Rozdział 5

2K 31 2
                                    

H: miesiąc temu wyjechałam z Pensylwanii ale to już wiesz. Tydzien przed tym skontaktował się ze mną jakiś mężczyzna i powiedział że mam tydzień żeby wyjechał na zawsze z Pensylwanii bo inaczej zrobić coś moim bliskim. Nie wierzyłam mu i zlekceważyłam go i nie powiedziałam nikomu a jesczze tego samego dnia ktoś strzelal do Vincenta pod galerią. Nic mu się nie stało ale jak się o tym dowiedziałam to pomyślałam o wcześniejszej rozmowie. Wychodziłam z pokoju żeby iść i o wszystkim powiedzieć Vincowi ale dostałam wiadomość o treści " gdzie idziesz perełko? Nawet nie próbuj nic mówić bracią bo następnym razem nie będziemy pudlowac tylko trafimy. Widzę cię. Pięknie wyglądasz w tej sukience" wystraszyłam się wtedy i natychmiast zawróciłam bo on miał podgląd na kamery w domu. Naprawdę wtedy miałam sukienkę ale dopiero co ja wtedy ubrałam. Później okazało się że na telefon też ma podgląd. Następnego dnia kiedy pojechałam do galerii znow do mnie podszedł i powiedział to samo że mam rzucić wszystko i wyjechać na zawsze. Że mam zerwać ze wszystkimi kontakt i nic im nie mówić bo im coś zrobi. Wiedział wszytko o wszystkich. Wymienił nawet co lubią robić w wolnym czasie. Wystraszyłam się że mógł mówić prawdę wiec naprawdę zaczęłam załatwiać wyprowadzkę. On dal mi na to tydzien. Musiałam to zrobić bo inaczej on by ich zabił. Vince dowiedział się o wyprowadzce dopiero we wtorek a w piątek wyjechałam. I koniec odkąd tu mieszkam to oni przychodzą co jakiś czas żeby sprawdzić czy nic nie robie- skończyłam i spojrzałam na Adriena. On wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami.

A: To nie było zbyt mądre żeby zostawić wszystko i wyjechać - odpowiedział po chwili

H: Ale innego wyjścia nie było rozumiesz? Oni by ich zabili - powiedziałam po chwili podnosząc głos

A: powinnaś powiedzieć o tym Vincentowi- powiedział a ja spojrzałam na niego natychmiast

H: zartujesz?! Słuchałeś w ogóle?! On nie może się o niczym dowiedzieć bo wtedy ci ludzi im coś zrobią?!

A: Komu?- parsknal śmiechem- przecież oni mają ochronę licząca więcej osób niż ich to mala szajka. Nic by im nie było oni też potrafią strzelać

H: oni może tak ale np. Dzieci Vinca nie- odpowiedziałam poważnym tonem. Adrien zamilkł.

H: Chciałeś wiedzieć to już wiesz a teraz liczę że nikomu nie powiesz ani słowa. Taka była umowa pamiętasz?

A: Tak ale i tak uważam że powinnaś poinformować Vinca o tym bo grozi im niebezpieczenstwo.

H: Nic im nie grozi bo tym ludziom chodzi o mnie a puki ja jestem daleko i robię to co oni chcą to oni są bezpieczni.

A: Ale ty wiesz że Vincent dalej szuka sposobu by sprowadzić cię do Pensylwanii?

H: wiem że łatwo nie odpuszcza. Niech se szuka puki nie znajdzie będzie dobrze. Ważne tylko żeby on tutaj nie przyjechał bo jak widzisz cały czas mnie kontrolują

A: Nie liczylbym na to. Vince i Will na pewno tutaj przyjadą. Już słyszałem że planują kiedy polecą.

H: Coo?! Oni nie mogą tu przyjechać!- znowu się zestresowałam

A: Tak słyszałem- powiedział spokojnym głosem

H: Czy możesz ich jakoś zatrzymać? Oni nie mogą tu przyjechać bo skomplikują wszystko- zapytałam błagalnym głosem

A: niestety nie mogę ci pomóc bo nie mam jak

H: cholera oni na pewno już wiedzą gdzie mieszkam tak jak ty- mówiłam i myślałam. W tej chwili rozdzwonił się telefon adriena a ten odebrał.

A: Tak tak dobrze zaraz będę - mówił do telefonu

A: przykro mi Hailie Monet ale muszę się już zbierać. Mam nadzieję że poradzisz sobie z tym problemem ja będę milczał jak obiecałem ale nie na zawsze. Umówmy się że będę milczał miesiąc a później jeśli Vincent mnie zapyta powiem mu dobrze?

H: dobra dzięki ja postaram się wyprowadzić się żeby mnie nie znaleźli - powiedziałam i wyciągnelam telefon i zadzwoniłam do ochroniarza

H: i jak tam? Czysto?- zapytałam chłodnym głosem do komórki

O: tak można wychodzić - odparł i rozłączył się

A: masz ochroniarza który nie pracuje dla Vincenta?

H: cenię sobie moje bezpieczeństwo i jak widzisz jednak się przydaje np dziś - powiedziałam odprowadzając gościa do drzwi.

A: zatem do zobaczenia Hailie Monet - pożegnał się i wyszedł po tym jak jeszcze poprosiłam go by więcej nie przychodził.
Zamknęłam drzwi i poszłam do sypialni. Położyłam się i nie wiadomo kiedy zasnęłam.

*Kilka dni później*

Było jakoś po 18 bo do 18:00 miałam dyżur w szpitalu. Tak mimo że jeszcze studiuje to dorabiam w szpitalu. Zajechalam pod kamienice ale nie było żadnych wolnych miejsc więc musiałam zaparkować trochę dalej. Wysiadłam z auta i szłam w stronę kamienicy. Przechodziłam akurat przez drogę gdy znikąd pojawił sie jakiś samochód. Znikąd bo zawsze jak przechodzę przez ulicę to rozglądam się. Auto jechało prosto na mnie. Kiedy chciałam podbiec bliżej chodnika to auto zmieniło trochę kierunek byle by trafić prosto we mnie. Jechało szybko dlatego gdy zetknęło się ze mną byłam prawie koło chodnika. Auto uderzyło we mnie z dużą prędkością a mnie odrzuciło kilka metrów dalej w efekcie czego uderzyłam głowią o asfalt. Zanim strzcialam przytomność słyszałam jakis głos który mówił " po cholerę tak szybko i mocno żeś uderzył?" Na co drugi mu odpowiedział " kazałeś szybciej. Nic jej nie będzie zwijamy się" i odjechali a ja straciłam przytomność.

________________________
Co się stanie dalej?
Kto pomoże Hailie?
Czy bracia się w końcu dowiedzą?
Czytajcie dalej a się dowiecie.
Buziaki 😘

Rodzina monet - sekretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz