Dipsy bardzo by chciała, żebym zaczęła się z nią bawić, ale ja nie mam najmniejszego zamiaru siłować się z tym psem. Obawiam się, że źle mogłoby się to dla mnie skończyć.Popatrzyłam na wyspę kuchenną, dalej leży na niej pudełko z karmą. Dosypałam jej jeszcze szybko do miski, a później też Dexterowi i Diego, żeby było sprawiedliwie. Wszystkie trzy patrzą się na mnie teraz maślanymi oczami.
- Okej. - powiedziałam, kiedy sobie przypomniałam o tej komendzie, a one dopiero wtedy ochoczo zaczęły jeść.
- Co ty robisz? - zapytał Adrien, swoim tonem dając mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tego, co przed chwilą zrobiłam.
Najwidoczniej mają sztywno wydzielone porcje.
- Nie było cię, a ja się ich przestraszyłam, więc musiałam je zająć czymś innym. - wytłumaczyłam się.
- A niby co takiego zrobiły?
Mam wrażenie, że on w ogóle nie widzi drugiej strony medalu i mojej perspektywy. To są jego psy, jego się słuchają, on je lubi. A ja co? Naprawdę nie czuję się z nimi komfortowo.
- Rzuciłam ścierką, a Dipsy bardzo chciała, żebym się zaczęła z nią bawić, ja nie mam zamiaru się szarpać z takim psem o ścierkę. Mogłabym co najwyżej z jamnikiem.
Żeby uniknąć zbędnej dyskusji, zaczęłam smażyć te omlety.
- Wystarczyłoby, żebyś nie rzucała we mnie ścierką.
Przewróciłam oczami.
- Wystarczające jest to, że robię ci śniadanie. - skomentowałam, po czym położyłam pokrywkę na patelni i wyciągnęłam też chleb.
Ja niewiele rzeczy mogę zjeść bez pieczywa. Do prawie wszystkiego muszę mieć kromkę chleba.
Psy już skończyły jeść i znowu zobaczyły tę nieszczęsną ścierkę, ale tym razem poszły z nią do Adriena. Dzięu bogu. On za to chętnie zaczął im ją rzucać. Ścigały się o nią, a później próbowały sobie wyrwać i znowu podbiegały do niego. On za to nie miał z tym żadnego problemu. Zobaczyłam, jak trzyma tę ścierkę i próbuje ją wyrwać Dexterowi, który za nic w świecie nie chce jej puścić. Widzę, jak jego biceps się napina i znowu mam ochotę go dotknąć. Wszędzie. Imponuje mi jego siła. Ja pewnie z takim psem, nie miałabym żadnych szans. Nie wspominając o tym, że kiedy by na mnie próbował wskoczyć, to od razy bym leżała twarzą do ziemi, a Adrienowi nawet nie sięgają do ramienia. Poza tym wie, jak postawić granice, jest stanowczy i właśnie dlatego się go słuchają.
- Możesz nakryć do stołu. - powiedziałam, bo nie mam zamieru robić za niego wszystkiego, już mi wystarczy, że muszę robić śniadanie.
- Niszczycielka dobrej zabawy.
Odwróciłam się i zobaczyłam, jak wszystkie trszy psy patrzą na mnie tym swoim maślanym spojrzeniem i o dziwo Adrien robi to samo, co prawda w mniejszym stopniu, ale jednak nie widziałam w nigdy takiego spojrzenia.
Pierwszy raz widzę, jak jest taki... beztroski. Wygląda teraz trochę bardziej jak chłopiec, a nie poważny mężczyzna. Nie spodziewałabym się nawet, że może mieć taką stronę.
- Ty zmywasz. - powiedziałam zrezygnowana i zaczęłam wyciągać talerze, a Adrien wrócił do zabawy z psami.
Muszę przyznać, że całkiem nieźle mi to wyszło. - pomyślałam, patrząc na stół. Jest całkiem sporo jedzenia, dużo różnych rzeczy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś takiego przygotowałam. Może przez to, że nie było mnie stać na zrobienie takich zakupów. A to, co jest w tej lodówce, na pewno jest dużo warte. Znajduje się tu chyba wszystko, na co można mieć ochotę do jedzenia.
- Wow. - powiedział Adrien, kiedy zobaczył stół.
- Nie zaszkodzi ci , jak czasem po prostu podziękujesz. - skwitowałam i nałożyłam sobie to, co co chciałam, na talerz.
- Dziękuję. - wydusił z siebie i sam zaczął jeść.
Skończyliśmy posiłek w ciszy, a psy w tym czasie położyły się na dywanie w salonie.
- Pamiętaj, że ty zmywasz. - wstałam i wymownie popatrzyłam na stół, bo jest na nim sporo naczyń, po czym z uśmiechem poszłam na kanapę i wzięłam pilot.
Zaczęłam przegląć, co jest ciekawego w telewizji, w tle słysząc, jak Adrien wszystko sprząta.
CZYTASZ
Jest niebezpieczny
RomanceAdrien wydaje się być po prostu idealny - niesamowicie przystojny, kulturalny, z dobrą pracą, władczy, a do tego jeszcze świetnie wie, co podoba się kobietom. Jednak Rose nie zdaje sobie sprawy, z kim tak naprawdę ma do czynienia i jak bardzo on je...