Rozdział 1

106 5 4
                                    

Jak co dzień samotnie siedziałam w kawiarni pracując nad nową książką. Zazwyczaj całe dnie spędzałam sama, nie przepadałam za towarzystwem.

- Dzień dobry, dla mnie to co zawsze. - posłałam łagodny uśmiech kelnerce która właśnie podeszła do mojego stolika.

- Jasne, już się robi.

Nie mogłam skupić się na pisaniu bo moje myśli przejmowała wiadomość, że mam spotkać się z tatą w przyszłym tygodniu. Przez jego pracę rzadko bywał w naszym rodzinnym mieście, byłam bardzo szczęśliwa bo uwielbiałam spędzać z nim czas. Moi rodzice rozstali się parę lat temu przez to, że mój ojciec miał dla nas za mało czasu, mama nie mogła tego znieść więc wzięła z nim rozwód. Nadal się widują lecz między nimi nie ma niczego poważnego. Gdy dostałam moją kawę starałam się ponownie wrócić do pisania, mimo mojego młodego wieku miałam wydane już 4 książki. Uważałam to za ogromny sukces, w swoim kraju byłam dosyć popularną pisarką. Różniłam się od przeciętnej 19 latki, nie chodziłam co weekend na imprezy, nie miałam dużo znajomych ani chłopaka, raczej starałam się spędzać czas w pojedynkę i pozostać w cieniu. Moją jedyną przyjaciółką byłą Lana, nie widywałam się z nią bardzo często lecz zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.

Po usłyszeniu powiadomienia szybko wzięłam telefon do ręki i zerknęłam na niego.

@LanaKelly: hej misia, masz ochotę się dziś spotkać

o wilku mowa

@BonnieHarris: niezbyt

@LanaKelly: będę o 18 <3

Byłam niezbyt zadowolona z tej sytuacji, ponieważ miałam ochotę posiedzieć i pooglądać jakieś filmy no ale trudno. Byłam wdzięczna przyjaciółce, że stara się abym już całkiem nie odcięła się od wszystkich.

***

Wsiadłam do mercedesa i ruszyłam w stronę domu. Kochałam moje auto, było moją bezpieczną przystanią. Ten samochód sprezentował mi mój tata, raczej starałam się być niezależna i za wszystko płaciłam sama lecz pojazdy były wyjątkiem. Miałam garaż w którym znajdowało się parę świetnych sportowych aut, miałam bzika na ich punkcie.

Bezmyślnie przyśpieszyłam, drogi były dziś wyjątkowo puste. Szybka jazda dawała mi ogromną ulgę, tylko ona pozwalała mi coś poczuć. Dawała mi adrenalinę, adrenalinę od której bardzo szybko się uzależniłam. Od bardzo dawna jestem wypruta z uczuć, chorowałam na depresję. Teoretycznie miałam leki lecz nie brałam ich systematycznie. Po śmierci brata nie potrafiłam się pozbierać, zamknęłam się w sobie. Rodzice wysyłali mnie do psychiatry, ponieważ byłam w fatalnym stanie. Zaczęła rozwijać się u mnie depresja lecz dosyć szybko została wyleczona, jak widać nie na długo. Dokładnie półtora roku temu choroba wróciła, tym razem o wiele silniejsza. Na początku było strasznie, nie miałam siły wstać z łóżka, wszystko było mi obojętne, miałam próbę samobójczą, posiadałam stałe lęki oraz mało jadłam. Ponownie udałam się do psychiatry, dostałam leki i gdy mój stan się poprawił praktycznie przestałam je przyjmować. Aktualnie nie byłam w najlepszej sytuacji psychicznej ale przestało mi to przeszkadzać, wykupywałam tylko receptę i udawałam, że zażywam leki.

Gdy byłam już pod domem wjechałam do garażu by zaparkowałam samochód. W domu panował lekki chaos, brudne naczynia leżały w kuchni oraz salonie a ubrania znajdowały się prawie w każdej części mieszkania. Była 17:30 więc miałam jeszcze chwile by doprowadzić to miejsce to chociaż minimalnego porządku.

Gdy dobiła osiemnasta moja przyjaciółka stała już pod drzwiami, Lana była chyba najbardziej punktualną osobą jaką znam. Szybko otworzyłam drzwi pokazując dziewczynie, że ma wejść do środka.

- Szykuj się, wychodzimy. - powiedziała uśmiechnięta Lana.

- Chyba cię pojebało. - odparłam. Nie miałam najmniejszej ochoty iść gdziekolwiek, lecz Lay była tak uparta, że nawet moje manifestacje nic by nie zdziałały

- Jeżeli myślisz, że pozwolę ci tak gnić w domu całymi dniami, to jesteś w jebanym błędzie. - wymusiła uśmiech. - spotkamy się z moimi znajomymi.

- Niech ci będzie, ale w zamian kupujesz mi białe kinder bueno, tylko nie czarne.

- A co czarne to gorsze? Ty pierdolona rasistko. - Zaśmiałyśmy się obie

Miałam już zrobiony makijaż więc tylko poszłam się ubrać. Sporo moich ubrań leżało na krześle i łóżku więc trochę ciężko było mi się odnaleźć. Wybrałam biała koszulkę na długi rękaw z głębokim dekoltem, a do tego beżową spódniczkę. Uwielbiałam nosić spódniczkę, ponieważ odsłaniała moje nogi które były pokryte dużą ilością pojedyńczych tatuaży. Większość z nich miała ukryte znaczenie, przez co były dla mnie one okropnie ważne. Na nogi włożyłam czarne conversy za kostkę po czym założyłam kurtkę, byłam gotowa do wyjścia. Zebrałyśmy się razem z Lay i ruszyłyśmy w stronę garażu.

- To jak blacharo, którym autem dziś popylamy? - zapytałam

- Ciężki wybór, Mercedes, Ferrari lub McLaren. - odpowiedziała niemalże od razu.

Oficjalnie wybór padł do mojego ulubionego Mercedesa, dziewczyna podała mi adres po czym ruszyłyśmy.

***

Nienawidziłam siedzieć w gronie wielu osób, czułam się okropnie niekomfortowo. Na moje nieszczęście przebywałam wśród dwudziestu osób których nawet zbytnio nie znałam. Cały czas siedziałam cicho, czułam się jak powietrzę, nikt nie zwracał na mnie uwagi. Za każdym razem gdy próbowałam wciąć się do rozmowy, nie udawało mi się to. Siedziałam na telefonie przeglądając instagrama, przez przypadek trafiłam na post Formuły 1.

Myślałam, że zablokowałam to cholerstwo.

Szybko weszłam na ten profil z zamiarem zablokowania go, lecz moja ciekawość była zbyt silna. Zaczęłam dokładnie oglądać każdy post. Byłam ogromnie zaskoczona jak zobaczyłam jak potężny zespół prowadzi mój tata, wiedziałam tylko o tym, że jest szefem mercedesa ale nic poza tym. Mieliśmy zasadę, że w moim towarzystwie nikt nie porusza tematu związanego z tym sportem, dlatego nie wiedziałam, że jego drużyna odnosi tak ogromne sukcesy. Byłam pod ogromnym wrażeniem.

Jeden z kierowców zespołu mojego taty był nawet wysokim blondynem z niezbyt wysportowaną sylwetką, był ładny ale nic więc, nazywał się Enzo Bianco. Natomiast drugi, o kurwa, był wykurwiście przystojny. Miał ciemną karnację, czarne warkoczyki, ciemno-brązowe, wręcz czarne oczy, długie czarne rzęsy oraz umięśnioną sylwetkę.

Był idealny

Nazywał się Matt Harvey. Przeglądałam profil przez ponad 15 kolejnych minut, lecz nagle poczułam ogromny przypływ smutku bo do mojej głowy napłynęły makabryczne wspomnienia. Mój brat. Zginął podążając za marzeniami, nadal nie mogłam się z tym pogodzić. Kochałam go i ten sport całym moim sercem, lecz po tym tragicznym wypadku nie potrafiłam spojrzeć na niego inaczej, niż przez pryzmat nienawiści. Szybko zablokowałam konto i przetarłam niezauważalną łzę.

- Skąd stać cię na takie drogie samochody Bonnie? - zapytał mężczyzna którego imienia nie pamiętałam

- Większość dostałam od taty, jest dyrektorem generalnym i szefem zespołu Mercedesa, mowa tu o Formule 1 jak coś. - wymusiłam lekki uśmiech

- Żartujesz? Kocham twojego tatę i jestem fanem jego teamu. Nie wiedziałem, że to twój ojciec, myślałem, że to zbieżność nazwisk. Opowiesz o tym więcej?

- Szczerze to aktualnie nie mam pojęcia co się tam dzieje, mój brat zmarł podczas jednego wyścigu 8 lat temu, od tego czasu kompletnie nie interesuje się tym.

- Kurde, przepraszam. Współczuję. - powiedział zakłopotany.

- Spoko, jest okej. - odpowiedziałam starając się ukryć szkliste oczy.

Drive to surviveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz