Nie mam pojęcia ile czasu minęło. Obudziłam się na tym samym miejscu tortur na którym siedziałam. Zobaczyłam, że moje palce są niestarannie obwinięte w materiał. Czułam, jak pulsują. Bałam się nimi poruszyć w jakikolwiek sposób bo nie chciałam sprawiać sobie dodatkowego bólu. Na moich ubraniach zauważyć można było zaschniętą krew z nosa. A przynajmniej wydaje mi się ze to krew z nosa. Chociaż, jak dla mnie może to być krew z czegokolwiek, w końcu tyle jej tu jest.
– Wyspana? - zapytał jakiś męski głos. Chyba ktoś stał za mną.
Spięłam się. To na pewno nie był Michel. Wolałabym Michaela. Jest psychopatą, ale przynajmniej wiem czego mogę się po nim spodziewać i wiem, że na pewno mnie jeszcze nie zabije. Michael ma w brew pozorom łagodniejszy głos od tego który słyszę teraz. Czuje się nie komfortowo nie widząc kto stoi za mną. Moje ciało całe się spięło, a ja już tylko czekałam aż znów zacznie mnie ktoś torturować. Moja głowa intensywnie myślała nad tym kto stoi za mną, bo byłam wręcz pewna, że znam ten głos.
– Michel mówił, że głosu ci zabrakło. - powiedział, po czym złapał mnie za ramiona. Miał duże i silne ręce, a na nich zdążyłam zauważyć charakterystyczny tatuaż - krzyż pomiędzy kciukiem, a palcem serdecznym. Po mimo tego, ze znam ten tatuaż, nadal nie jestem pewna do kogo należy.
Uświadamiając sobie, że te jego ręce mógłby mnie w sekundę udusić przeraziło mnie. Zaczęłam głośniej oddychać, tak jak by miały to być ostatnie łyki powietrza. Zobaczyłam, że osoba za mną bierze swoje łapska z moich chudych ramion i podchodzi tak, żebym mogła go zobaczyć.
– Dylan Parker. - byłam pewna, że nie powiedziałam tego na głos.
Dylan był bardzo specyficzną osobą i czasami miałam wrażenie że ma jakieś rozdwojenie jaźni. Jednego dnia, potrafił wręcz zarywać do mnie, zaś drugiego widziałam w jego oczach tylko pogardę i obrzydzenie. Jeśli pamięć mnie nie zawodzi, a niestety wszystko pamiętam - to nie znam bardziej popapranej osoby z tego świata.
– Gratulacje sekretareczko, pamiętasz moje imię. - powiedział z spokojem. Miał coś dziwnego w oczach, i nie nie była to jakaś substancja. To była emocja. Miałam problem z odczytaniem jaka.
Sekretareczka. Dlaczego każdy tak na mnie tu mówi? Znaczy, okej. Byłam tu poniekąd sekretarką, a potem zjebało się wiele rzeczy. Ale to nie jest coś do czego chce na razie wracać. Czy sekretareczka to jakieś ich wyzwisko na mnie?
Chwilowa cisza panowała w pomieszczeniu. Ja nie miałam ochoty się odzywać. Najzwyczajniej w świecie nie miałam na to siły. Cała twarz mnie bolała, nie wspominając już o ręce. Widziałam, jak tęczówki chłopaka bez przerwy przyglądają się mojej twarzy. Nie umiałam z jego twarzy wyczytać emocji. A może nie chciałam?
Nagle chłopak poderwał się z miejsca, na co ja podskoczyłam i od razu całe moje ciało spięło się. Podszedł do mnie i bardzo zmniejszył odległość między nami. Teraz, mogłam widzieć jego twarz z odległości z której nigdy nie chciałam widzieć. Bałam się tego co chłopakowi może przyjść do głowy, więc postanowiłam przerwać śluby milczenia.
– Przestań. Co robisz?
– Wiedziałem, że to na ciebie podziała. - uśmiechnął się lekko i odsunął. – Jebiesz gównem. - dodał. I co ja mam z tym faktem zrobić?
– Porwaliście mnie. Po co? - wreszcie zdobyłam się na odwagę zapytania, przy okazji ignorując to co wcześniej powiedział. Nie było sensu odpowiadać na to w jakikolwiek sposób.
– Wstawaj. - rzekł po czym podszedł do mnie i zaczął odwiązywać mnie. – Czas na kąpiel. - jak widać konwersacja i wzajemne słuchanie się nie wychodzi nam za bardzo.
CZYTASZ
FALLEN
RomanceCzy to nie przerażające, jak jeden błąd, jedna sytuacja, pozornie głupia i nie istotna, ciągnie za sobą koszmarne konsekwencje? Takie sytuacje nazywane są ,,efektem motyla", ale dlaczego? Motyle są piękne i takie delikatne... kompletnie nie pasują...