7 ,,placki bananowe"

2 0 0
                                    

Skoro nie jestem tutaj więźniem, to dlaczego nie pozwolą mi wrócić do mojego mieszkania i z tamtąd odkupić swoje winy?
Przecież nie ucieknę. Musiałabym chyba wyjechać na drugi koniec świata żeby mnie nie znaleźli.

Dylan, gdy tylko skończył rozmawiać ze mną, nareszcie wyszedł z pokoju, a ja mogłam już na spokojnie pomyśleć.

Dylan...

Kiedy zobaczyłam go ten pierwszy raz, od razu mi się spodobał. Był sporo wyższy ode mnie, miał ciemne, wręcz czarne włosy, a jego obie rękę były pokryte tatuażami. Od samego początku mnie przyciągał, wydawał się taki... interesujący i tajemniczy. Lubiłam takich. Lecz to właśnie on sprowadził mnie na dno.

Z głośnym jękiem rzuciłam się na łóżko. Zostałam na reszcie sama.

Będę musiała na nowo stać się Ashley West i od nowa nauczyć się sprzedawać to całe gówno.

W co ja się wpakowałam...

***

Ciepłe kwietniowe słońce przebijało się przez kraty mojego okna, aż do pokoju. Leniwie otworzyłam swoje oczy. Czułam się wreszcie taka wypoczęta. Powoli wstałam do pozycji siedzącej, mój mózg był jeszcze jedną nogą w krainie snów, więc gdy w pokoju zobaczyłam Dylana opierającego się o szafę, zamrugałam pare razy szybciej.

- Proszę zniknij... - mówiłam sama do siebie.

Nagle usłyszałam głośny gardłowy śmiech chłopaka. Czyli to nie sen. Patrzył na mnie, jak bym była jakaś nienormalna. Po chwili przeszła mu ochota na śmiech i uspokoił się wlepiając we mnie swój wzrok. Poczułam się niekomfortowo, i czekałam na to co zrobi.

- Ogarnij się, i chodź na śniadanie. David zrobił placki bananowe. - rzekł i wyszedł z pokoju.

Westchnęłam. Już zapomniałam, kiedy ostatnim razem coś zjadłam. Leniwie stoczyłam się z łóżka. Nie chciało mi się jakoś ogarniać, z resztą nie miałam tutaj za wielu rzeczy by to uczynić.
Byłam zaskoczona, że Dylan nie stał pod moimi drzwiami czekając by mnie odprowadzić aż do samej kuchni. Westchnęłam. Spodziewałam się, że w kuchni będzie tylko Dylan i jego brat - David.
Więc gdy tylko przekroczyłam próg kuchni połączonej z jadalnią stanęłam wmurowana w ziemię. Czułam, jakby moje nogi zostały za cementowanie, a ja sama miałabym za raz zostać wrzucona do pierwszej lepszej rzeki. Przy stole siedzieli wszyscy.
Był tam Dylan i David, tak jak się spodziewałam.
Mollie, Michael i nawet młoda Eliza.
Patrzyłam na nich w szoku. Oni tylko rzucali między sobą spojrzenia, czekając na to co zrobię. Widziałam kątem oka delikatny uśmiech Dylana.
Ale za raz... Kogoś mi tu brakuje.
Joseph Williams.

Czy na prawdę spotkało go najgorsze z najgorszych?
Proszę, nie. On nie zasługuje.

- Będziesz tak stać? Placki stygnął. - stwierdził Dylan. - Chyba, że nie chcesz jeść...

W tym momencie mój brzuch głośno zaburczał. Wreszcie ruszyłam z miejsca i bardzo powoli ruszyłam w stronę stołu.

Czyli co. Najpierw mnie torturują, głodzą i biją, a teraz mam z nimi zjeść śniadanko jak super grupka przyjaciół?

Usiadłam na jedynym wolnym miejscu, które było za raz obok, na moje nieszczęście, Michela. Ten, automatycznie spojrzał na moją dłoń wydając z siebie cichy dźwięk przypominający śmiech. Poczułam się bardzo nie komfortowo. Na przeciwko mnie siedziała Eliza. Ta dziewczyna ma dopiero piętnaście lat. Bardzo jej współczuje tego towarzystwa. Ale jak to mówią... Rodzeństwa się nie wybiera.

Mollie nie patrzyła na mnie wcale. Próbowałam złapać z nią kontakt wzrokowy, ale ta dzielnie go unikała. Chciałam wiedzieć, jakie są jej intencje.

FALLENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz