~ROZDZIAŁ II~

506 39 18
                                    

Chloe nie miała wiele okazji, by porozmawiać ze swoim bratem jak cywilizowani ludzie. Zazwyczaj kończyło się to słowną sprzeczką. Czasami, gdy było ostrzej wkraczać musieli Hermiona, Ron lub Ginny. 

Tym razem między rodzeństwem panowała cisza. Siedzieli wspólnie w gabinecie Dubledore'a. Dyrektor zaprosił Evans do siebie po odbyciu rozmowy z Harry'm i zostawił rodzeństwo samym sobie. 

- Przykro mi - powiedziała pierwsza. Harry starał się ukrywać spływające po twarzy łzy.

- To moja wina... - zaczął chłopiec. - Nie powinienem był...

- Przykro mi z powodu Syriusza - przerwała mu Chloe. Miała ochotę potrząsnąć własnym bratem, a nawet go uderzyć, ale rozumiała jego cierpienie. Człowiek, w którym widział wzór ojca umarł niecałe kilka godzin temu. Jednak Harry musiał już teraz wiedzieć, że nie jest odpowiedzialny za jego śmierć. Syriusza zabili Śmierciożercy i jego własna brawura. - Ale obwinianie się go nie przywróci. Wiedział doskonale czym to grozi. Zresztą Syriusz już od dawna był przygotowany na śmierć. 

"Nie zdążył przygotować ciebie" - utknęło jej na końcu języka. 

Może to i lepiej, bo po tych słowach Harry zerwał się z fotela i zaczął krążyć po pokoju. Chloe oparła się na krześle i wzrokiem podążała za bratem, dają mu czas na uspokojenie się. Nagle gwałtownie się zatrzymał i popatrzył na swoją siostrę.

- Był tam.

- Kto taki? - zapytała dziewczyna.

- Ojciec twojego chłopaka - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Chloe przewróciła oczami.

- Ile razy mam powtarzać, że Draco jest tylko moim przyjacielem - syknęła pod nosem. - Już dawno podejrzewałeś Malfoy'ów o bycie Śmierciożercami. 

- A ty zawsze mówiłaś, że jestem paranoikiem. Może sama do nich należysz, dlatego tak bardzo ich bronisz...

- Przerwę ci w tym momencie. Może zapomniałeś, ale są współwinni śmierci naszych rodziców. Może nie mam z nimi wesołych wspomnień - "w zasadzie to żadnych" - dopowiedziała w głowie - ale nie sprzymierzę się z kimś, kto zadziera z moją rodziną. 

Harry'emu do głowy przyszło, by przypomnieć wielokrotne sytuacje kiedy Chloe stawała po stronie Draco, zamiast jego. Byłoby to jednak niesprawiedliwe w stosunku do dziewczyny, bo zdarzały się również sytuacje, gdy walczyła ze Ślizgonem, by bronić jego, Hermione i Rona. Zacisnął usta w wąską kreskę i na nowo zaczął chodzić po gabinecie. 

- Do tego raczej wolałbyś mieć w ich szeregach kogoś, kogo uznają za pewnego rodzaju "przyjaciela".

- Przecież jest z nimi Snape...

- Któremu nie ufasz. I któremu oni też w pełni nie zaufają - przerwała mu ponownie. - Dziś nie jest dzień na myślenie o strategii przeciwko Voldemortowi i Śmierciożercom. 

- Chciałbym, żeby Syriusz żył.

Chloe wypuściła powietrze przez nos i podeszła w stronę brata. Przytuliła go i powiedziała:

- Ja też.

- Nie lubiłaś go - stwierdził, na co Evans cicho się zaśmiała.

- To prawda, działał mi na nerwy - oznajmiła. - Zwłaszcza w momentach, gdy naśmiewał się z Severusa. Ale nie życzyłam mu śmierci. Widziałam, ile dla ciebie znaczy. Nie miałeś szczęścia wychowywać się ze swoim ojcem chrzestnym. Ja tak. 

***

W chwili żałoby Harry'ego przypomniała sobie smutek po utracie swojego przyjaciela Dereka Hilla. Przyjaźnili się na pierwszym roku. Starała się nie wspominać chłopaka zbyt często. Obwiniała się o jego śmierć. Dlatego naciska na Harry'ego, by ten nie obwiniał się o śmierć Syriusza. To nie była jego wina, a to uczucie żalu czasami zbyt mocno przytłacza Evans.

- Co taka zamyślona siedzisz? - zapytała Ginny wchodząc do ich pokoju. Ze względów bezpieczeństwa Severus poprosił Weasley'ów, by Chloe mogła mieszkać razem z nimi. I tak na okres wakacji pokój Gin zamienił się na ich wspólny. Najmłodsza z Weasley'ów była tym zachwycona. W końcu nie musiała sama użerać się ze swoimi braćmi. Chociaż odkąd bliźniacy otworzyli sklep "Magiczne dowcipy Weasley'ów" w domu zrobiło się jakby spokojniej i ciszej. Czasami pani Weasley brzęczało w uszach od braku hałasu. 

- Może myślę - powiedziała Ślizgonka, a Ginny zachichotała.

- To do ciebie nie podobne - i za te słowa oberwała poduszką w twarz. - A o czym dokładnie?

- Wiesz, tak ogólnie - wzruszyła ramionami. - Zastanawiam się jak to było przed Turniejem Trójmagicznym, kiedy nie wiedzieliśmy jeszcze o tym, że Tomowi udała się sztuczka z dziennikiem.

Uśmiech Ginny nieco przygasł i opuściła głowę. Evans przez chwilę pomyślała, że ona, Ginny i Harry powinni założyć jakiś klub ludzi czujących się winnymi. Chloe jęknęła i rzuciła drugą poduszką w twarz rudowłosej dziewczyny.

- Za chwilę ci się poduszki skończą - stwierdziła kwaśno Ginny.

- Trudno, zacznę rzucać czymś cięższym - wzruszyła ramionami. 

Ginny parsknęła i usiadła na własnym łóżku, obracając poduszkę w dłoniach.

- Wszystko się zmieniło - westchnęła.

- Nie wszystko - zaprzeczyła Chloe. - Twój brat dalej nie grzeszy inteligencją.

Za to Evans oberwała poduszką w twarz. 

- Tylko ja mogę obrażać swoich braci - oznajmiła Gryfonka.

Chwila ciszy pozwoliła obu dziewczyną na swobodne zakorzenienie się we własnych myślach. Turniej Trójmagiczny. Od samej nazwy po plecach Chloe przechodzą ciarki. Niezbyt dobrze wspomina ten rok. Mimo że na każdym etapie edukacji coś dziwnego działo się w życiu Evans, ten moment wspomina najgorzej. Właśnie wtedy dowiedziała się, że ucieczka Toma z dziennikiem się powiodła, a on dostał wystarczającą ilość czasu, by w dużym stopniu urosnąć w siłę. Przekonał się o tym Harry, kiedy był świadkiem morderstwa Cedrica i stoczył pojedynek z Tomem.

Do tego okazało się, że przez cały rok uczył ich nie Szalonooki Moody, a sługus Czarnego Pana. Od tamtego momentu Chloe nie czuła się bezpiecznie nawet w Hogwarcie. Już po naukach Lockhart'a wiedziała, że ktokolwiek może zostać nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, ale nie sądziła, że to posunęło się do tego stopnia. 

A później jeszcze ta wredna, stara, różowa landryna, której nawet Hermiona nie szanowała. Nawet ona była wstanie ją tak nazywać, a jest drugą obrończynią Snape'a, jako profesora. Pierwszą jest oczywiście Chloe. 

- Jutro idziemy do sklepu bliźniaków - powiedziała Ginny. - Powiedzieli mamie, że z okazji powrotu do Hogwartu stworzyli "ultra, giga, czadowe, nowe zabawki". Ron chce zobaczyć co takiego nowego wymyślili. 

- Fajnie. Mam nadzieję, że to nic śmierdzącego. Czasami jak kicham nadal czuję w nosie ten okropny zapach tej podrasowanej wersji łajnobomb. Okropna sprawa.

- Wątpię. Za to dostali okropny ochrzan od mamy. Mimo że wydają się poważnymi biznesmenami, ta kobieta nadal ich nieco przeraża - powiedziała Ginny.

- Też jej się czasem boję, kiedy próbuję odmówić zjedzenia jej pasztecików z grzybami - mruknęła Chloe pod nosem, wywołując śmiech u Ginny. 

- Dziewczynki, obiad! - krzyknęła kobieta z dołu.

Rudowłose popatrzyły na siebie sugestywnie i zaśmiały się wesoło. 

- Idziemy mamo! - odkrzyknęła jej Ginny.

***

Plis, wyraźcie swoją opinię, i'm begging u xdd

Tak poza tematem - czy Was też denerwują te papierowe słomki? xd


Defeating Darkness || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz