10 ,,prosze, nie zapomnij o mnie"

4 0 0
                                    


Dochodziła godzina trzecia w nocy, a to miasto tak jak by zaczynało dopiero żyć. Ludzi w klubie którego nazwy nie zapamiętałam robiło się coraz więcej. Stałam na tyłach budynku, na niewielkim tarasie, dopalając swojego papierosa. Zimne powietrze muskało moje gołe ramię, a blask księżyca próbował dodać otuchy. Dzisiejszego dnia byłam chyba bardziej zestresowana niż poprzedniego. Bałam się, że znów zapomnę dlaczego tu jestem i co muszę zrobić.

Zastanawiałam się, dlaczego nikt z tej całej grupy pseudo mafijnej nie chce mi wprost wyjaśnić niczego. Mówią tylko jakieś skrawki i liczą, że to mi wystarczy.
Dlaczego przejmują się jakąś nie znaczącą, słabą dziewczynką?
Nigdy nie powiedziałam nic żadnym organom ściągania, siedziałam cicho. Więc dlaczego? Dlaczego chcą zemsty? Nie sądzę by moje zniknięcie dużo zmieniło w ich interesach. Byłam tam tylko zwykłym popychadłem który z przymusu wykonywał ich polecenia.

Wyrzuciłam niedopalonego papierosa. Straciłam ochotę na palenie. Oparłam się o zimną, metalową barierkę i spojrzałam na czyste, bezchmurne, nocne niebo. Ludzi dookoła mnie było niewiele. Jakaś parka obmacująca się w koncie tarasu i grupka czterech kobiet. Wszyscy wyglądali za trzeźwo żeby coś im sprzedać.

– Joseph! - usłyszałam krzyk kobiety z oddali. Wzdrygnęłam się na to imię. Niosło za sobą tyle wspomnień...

Mimo wolnie podążyłam wzrokiem za głosem, z głupią nadzieją, że to mój Jo. Wiedziałam, że to niemożliwe, a chłopak od dawna na pewno nie żyje. Ale jednak. Ta durna nadzieja.

– Posłuchaj mnie Ashley. - zaczął łapiąc mnie za ramiona. Byłam nieobecna. Nie miałam siły by spojrzeć chłopakowi w oczy. – Zaczynając od dziś, nie możemy się już nigdy zobaczyć. - wręczył mi do rąk plik jakichś dokumentów. – To twoje dane Jess.

– Boje się. - wydukałam wbijając sobie mocno paznokcie w łokieć. Co teraz będzie?

– Wiem, że się boisz słońce. - uśmiechnął się ponuro. – Ale dasz radę. Wierzę w ciebie.

– Zobaczymy się jeszcze? - spojrzałam nareszcie na jego twarz. To był błąd. Jego oczy były tak cholernie smutne i przepełnione beznadzieją.

– Wiesz przecież, że nie. Musisz zapomnieć, czy nie tego właśnie chciałaś? - jego oczy zrobiły się szklane. Tak bardzo chciałam go teraz pocałować. Ale wiem, że nie mogę. To nie poprawi mojego samopoczucia. Znaczy, poprawi, ale potem zostawi mnie z jeszcze gorszym.

– Chciałam uciec z waszego świata... ale nie od ciebie. - w moich oczach zbierały się ciężkie łzy.

Z jednej strony, czułam cholerną ulgę, że udało mi się uciec nim było za późno. Że będę wolna, będę żyła podobnie jak wcześnie. Lecz z drugiej... czym był świat bez niego? Bez jego głupich tekstów, żartów i gestów. Czułam, jak bym straciła część mnie. Kawałek mojej duszy został zabity przez chłopaczka z tak paskudnego środowiska.
Z światka przesiąkniętego złem i rozpaczą.

– Kocham cię. - powiedział łamiącym się głosem.

Mówił te słowa tak często... I z taką łatwością, a ja? Nigdy nie umiałam odpowiedzieć mu ,,ja ciebie też". Uważałam, że tych słów nie używa się do pierwszych lepszych napotkanych osób, a do tych którzy sobie na to zasłużyli. Dlatego też, zawsze po prostu uśmiechałam się gdy je wypowiadał. Nie wiedziałam, czy go kocham. Lecz skoro już nigdy mamy się nie zobaczyć...

– Ja ciebie też. - wtedy wszystko się we mnie rozpadło.

Uświadomiłam sobie, że to koniec. Że już nigdy nie będzie dane się nam spotkać. Fakt ten rozdzierał mnie na małe kawałki. Wielka gula zebrała się w moim gardle.

FALLENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz