8. Chłód wypowiedzianych słów

28 6 0
                                    

Półtora roku wcześniej
6 listopada 2020 roku

Siedziałam na skrzypiącej kanapie w ciemnym pokoju i wpatrywałam się w migoczący ekran telewizora, który rzucał nieco światła na ściany salonu. W powietrzu unosił się zapach deszczu, ponieważ za oknem panowała prawdziwa ulewa, a rynny zgrzytały pod nieustannym naporem całej spływającej z nich wody.

Na stole obok mnie spoczywały resztki zimnej pizzy, które leżały tam od wczoraj. Kawałki ciasta, które wcześniej były apetyczne i gorące, teraz leżały suche, a ser, który niegdyś się ciągnął, rozlał się na boki, tworząc niezbyt zachęcający widok. Z niechęcią spoglądałam na resztki, zupełnie, nie mając ochoty ich tknąć. W dodatku miałam wrażenie, że wszystko puchło mi w gardle.

Obrazy w telewizji przelatywały przede mną, ale żadne z nich nie były w stanie zatrzymać mojej uwagi na dłużej. Powtarzające się wiadomości nie dodawały mi nadziei ani radości, wręcz przeciwnie. Odczekałam kilka sekund, zanim zrozumiałam, że tak naprawdę czekałam na jakiś temat, który przywróciłoby mnie do rzeczywistości. Liczyłam na to, że może jednak usłyszę coś, co zdoła rozproszyć mrok przytłaczający moje myśli. Jednak w wiadomościach, zamiast szczerze brzmiących słów, pojawiały się te same znane twarze dziennikarzy. Ich nienaturalne uśmiechy przypominały maski, które z trudem udawały współczucie, a cała sytuacja wydawała się jedynie tanim przedstawieniem mającego na celu wypełnienie czasu antenowego. W ciągu ostatnich dni temat, który dominował w wiadomościach, był bezustannie ten sam.

Wszystkie wyrzuty sumienia, które od tamtej nocy nie dawały mi spokoju, teraz powracały ze zdwojoną siłą, niczym nieustannie uderzające fale o brzeg, nie dając ani chwili wytchnienia. Każdy otaczający mnie dźwięk, od delikatnego szumu wiatru po drobny zgrzyt rynny za oknem, wskrzeszał w mojej pamięci obrazy tego, co się wydarzyło. Męczące myśli, które przenikały moją świadomość, nie ustąpiły ani na chwilę od chwili, gdy to wszystko się zaczęło, a teraz znów z wielką intensywnością usiłowały wydostać się na powierzchnię mojej świadomości.

Zaczęłam powoli zmieniać kanały na telewizorze z nadzieją, że znajdę coś, co odwróci moją uwagę i pozwoli mi zapomnieć, chociaż na chwilę o tej przygnębiającej atmosferze. Przełączałam kolejne stacje, gdy nagle usłyszałam fragment wiadomości, przez co mój palec zatrzymał się nad przyciskiem.

– Dziś sąd wydał wyrok w sprawie jedynego podejrzanego o zaginięcie...

Reporterka wyglądająca na rozemocjonowaną, mówiła dalej, ale ja już nie słyszałam jego słów. Zdanie, które wypowiedziała, przeszyło mnie niczym zimny dreszcz. Każde następne drżenie struny w jej głosie zdawało się być ostrym sygnałem alarmowym zagłuszającym wszystko inne wokół mnie. W tym momencie na ekranie ukazał się krótki materiał wideo, na którym widniał młodzieniec wychodzący z policyjnego posterunku. Jego ręce były schowane głęboko w kieszeniach szarych dresów, a jego postawa zdradzała mieszankę nerwowości.

– W efekcie wszystkich ustaleń i analizy zebranego materiału dowodowego, prokuratura zdecydowała się na umorzenie postępowania wobec podejrzanego. Jego uwolnienie miało miejsce po kilku dniach spędzonych w areszcie, kiedy to stwierdzono, że brakuje podstaw do dalszego jego przetrzymywania w związku z brakiem wystarczających dowodów, które jednoznacznie potwierdzałyby jego winę. W toku zgromadzonych informacji ujawniono, że istnieją liczne wątpliwości dotyczące jego związku z przestępstwem, a niektóre z zeznań świadków były sprzeczne.

Otrzymane przeze mnie wiadomości uderzyły, jak zimny prysznic, pełne niespodziewanego chłodu, który natychmiast przeszył mnie od stóp do głów. W pierwszych chwilach nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Kolejne słowa, które padły z ust kobiety, były już tylko gwoździem do trumny.

– Lokalne władze muszą się niestety pogodzić, z tym że sprawca całego zamieszania wciąż jest na wolności, natomiast mieszkańcy Brookhaven powinni mieć się cały czas na baczności.

Zaczęłam z trudem łapać oddechy, naciągając koc z moich kolan pod samą szyję. Cisza nagle została przerwana przez przeraźliwy huk. Serce zamarło mi na moment, a całe moje ciało skuliło się w reakcji Tuż po tym, jak echo hucznego uderzenia rozbrzmiało w moich uszach, usłyszałam także brzęk tłuczonego szkła. Ten dźwięk był tak niepokojący, że natychmiast wywołał falę przerażenia, a moje serce zaczęło bić w szaleńczym rytmie, jakby miało się zaraz wyrwać z mojej klatki piersiowej.

Strach paraliżował moje myśli. Powoli zsunęłam z siebie koc, kiedy moje nogi zetknęły się z lodowatą, drewnianą podłogą, od razu poczułam, jak dreszcz przemyka mi przez ciało. Bez namysłu wskoczyłam w swoje kapcie, a ich miękki materiał na chwilę uspokoił moje nerwy. Ostrożnie, stawiając niepewne, małe kroki, ruszyłam w stronę holu. To właśnie z tamtej strony dobiegały te wszystkie odgłosy, a w dodatku, w pewnej chwili zaczęłam słyszeć jakieś niezrozumiałe mamrotanie. W mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze.

Coraz bardziej się zbliżałam do miejsca zamieszania, a tym samym, tym bardziej czułam nieprzyjemne mrowienie w swoich kończynach. Najgorsze było jednak to, co po chwili ujrzałam. Tragiczny obraz, jakby stworzony z najgorszych koszmarów. Moja mama leżała na podłodze, a światło padające z lampy pozwalało mi dostrzec, że jej włosy były w nieładzie rozczochrane w każdą możliwą stronę. Była jedynie cieniem siebie, okryta brzydką rzeczywistością. Dziwnie było zobaczyć ją w takim wydaniu. Na podłodze leżało szkło z rozbitego wazonu, odłamki powstałe z nieszczęśliwego wypadku wytworzyły wokół jej postaci chaos. Jej zapach był przytłaczający; przesycony alkoholem, który sprowadził na mnie falę obrzydzenia przez to, że na żołądku czułam jedynie pustkę. Zbliżając się, zauważyłam smugi krwi sączące się z jej dłoni, poranionej przez odłamki szkła.

Nie wiem, jak długo stałam w drzwiach, obserwując ją w tej scenerii. Kiedy w końcu uklękłam obok niej, wszystko zamarło. Skuliła się, mówiąc coś pod nosem, czego nie potrafiłam zrozumieć przez jej stan upojenia. Patrzyłam na jej mizerną twarz, a coś zakłuło mnie w klatce piersiowej. Pod oczami miała ogromne, wręcz purpurowe cienie, które zdradzały, jak długo zmagała się z nieprzespanymi nocami i osobistymi demonami, a na dodatek, na jej policzkach widniały resztki tuszu do rzęs.

Im dłużej siedziałam przy niej wyciągając z jej dłoni odłamki wazonu, tym bardziej czułam się we własnym domu, jak jakiś intruz. Każdy kawałek szkła, który usunęłam, wydawał się wydobywać na powierzchnię wspomnienia, które z każdym dniem traciły swój blask. Już wtedy wiedziałam, że już nigdy nie będę się czuła tutaj, jak wcześniej.

W moim przekonaniu upewniło mnie tylko zdanie, które wyszło z ust mamy.

– Co ty tu robisz? – zapytała drżącym głosem, a ja ledwie byłam w stanie ją zrozumieć. – Ashley...

***

Ból, ból, ból...

Jak wam się podoba?  Pamiętajcie o zostawieniu gwiazdki! 🤍

Do następnego!

#BTLwatt

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 12 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Born to Lie. Okłam mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz