Rozdział 2

215 9 3
                                    

??.07.2005r.

Pov Junko:

Jadę z Mikey'em i Drakenem na rowarach, a naszym celem podróży jest kocia kawiarnia, w której sprzedają nasze ulubione słodycze. Ja jak zawsze siedzę na bagażniku roweru Kena. Po chwili zaczynam słyszeć nie wyraźne krzyki z podwórka okolicznego gimnazjum i każę chłopakom zatrzymać się. 

- Nie zamierzam przegrać! - Słyszę jakiś zdeterminowany głos i w podskokach biegnę do niego.

- Przynieście mi mój kij! - Krzyczy chyba Kiyomasa, w każdym razie ktoś z naszych. - Pasuje mi to! Zabiję cię. - Ale co mu pasuje? Nie rozumiem, ale widząc co się święci zamierzam to przerwać. Na szczęście po minucie moi przyjaciele przybyli i razem kierujemy się do tego żałosnego przedstawienia. 

- Oi Kiyomasa. - Odzywa się Ryuguji, a ja chce wkroczyć do akcji.

- Ha? - Pyta czarnowłosy, a po chwili się odwraca i przerażony patrzy na naszą trójkę. 

- Straszysz widownię tym kijem. - Mówię. Zaczynam patrzeć na młodego Sano prosząco, a on niewidocznie kiwa głową.

- Skoro jesteś taki mądry... To może zawalczysz ze mną? - Dodaję, a w oczach widać mi błysk zwiastujący kłopoty. Kiyomasa jedynie zaczyna przerażony szybko kręcić głową na "nie".

- Ochłoń, przygłupie. - Mówi Draken, a ja zaczynam się szczerzyć od ucha do głucha, ponieważ słyszę ciche komentarze na nasz temat.

- Ne, ne, Ken-chin. - Odzywa się Mikey.

- Co? Nie nazywaj mnie tak w takich miejscach. - Odpowiada Ken, a ja zaczynam się śmiać.

- Zjadłem już daroyaki. - Po tych słowach publiczność kłania nam się. 

- Witajcie! - Krzyczą ludzie. - Witaj, herszcie! - Teraz zwracają się bezpośrednio do niskiego blondyna. 

- Sano! Jestem Akaishi z 3. gangu motocyklowego! - Jakiś typ wstaje i zaczyna pierdolić, więc podchodzę i daje mu prawego sierpowego.

- Przeszkadzasz. - Mówię, patrząc mu w oczy z widoczną chęcią mordu. - Mikey nie gada z ludźmi, którzy go nie interesują.  - Po tych słowach idę skocznym krokiem do Kiyomasy i daje mu mocnego kopa, po których ledwo stoi i kłania się jak powinien. 

- Kiyomasa, od kiedy uważasz się za takiego ważniaka? - Podchodzi do mnie Ryuguji, mówiąc te słowa. - Następnym razem nie witaj herszta tak badziewnym ukłonem. - Ostrzega go, zwijającego się z bólu.

- H-hai - Ledwo wystękał czarnowłosy, a Manjiro zatrzymuje się przy poturbowanym, farbowanym blondynie i podchodzi tak blisko, że tamten upada. 

- Jak się nazywasz? - Pyta z powagą wyczuwalną w głosie młody Sano. 

- Hanagaki Takemichi. - Odzywa się pierwszy raz chłopak.

- Rozumiem. Takemichy. - Prostuje się Mikey, lecz po chwili kuca.

- Tak właśnie powiedział Mikey, Takemitchy. - Mówi Draken, a ja się śmieje, bo Manjiro znowu przekształcił imię. 

- Serio jesteś gimnazjalistą? - Pyta Sano niedowierzając. - Takemitchy, od dziś jesteś moim przyjacielem, okej? - Pyta, a bardziej oznajmia uśmiechnięty. Po chwili wstaje i podchodzi do czarnowłosego, który jest prawdopodobnie organizatorem tych głupich walk. - Ty organizujesz te durne walki? - Zadaje pytanie retoryczne moim zdaniem.

- Hai. - Mówi lekko dumny z siebie, a ja patrzę na zadowolonego niskiego blondyna. Po dosłownie sekundzie dostaje mocnego kopniaka w szczękę od mojego przyjaciela. 

Egzekutorka ~ Tokyo Revengers x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz