Rozdział 45.

2.5K 59 1
                                    

Dipsy bardzo by chciała, żebym zaczęła się z nią bawić, ale ja nie mam najmniejszego zamiaru siłować się z tym psem. Obawiam się, że źle mogłoby się to dla mnie skończyć.Popatrzyłam na wyspę kuchenną, dalej leży na niej pudełko z karmą. Dosypałam jej jeszcze szybko do miski, a później też Dexterowi i Diego, żeby było sprawiedliwie. Wszystkie trzy patrzą się na mnie teraz maślanymi oczami. 

- Okej. - powiedziałam, kiedy sobie przypomniałam o tej komendzie, a one dopiero wtedy ochoczo zaczęły jeść.  

- Co ty robisz? - zapytał Adrien, swoim tonem dając mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tego, co przed chwilą zrobiłam.

Najwidoczniej mają sztywno wydzielone porcje. 

- Nie było cię, a ja się ich przestraszyłam, więc musiałam je zająć czymś innym. - wytłumaczyłam się. 

- A niby co takiego zrobiły? 

Mam wrażenie, że on w ogóle nie widzi drugiej strony medalu i mojej perspektywy. To są jego psy, jego się słuchają, on je lubi. A ja co? Naprawdę nie czuję się z nimi komfortowo. 

- Rzuciłam ścierką, a Dipsy bardzo chciała, żebym się zaczęła z nią bawić, ja nie mam zamiaru się szarpać z takim psem o ścierkę. Mogłabym co najwyżej z jamnikiem. 

Żeby uniknąć zbędnej dyskusji, zaczęłam smażyć te omlety. 

- Wystarczyłoby, żebyś nie rzucała we mnie ścierką. 

Przewróciłam oczami. 

- Wystarczające jest to, że robię ci śniadanie. - skomentowałam, po czym położyłam pokrywkę na patelni i wyciągnęłam też chleb. 

Ja niewiele rzeczy mogę zjeść bez pieczywa. Do prawie wszystkiego muszę mieć kromkę chleba.

Psy już skończyły jeść i znowu zobaczyły tę nieszczęsną ścierkę, ale tym razem poszły z nią do Adriena. Dzięu bogu. On za to chętnie zaczął im ją rzucać. Ścigały się o nią, a później próbowały sobie wyrwać i znowu podbiegały do niego. On za to nie miał z tym żadnego problemu. Zobaczyłam, jak trzyma tę ścierkę i próbuje ją wyrwać Dexterowi, który za nic w świecie nie chce jej puścić. Widzę, jak jego biceps się napina i znowu mam ochotę go dotknąć. Wszędzie.  Imponuje mi jego siła. Ja pewnie z takim psem, nie miałabym żadnych szans. Nie wspominając o tym, że kiedy by na mnie próbował wskoczyć, to od razy bym leżała twarzą do ziemi, a Adrienowi nawet nie sięgają do ramienia. Poza tym wie, jak postawić granice, jest stanowczy i właśnie dlatego się go słuchają. 

- Możesz nakryć do stołu. - powiedziałam, bo nie mam zamieru robić za niego wszystkiego, już mi wystarczy, że muszę robić śniadanie.

- Niszczycielka dobrej zabawy. 

Odwróciłam się i zobaczyłam, jak wszystkie trszy psy patrzą na mnie tym swoim maślanym spojrzeniem i o dziwo Adrien robi to samo, co prawda w mniejszym stopniu, ale jednak nie widziałam w nigdy takiego spojrzenia.  

Pierwszy raz widzę, jak jest taki... beztroski. Wygląda teraz trochę bardziej jak chłopiec, a nie poważny mężczyzna. Nie spodziewałabym się nawet, że może mieć taką stronę. 

- Ty zmywasz. - powiedziałam zrezygnowana i zaczęłam wyciągać talerze, a Adrien wrócił do zabawy z psami. 

Muszę przyznać, że całkiem nieźle  mi to wyszło. - pomyślałam, patrząc na stół. Jest całkiem sporo jedzenia, dużo różnych rzeczy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś takiego przygotowałam.  Może przez to, że nie było mnie stać na zrobienie takich zakupów. A to, co jest w tej lodówce, na pewno jest dużo warte. Znajduje się tu chyba wszystko, na co można mieć ochotę do jedzenia. 

- Wow. - powiedział Adrien, kiedy zobaczył stół.

- Nie zaszkodzi ci , jak czasem po prostu podziękujesz. - skwitowałam i nałożyłam sobie to, co co chciałam, na talerz. 

- Dziękuję. - wydusił z siebie i sam zaczął jeść. 

Skończyliśmy posiłek w ciszy, a psy w tym czasie położyły się na dywanie w salonie.

- Pamiętaj, że ty zmywasz. - wstałam i wymownie popatrzyłam na stół, bo jest na nim sporo naczyń, po czym z uśmiechem poszłam na kanapę i wzięłam pilot. 

Zaczęłam przegląć, co jest ciekawego w telewizji, w tle słysząc, jak Adrien wszystko sprząta. 



Jest niebezpiecznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz