyraźniej uważa, że wszystkie jej problemy rozwiąża się tak po prostu same z siebie. Miał rację, ale oczywiście nie przyznała mu tego. Wtedy do Angela ktoś zadzwonił. Reszta niespecjalnie się tym przejęła, ale Cassie widziała jak nerwowo rusza rękami. Potem powiedział, że musi iść i mimo nalegań Charlie opuścił hotel. Ta jednak się nie poddawała i miała zamiar pójść prosto do pracy Angela, czyli planu filmów porno i załatwić mu wolne domyślając się, że właśnie tam się udał. Cassandra z jednej strony chciała olać to, ale z drugiej nie była w stanie. Wiedziała, że chłopak idzie nagrać kolejny film porno i miała zamiar właśnie tam, przy wszystkich wygarnąć mu co myśli o takich jak on. Gdy jednak tam dojechały i trafiły na reżysera - Valentino przeraziła się. Był to nieuzasadniony lęk, ale sprawił, że zrezygnowała ze swojego planu. Nie należała do strachliwych osób, ale ten mężczyzna wywoływał w niej panikę. Gdy usłyszała od niego
- Angel, mogę cię prosić na momencik? - w jednej chwili wszystko stało się jasne. Walczyła z myślami, ale w końcu udała się po cichu w stronę garderoby. Chciała obronić Angela, co prawda nie miała pojęcia jak, ale musiała coś zrobić, jednak zanim otworzyła drzwi usłyszała odgłosy bólu Angela i groźby Valentino. Stanęła jak sparaliżowana. To wszystko przypominało jej życie na Ziemi. Czuła się jakby właśnie wbrew jej woli odegrano na jej oczach najboleśniejsze chwilę jakie przeżyła. Serce waliło jej z przerażenia aż w końcu zwiała. Właśnie wtedy Angel wyszedł mając zamiar zgodnie z poleceniem Vala wyrzucić obie dziewczyny, ale jej już nie musiał. Charlie była zdezorientowana, ale mimo że próbowała ani od Angela, ani od Cassandry niczego się nie dowiedziała. Tamtego dnia po raz pierwszy od wielu lat Cassie nie była w stanie zasnąć. Wspomnienia o których niemalże już zapomniała ożyły i doprowadzały ją do łez. W końcu po wielu przesiedzianych bezsensownie nocnych godzinach lekko już nieprzytomna wyszła z łóżka i udała się do Angela. Właśnie jego towarzystwo było jej w stanie pomóc. Gdyby była w pełni świadomości zastanowiła by się nad tym, ale jej mózg był tak zmęczony, że po prostu zaakceptował ten pomysł. Nie spał on, dobrze wiedziała dlaczego
- Cześć Angel.
- Hej, co tu robisz?
- Nie mogę spać. Trochę mi głupio, ale mogę przenocować dziś u ciebie? - było to dziwne i pewnie by się nie zgodził, ale sam pomyślał, że może mu to pomóc zasnąć. Leżeli jakiś czas bez słowa dalej nie będąc w stanie zmrużyć oka aż zaczęli rozmawiać. Cassandra zaczęła
- Dlaczego tak właściwie wprowadziłeś się do hotelu?
- Bo Charlie powiedziała, że będę mógł mieszkać za darmo.
- W sumie dobry powód. A cieszysz się, że tu trafiłeś?
- Nie jest źle.
- To prawda. To fajne, bezpieczne miejsce.
- Dobra, nie pogrywaj ze mną. Wiem, że słyszałaś moją rozmowę z Valem i dlatego teraz jesteś dla mnie miła. Nie potrzebuję twojego współczucia.
- To nie współczucie. To zadośćuczynienie.
- Co?
- Mogę ci coś opowiedzieć, tylko masz mi przysiąc, że nikomu o tym nie powiesz.
- Co takiego?
- Najpierw przysięgnij.
- Przysięga bez podpisania umowy raczej nie jest zbyt wiele warta ze strony demona, ale okej, przyrzekam.
- Nie mówiłam nikomu z was jak umarłam. Mój ojciec był znanym filmowcem. On i moja mama teoretycznie byli małżeństwem, ale ostatnie czego można było doświadczyć w moim domu to miłość. To znaczy między moimi rodzicami, bo mój tata cały czas sprowadzał jakiś nowych typów. Ale rzadko przychodził z nimi do domu, w sumie sam też rzadko tam przychodził. Mogłam w zasadzie zawsze go znaleźć gdy chciałam, bo albo był w swoim studiu nagraniowym, chociaż tam wolałam nie chodzić albo w klubie. Moja matka tym czasem upijała się by jakąś o tym zapomnieć. Znasz dziecko, które w wielu 10 lat byłoby w stanie samo zrobić sobie obiad, samo pilnować by lekcje były codziennie odrobione i samo chodziło do lekarza podczas choroby? Ja musiałam robić to wszystko. Mimo, że mój tata był znany mieszkaliśmy w zwykłym bloku, całą kasę on wydawał, na pewno domyślasz się na co. Nie chciałam tam wchodzić, bo albo dołowałam się widokiem pijanej matki, albo byłam bita przez ojca, lub jego facetów. Nieraz ojciec próbował mnie też zgwałcić, ale zawsze udawało mi się uciec. Prawie zawsze. Chowałam się wtedy w małym boksie w piwnicy, gdzie ludzie trzymali niepotrzebne rzeczy. Urządziłam tam sobie całkiem przytulne miejsce. To tam właśnie zmarłam. Mam nadzieję, że nie znalazło mnie żadne dziecko, bo inaczej jego rodziców czeka długie i nieprzyjemne tłumaczenie co to znaczy samobójstwo. - próbowała się uśmiechcąć, ale nie wychodziło. Po chwili spojrzała na twarz Angela, który płakał i sama tak się rozpłakała. Płakali tak naprawdę długi czas a potem atmoswera odrobinę się rozluźniła. Jak zawsze po silnych emocjach nastąpił spokój i zmienili temat na weselszy. Przegadali prawie całą noc, bo okazało się że zadziwiająco wiele ich łączy. Cassandra na chwilę kompletnie zapomniała o tym jak wcześniej nienawidziła Angela. Gdy nastał dzień i pozostali mieszkańcy hotelu zauwarzyli, że ta dwójka nagle zaczęła się ze sobą dogadywać byli zdziwieni. Kolejnej nocy gdy Cassie leżała w łóżku przyszedł do niej Angel. Przesunęła się, żeby zrobić mu miejsce i tym razem to on zaczął rozmowę
- Słuchaj, mówiłaś mi, że to, że jesteś miła to zadośćuczycienie. O co ci chodziło?
- Źle cię oceniłam. Nienawidziłam cię, bo widziałam w tobie tych wszystkich facetów mojego ojca. Sam chyba rozumiesz dlaczego. Ale gdy usłyszałam twoją rozmowę z Valentino zrozumiałam, że przypominasz raczej mnie niż ich. Chociaż to też nie w pełni, wiadomo.
- Heh, wiem.
- Powiedz mi, skąd w zasadzie takie zachowanie u ciebie? Chyba wiesz co mam na myśli. Można by pomyśleć, że obecny stan ... podoba ci się, a wiem, że tak nie jest.
- To czysta gra. Gdy odgrywam dziwkę czuję jakby to ta dziwka zawarła ten pakt, brała udział w tych filmach, a nie prawdziwy ja. Wtedy jest mi trochę lżej. Co zabawne kiedyś byłem taki normalnie, bez udawania. Ale zawarcie tej umowy uświadomiło mi, że to nie zabawa, za którą nigdy nie poniosę odpowiedzialności. Są takie momenty, że chcę to wszystko robić, ale potem znowu dostaję po łbie skutkami. Może kiedyś w końcu dostanę nimi na tyle mocno, że czegoś się nauczę. -
- To, że mówisz te słowa dowodzi, że już coś zrozumiałeś. - odparła. Rozmawiali jeszcze chwilę, ale po wczorajszym całonocnym gadaniu byli zmęczeni, więc poszli spać. Następnego dnia Cassandra wstała jako pierwsza. Spojrzała na Angela i pogłaskała go po ramieniu uśmiechając się. Nagle jednak radość zniknęła z jej twarzy i cofnęła rękę
- Co ja wyprawiam? Przecież obiecałam sobie, że nigdy się nie zakocham, nie chcę skończyć jak matka. A nasza relacja jest skazana na wielką, spektakularną porażkę. Poza tym ja tu nie mogę już długo zostać, eksterminacja się zbliża, a jak mnie tu zobaczą to po mnie. Nie powinnam ryzykować, skoro wiem, że mogę tylko stracić. Lepiej odejdę jak najszybciej, żeby nie było mi bardziej żal niż teraz jest. - wzięła tylko kilka najważniejszych rzeczy i miała opuścić pokój, ale jednak nie chciała tak bez słowa zostawić Angela, więc napisała mu liścik ,, muszę na jakiś czas wyjechać. Wiem, że bardzo nagle, przykro mi, że tak wyszło. Pozdrów wszystkich ode mnie i do zobaczenia za niedługo, mam nadzieję. " spojrzała na Angela ostatni raz i wyszła. Gdy znalazła się na całkowitym odludziu pojawiły się u niej skrzydła i wzbiła się w powietrze. Robiła to raz na jakiś czas od kilku lat. Po swojej śmierci mieszkała w Niebie spokojnie nie myśląc o przeszłości, jak z resztą każdy tam. Trwało to do chwili gdy pojawiła się tam jej matka. Było to dla niej niesamowicie dziwne, nie spodziewała się, że którekolwiek z jej rodziców zasłuży na Niebo. Nie chciała z nią rozmawiać, ale ona uparcie nalegała i w końcu dostała od Cassandry chwilę
- Wiem, że rzadko ci to okazywałam, ale naprawdę zależało mi na tobie. Po prostu często, no dobra, prawie zawsze żal i poczucie, że jestem nikim było zbyt wielkie i zatapiałam je w alkoholu. Gdy policjanci poinformowali mnie, że zostałaś zamordowana zdecydowałam się na terapię. Poza tym zaczęłam częściej chodzić do kościoła, głównie modląc się za ciebie. Gdy miałam gorsze tygodnie potrafiłam przychodzić tam codziennie i przez godzinę odmawiać różaniec. Udało mi się nawet znaleźć pracę. Nie obchodziło to twojego ojca do chwili gdy oznajmiłam mu, że chcę rozwodu. Pobił mnie na śmierć, ale jak widać odkupiłam swoje winy. Nie wiesz nawet jaka jestem szczęśliwa, że w końcu będę miała szansę naprawić swoje błędy i być dla ciebie dobrą matką. - Cassandra po tych słowach rozpłakała się jak dziecko. Było to dla niej jak sen. Może i jej relacja z matką nie stała się idealna, ale dzięki jej wyrozumiałości i chęcią mogły w końcu nazwać się prawdziwą matką i córką. Wtedy pojawiła się kolejna myśl, że może, skoro mama zmieniła swoje postępowanie to ojciec również i że jeszcze jest szansa by stworzyli prawdziwą rodzinę. Czekały na niego, a gdy było już pewne, że nie żyje i dalej nie było go w Niebie z początku straciła nadzieję, ale potem przyszedł jej do głowy pomysł
- Wiem, że jest w piekle i że go z stamtąd nie wydostanę, ale chcę go chociaż zobaczyć. Chociaż wiedzieć co u niego, czy żałuje. - wiele osób uznałoby to za głupie i raczej takiemu człowiekowi życzyłoby wszystkiego co najgorsze, ale Cassandra marzyła o prawdziwej, szczęśliwej rodzinie całe życie i teraz była o krok bliżej i naprawdę była gotowa wybaczyć ojcu wszystko jeśli by tego chciał. Tak się składało, że jeden z najważniejszych aniołów w Niebie - Rafael miał u niej mały dług wdzięczności i wykorzystała to by bezpiecznie przedostać się do piekła. Ojca nie znalazła, za to wielu mu podobnych jak najbardziej i wtedy zrozumiała dlaczego oni nie trafiali do Nieba. Początkowy entuzjazm zgasł w niej, bo po całym czasie spędzonym wśród dobrych ludzi bez szczególnego rozpamiętywania przeszłości zobaczyła znów na własne oczy jak okrutni i obrzydliwi potrafią być ludzie. Sama już nie chciała odkupienia swojego ojca, ale wiedziała, że ta nadzieja daje wielką radość jej matce, która jak to typowa osoba w toksycznej relacji wciąż wierzyła, że naprawdę jest dla niego szansa. Pobyt w piekle był dla Cassie mimo wszystko jakiś dziwnie przyjemny. W Niebie zawsze czuła się dziwnie, zbyt sterylnie, jakby zamknięto ją w utopii. Tutaj widziała rzeczywistość znacznie blizszą temu co znała - obskurne kamieniczki, wszechobecne dragi i wiele więcej. Zaczęła robić sobie więc raz na jakiś czas takie wypady by trochę odreagować. Brzmi to zaskakująco, ale to trochę tak jak z żołnierzami po wojnie. Gdy twoja codzienność odbiega od normalności i trwa to długi czas gdy się to zmienia czujesz się dziwnie, jakby wszystko nagle było inaczej i ciężko ci się przystosować. Starała się, już nie dla siebie, ale chociaż dla mamy robić cokolwiek by odnaleźć tatę. Stąd pomysł by dostać się do elit piekła, bo nawet jeśli on by do nich nie należał, to może ktoś by go kojarzył. Było to jednak szukanie na ślepo, bo przecież nawet nie wiedziała jak teraz wygląda, a jego imię nic nie pomagało. Pewnego dnia natknęła się w telewizji na wywiad z córką Lucyfera, czyli Charlie. Opowiadała ona o hotelu w którym demony mogą dostąpić odkupienia. Wtedy w końcu jej plan stworzenia szczęśliwej rodziny nabrał jakiegoś kształtu. Do tej pory po prostu chciała znaleźć tatę, bo bez tego w końcu nic dalej nie zrobi, a potem liczyć, że coś wymyśli, ale teraz miała konkretny pomysł jak go odkupić by również trafił do Nieba. Myślała, że skoro córka władcy piekła tak mówi, to raczej ma ona rację i jest to możliwe. Nie wiedziała jeszcze, że tak naprawdę to nikt nie wie, czy to się uda. Miało być prosto - demony masowo będą się zapisywało do hotelu, w końcu znajdzie się wśród nich i jej tata, uda się go odkupić i happy and, a okazało się, że cały hotel nie ma żadnego pomysłu jak tego dokonać, ani nawet nikt nie ma pojęcia, czy ma to sens
- Nie po to tam schodziłam, zdecydowanie nie. - myślała lecąc spowrotem do Nieba. Musiała wrócić przed eksterminacjami by nie narażać się na odkrycie. Oczywiście bała się bardzo o cały personel hotelu hazbin, ale uważała, że ludzi związanych z księżniczką piekła raczej nie tkną. Starała się żyć w Niebie jakby nigdy nic, ale dużo myślała i niektórzy zaczynali to dostrzegać. Gdy dowiedziała się od Rafaela, że Charlie i Vagie pojawiły się w Niebie i będą rozmawiać o swoim planie na odkupienie grzeszników przekonała go, żeby zabrał ją tam. Bała się odkrycia, ale Charlie raczej skupiała się na innych zebranych, poza tym musiałaby się z tej odległości dobrze przyjrzeć, żeby rozpoznać Cassandrę, która oczywiście w Niebie miała zupełnie inny strój i była bez beretu. Gdy na wielkiej kuli przedstawiono co dzieje się u Angela by pokazać jego postępy na dowód, że plan odkupienia ma sens i usłyszała jak chłopak odgraża się Valentino, że mimo ich umowy poza studiem może robić co chcę musiała mocno powstrzymywać się od płaczu. Wiedziała ile muszą go kosztować te słowa. Mimo to pozostali zebrani nie byli tego zdania z wyjątkiem Emily, która próbowała przekonać wszystkich do racji Charlie. Gdy Adam przypadkiem wygadał się o eksterminacji patrząc na reakcję dziewczyny było jej głupio. Gdy przybyła do piekła oczywiście szybko dowiedziała się o eksterminacji, ale nie miała tyle odwagi co Emily i wiedziała, że nic nie wskóra w tej kwestii, mimo że ta wiedza bardzo zmieniło jej pogląd na Niebo i sprawiła, że czuła się tam jeszcze bardziej niekomfortowo. Dopiero wtedy gdy Adam zagroził śmiercią mieszkańcom hotelu hazbin postanowiła działać. Myślała o wciągnięciu w to Emily, ale Serah przekonała dziewczynę by nie sprzeciwiała się eksterminacji, bo inaczej skończy jako upadły anioł, więc zrezygnowała z tego. Udało jej się zdobyć strój egzorcysty i czekała na dzień eksterminacji. Wiedziała, że infiltracja od wewnątrz to najlepsze, co może zrobić. Poza tym starała się rozkminić w jaki sposób można zabić anioła. To, że jest to możliwe, to wiedziała, słyszała o tym, że jakiś czas wcześniej znaleziono martwe ciało anioła w piekle. Po przepytaniu w dyskretny sposób wielu mieszkańców Nieba zdobyła informację o istnieniu anielskiej broni i odetchnęła z ulgą. Ona nie miała zamiaru zabijać, ale wiedziała, że jeśli Anioły nie zobaczą śmierci jednego z nich i to kogoś ważnego, to nigdy się nie cofną i będą atakować aż wymordują wszystkich. W końcu nadszedł dzień eksterminacji i razem z egzorcystami Cassandra zeszła do piekła. Bariera ochronna stworzona przez Alastora spowolniła ich, ale udało się ją przebić. Wszyscy byli tak zajęci walką, że nie zwracali na nią uwagi, a ona w popłochu szukała Angela. Tylko on ją w tej chwili interesował, wiedziała, że reszta jakąś da radę. Gdy w końcu go znalazła atakowanego przez jakiegoś anioła z początku udawała, że chcę mu pomóc, ale potem stanęła po stronie Angela spychając na tamtego anioła gruz. Chłopak z początku był w szoku aż zdjęła maskę egzorcysty
- Cassandra? - powiedział nie ukrywając zdziwienia
- Mówiłam, że tylko coś załatwię i wrócę. - uśmiechnęła się
- Jesteś aniołem?
- Wow, co za spostrzegawczość.
- A więc przez cały ten czas byłaś w Niebie?
- Chciałam przeczekać eksterminację i wrócić. Myślałam, że przez wzgląd na Charlie nie zabiją was, ale gdy usłyszałam, jak Adam mówi, że to właśnie od was zaczną nie mogłam czekać bezczynnie. Możemy tego nie przeżyć, a z całą pewnością nie obędzie się bez konsekwencji, dlatego chcę, żebyś coś wiedział. - i pocałowała go
- Słyszałam jak buntujesz się wobec Valentino. Tak naprawdę to była jedyna rzecz której pragnęłam od kiedy się poznaliśmy. Wiem ile musiało cię to kosztować i tym bardziej jestem z ciebie dumna. - dodała
- To wszystko dzięki tobie. - powiedział i znów się pocałowali
- Wiem, że będzie naprawdę ciężko nam stworzyć zdrową relację, ale mam to gdzieś. Kocham cię.

Moje autorskie historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz