Prolog

507 22 0
                                    

To był dopiero początek domina. Ludzie mnie unikali, jakby świat o mnie zapomniał. Prawdziwa katorga dopiero się zaczęła. Dam sobie rękę uciąć, że wiatr coś do mnie szeptał. Cała rzeczywistość wokół mnie stała się rozmyta, jakbym patrzyła na świat przez folię. Tabletki, które zażywałam, z założenia miały mnie usypiać, nocami jednak prowadziły mnie w głąb koszmarów, w których ktoś ciągle mnie przyzywał niczym matkę głodny ptak.

W mojej głowie rodziła się jakaś nowa tożsamość i naprawdę nie wiedziałam, ile mnie we mnie jeszcze zostało. Czułam, że znikam w sobie, jakby część mnie z każdym dniem traciła głos rozsądku. Postać z moich snów odwiedzała mnie coraz częściej. Ten tajemniczy byt, który przybywał do mnie w snach, stawał się coraz bardziej realny; już nie był tylko odbiciem w lustrze. Widziałam ją w odbiciu kałuż i sklepowych wystaw. Skłamałabym, jeśli bym powiedziała, że czas spędzam samotnie. W rzeczywistości dostrzegałam ją regularnie, siedzącą naprzeciwko mnie, w ciszy, jakby była nieruchomym portretem, którego obecność przyprawiała mnie o dreszcze. Jej głos, który stał się częścią mego umysłu, wzywał mnie nieustannie. Jej krzyk, zdarty od płaczu, wbijał się w mózg, jak szpilki, przeszywając mnie od środka. Miałyśmy być jednością, a jednak rozdzieliło nas coś, czego nie potrafię zdefiniować.

Każdego ranka budzę się z uczuciem bezdennej pustki, która oplata mnie jak gęsta sieć. Coś między snem a rzeczywistością zaczyna się zacierać, a ja nie potrafię znaleźć punktu zaczepienia. W swoim umyśle kreuję sceny, w których spotykam ją w ciemnych zaułkach, w brudnych uliczkach, w których ludzie przestali mnie zauważać. Wydaje mi się, że czuję jej obecność, nawet gdy zamykam oczy. Jej postać jest jak echo wracające z dalekiej przyszłości, a ja nie wiem, czy chce mnie ocalić, czy zgubić.

Zaczynały powracać wspomnienia, które wolałabym wymazać — dźwięki, zapachy, obrazy, które lepiej zapomnieć. Wydawało się, że gdzieś głęboko w moim sercu czai się odpowiedź, ale wszelkie próby, by ją wydobyć, kończyły się fiaskiem. Jakby była częścią tej samej gry, która nieuchronnie prowadziła mnie ku zatraceniu.

Czasami, kiedy patrzyłam w lustro, widziałam jej oczy odbite w moich – tętniące życiem, wciąż oskarżające. Zastanawiałam się, kto z nas dwojga jest bardziej żywy. W miarę jak dni mijały, zaczęłam czytać między wierszami rzeczywistości, z nadzieją, że odnajdę sens w tym chaosie. Że chociaż przez chwilę zrozumiem, co działo się z nami, tą zagadką, której klucze wydają się rozsypane gdzieś w mojej duszy. Wiedziałam, że to będzie niebezpieczna gra, w której każde z nas będzie gotowe zniszczyć drugiego, ale nie mogłam się powstrzymać, choć wiedziałam, że to tylko prowadzi do zagłady.

A jednak, gdy zamykam oczy, wszystko ożywało. Nocne mroki przytulały mnie do siebie, a jej obecność wypełniała przestrzeń między nami. Stałam się niepewna co do swojej tożsamości, a jednocześnie zaintrygowana tym, dokąd prowadzi mnie ta mroczna ścieszka. Ciekawość stała się moim najgorszym wrogiem, a ja szłam dalej, gotowa odkryć każdy mrok, każdy sekret, który mógłby wyjawić prawdę. To było jak ognisty taniec w ciemnościach, który mnie uwodził i przytulał, a jednocześnie niszczył moje życie. Prawdziwy diabeł w ludzkiej skórze, który znał moje najgłębsze tajemnice. Nie potrafiłam uciec od jego uścisku, a przecież i tak prędzej, czy później skończyłabym w piekle.

Born to Lie. Okłam mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz