Chapter 4 - Quarrel

276 6 0
                                    

W ciągu kolejnych dwóch dni zdążyłam dokończyć serial, wypróbować nowy przepis gulaszu i kupić nowe chipsy czym miałam przeprosić Ethana, że zjadłam tamte. Wybaczył mi, ale nie dał się przytulić. Rzeczywiście jest specyficzny.

Codziennie przed snem myślałam o tacie, nie obyło się bez łez, ale przynajmniej byłam już w stanie powiedzieć mu jak bardzo za nim tęsknię i chciałbym żeby tu ze mną był. Wcześniej był tylko płacz, a teraz jest coraz lepiej myślę, że przez te ostatnie terapię...

Jutro mam iść do szkoły pierwszy raz od roku. Nie powiem, stresuję się i to bardzo. Shane już tyle razy mnie pocieszał, że będziemy chodzić razem na każdej przerwie, że już znałam jego formułkę na pamięć. Zay obiecał oprowadzić mnie po mieście w następny weekend, więc całkiem fajnie. Może nie zaczęliśmy zbyt dobrze, ale myślę że jest coraz lepiej, chyba nawet mogę powiedzieć, że trochę go polubiłam.

Wieczorem siedziałam na podłodze przy szafie w pokoju blondyna i wertowałam jego książki szkolne z poprzednich lat (zrobiłam tu niezły bałagam, ups), za to on wypróbowywał nową grę na konsoli z Matt'em.

Szczerze mówiąc to on też jest spoko. Od tamtej wygranej gry mówi na mnie gamerko. Nie przeszkadza mi to, tylko czasami wkurza.

Nagle ktoś puka do drzwi. Z racji, że chłopaki są zajęci krzyczę proszę, a wtedy do pokoju wchodzi moja mama z zadowoloną miną i... Zaraz, wróć. MOJA MAMA?! Co ona tu robi?

- Cześć kochanie. - powstrzymałam się od parsknięcia - Przepraszam, że tak przeszkadzam, ale... Mogę zabrać cię na chwilę? - powiedziała jakby lekko zmieszana. Czego ona znowu odemnie chce? Pokiwałam głową i wyszłam razem z nią na korytarz.

Skierowałyśmy się do sypialni jej i Micheala. Weszłam pierwsza i usiadłam na łóżku, a ona stanęłam obok mnie i tak jakby nie wiedziała od czego zacząć rozmowę.

- No więc tak. Słyszałam, że denerwujesz się jutrzejszym dniem. - znowu powstrzymałam parsknięcie. No właśnie słyszałam nawet tego sama nie zauważyłaś - W sensie szkołą i chciałam ci powiedzieć żebyś nie zaprzątała sobie tym tak bardzo głowy, bo naprawdę to nic takiego. Może poznasz jakieś nowe koleżanki albo kolegów. Wszystko się ułoży, mówię ci. - siedziałam i patrzyłam na nią za łzami w oczach.

Jak ona może? Powinna wiedzieć, że to dla mnie przełom większy od przeprowadzki, chciałam ci powiedzieć żebyś nie zaprzątała sobie tym tak bardzo głowy, bo naprawdę to nic takiego, no kurde. To jest dla mnie cięższe niż odpowiedzenie na wszystkie pytania policji po wypadku. Fakt, wtedy jeszcze byłam rozprzęsiona, a teraz już się ogarnęłam, ale moja złość do tej kobiety właśnie teraz eksplodowała we mnie z podwójną siłą. Czułam jak powoli gotuję się od środka, jeszcze chwila, a nie wytrzymam i wybuchnę.

- WIESZ CO?! NAWET NIE WAŻ SIĘ TAK MÓWIĆ!! NIC TAKIEGO, NAPRAWDĘ?! - wstałam gwałtownie wydzierając się na nią, aż się przestraszyła i trochę odsunęła na bok - JAK ŚMIESZ MÓWIĆ, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE?! PRZECIEŻ TOBIE NIGDY NIE BYŁO ŹLE!! - teraz już nie powstrzymałam łez - MUSIAŁAM CIĘ PROSIĆ ABYŚ POJAWIŁA SIĘ NA JEGO POGRZEBIE!! NAWET NIE WIESZ PRZEZ CO WTEDY PRZECHODZIŁAM!! - od tych krzyków zaczęło mi się lekko kręcić w głowię, ale to zignorowałam.

Wściekła wybiegłam z pomieszczenia w stronę tego Shane'a. Słyszałam wcześniej jak żegnał się z Matt'em, więc powinien być sam. Wpadłam na kogoś, ale przez mroczki przed oczami nie mogłam nic zobaczyć. Słyszałam jakieś głosy i odpłynęłam.

Obudziłam się w czyimś pokoju, nie kojarzyłam go. Podniosłam się i oparłam na łokciach.

Zobaczyłam czarne ściany, a na przeciwko wielkie okno i biurko z tym samym wyposażeniem co u Shane'a. Po prawej przy samym łóżku szafka nocna, a dalej drzwi wejściowe. Po drugiej stronie drzwi do zapewne łazienki, a przy ścianie wielka szafa.

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dochodzący ze strony wejścia. Spojrzałam tam i przetarłam oczy żeby po chwili zobaczyć Zaydena, który wydawał się trochę... zmartwiony? Podszedł do mnie i przyłożył mi rękę do czoła uśmiechając się smutno.

- Jak się czujesz? - zapytał po chwili ciszy.

- Yymm... dobrze. Co się stało? - przysunęłam się do niego, a on podał mi szklankę z wodą i objął mnie ramieniem.

- Wczoraj na mnie wpadłaś na korytarzu cała zapłakana i zemdlałaś. Przeniosłem cię na moje łóżko, ale byłaś nieprzytomna przez dobre kilka godzin. - powiedział gładząc mnie po włosach.

- Ale jak to wczoraj? Ile godzin? Która jest godzina? - poderwałam się z miejsca co było złym pomysłem, bo znowu zaczęło kręcić mi się w głowie.

- Najpierw siadaj. - chłopak posadził mnie sobie na kolanach - Jest po pierwszej, spałaś dobre kilka godzin jak nie więcej. A teraz powinnaś odpoczywać, bo dosłownie dwie godziny temu spadła ci temperatura. - przytaknęłam i wtuliłam się w niego.

Poczułam jakiś dziwny zapach, jakby mięta pomieszana z papierosami i jakąś męską wodą toaletową. Zobaczyłam, że miałam na sobie szarą bluzę z kapturem, którą miał na sobie przedwczoraj i jakieś o dużo za duże czarne spodenki. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale w końcu poczułam zmęczenie i zasnęłam.

Jeszcze tylko kilka godzin. Kilka godzin, tato...

Please, stay with me #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz