03.08.2005r.
Pov Hanagaki:
To koniec... Już po wszystkim... Junko ledwo żyje.
- Takemitchy! - Krzyczy do mnie Mikey, a Demona zaczyna kasłać krwią.
- Mikey-kun! - Drę się, a moje ręce się niekontrolowanie trzęsą.
- Proszę was, zajmijcie się nią! - Chyba Manjiro zauważa, że nie ma na razie możliwości, by nam pomóc.
My? No tak...
- Weź ją na plecy, Draken-kun. - Mówię drżącym głosem, a Ken wykonuje moje polecenie.
Musimy... Im się do czegoś przydać!
Powoli, by przypadkiem żadna z ran Junko-chan się nie otworzyła, idziemy w stronę głównej ulicy oraz w poszukiwaniu Hiny-chan z Emmą-chan. Nagle młoda Haitani wypluwa krew.
- Junko-chan?! - Patrzę na dziewczynę, która leży bezwładnie na plecach Ryuguji'ego.
- Wyliżesz się! W szpitalu dobrze się tobą zajmą. - Draken odzywa się do blondynki, ale brzmi to bardziej jakby sam siebie chciał przekonać.
- Przysięgam... Obiecuję ci, że z tego wyjdziesz! - Kieruję te słowa do wciąż krwawiącej Junko.
Nie możemy się teraz poddać!
- Takemichi-kun! Draken! - Woła nas moja dziewczyna, która nagle pojawia się za nami.
- Hina-chan! Emma-chan! - Mówię lekko uspokojony, że im przynajmniej nic nie jest.
- Wezwałyśmy już pogotowie! - Informuje nas młoda Sano. - Co z Junko-chan?
- Spokojnie. Jeszcze żyje. - Odpowiada jej wysoki blondyn, a po tych słowach zaczynają im cieknąć łzy z oczu.
- Cholera... Ciężka jest... - Odzywa się Ryuguji po przejściu kilkudziesięciu kolejnych metrów. - Albo to ja taki słaby...
Postanawiamy ją położyć na betonie, by zebrać siłę i dokładniej zobaczyć jej stan. Dodatkowo dziewczyny powiedziały, że tutaj ma przyjechać karetka.
Dlaczego ich jeszcze nie ma?
- Hina, na pewno gdzieś tutaj mamy czekać na to pogotowie? - Pytam, by się upewnić.
- Tak, ale... Przez ten festiwal nie będą mieli, jak tu dojechać... - Odpowiada mi przygnębiona moja dziewczyna.
Nagle młoda Haitani zaczyna strasznie kasłać i powoli się budzi. Ja za to w tym czasie zauważam Kiyomasę i jego paczkę.
- Junko! - Wszystkie oczy zwrócone są w jej stronę, gdy powoli wstaje.
- Dzięki za pomoc. - Mówi, a jej głos lekko drży. - Ale widzę, że nie jesteśmy sami, więc lepiej dla was jeśli uciekniecie.
- Nie dasz rady sama! - Protestuje niemal natychmiast Ken. - Pozwól mi się tym zająć.
- Bez dyskusji. - Jej głos nagle staje się taki obcy i chłodny. - Uciekajcie! Ja muszę wyrównać rachunki. - Po tych słowach wyjmuje z obu kieszeni dwa małe, lecz ostre scyzoryki.
Serio? Co... on tutaj robi?
- Yo, co do chuja? Demona-chan jeszcze dycha?! - Krzyczy jeden z pachołków Kiyomizu.
- Jak widać. - Odpowiada krótko, by po chwili ustawić się w pozycji walczącej z wyciągniętymi ostrzami.
- Oi, co ten gówniarz tutaj robi?! - Pyta inny czarnowłosy.
![](https://img.wattpad.com/cover/347052474-288-k689566.jpg)