Chapter 10

168 9 0
                                    

~~Perspektywa Naruto, rano~~

Obudziłem się, czując na plecach czyjeś ciepło. Odwróciłem głowę i ujrzałem drania. Był przez całą noc wtulony we mnie. Uśmiechnąłem się i delikatnie zdjąłem jego rękę od siebie, ponieważ nie mogłem się ruszyć z łóżka.

 Gdy to zrobiłem, skierowałem się do łazienki, aby rozpocząć moją codzienną, poranną rutynę. Gdy chciałem wskoczyć pod prysznic, ściągając bieliznę poczułem coś mokrego. Spojrzałem w dół, a na majtkach był śluz.

- O cholera, zapomniałem, że mam ruje - zrobiłem facepalm.

 Wyrzuciłem gacie do kosza na pranie i szybko pobiegłem w samym ręczniku po świeże. Gdy miałem wrócić do pomieszczenia, nie było już drania na łóżku.

"Pewnie poszedł do kuchni" - pomyślałem.

Już miałem wracać, ale mi się przypomniało, że zostawiłem włączoną wodę w brodziku. No nic... Poleciałem do łazienki i wpadłem na drzwi. Przecież zostawiłem je otwarte, co jest? Złapałem za klamkę i nacisnąłem ją, pchając lekko drzwi i ujrzałem Sasuke. Odwrócił wzrok na mnie.

- Oh, myślałem, że... - spojrzałem przypadkiem w dół.

 Spaliłem totalnego buraka.

- DRANIU! TY WEŹ SIĘ ZASŁANIAJ, JAK KTOŚ CI WBIJA DO KIBLA! - rzuciłem w nim moimi gaciami i zatrzasnąłem drzwiami.

Oparłem się o drzwi i zsunąłem się na podłogę, zasłaniając twarz w dłoniach. Boże, co za akcja z rana...

~~Perspektywa Sasuke~~

Kurde, co to było? Zdjąłem z twarzy gacie, które rzucił we mnie młotek.

- To jego? Ehh... - położyłem bieliznę na szafkę i wszedłem pod prysznic.

 Szybko się umyłem, żeby Naruto mógł skorzystać z łazienki. Ubrałem się i wyszedłem.

 - Młotku, łazienka wolna - powiedziałem.

 Niższy szybko wbiegł i zatrzasnął drzwiami, zakluczając je. Nawet na mnie nie spojrzał. No cóż... To co zobaczył już nie odzobaczy. Postanowiłem zrobić nam obu śniadanie, więc zszedłem do kuchni i przygotowałem składniki do naleśników. Gdy mieszałem składniki, usłyszałem czyjeś kroki. Myślałem, że to Naruto, ale się myliłem.

 - Co tam dobrego robisz, braciszku? - zapytał Itachi, wchodząc do kuchni.

 - Śniadanie, nie dla ciebie.

Itachi udawał smutnego, chociaż wiedziałem, że się ze mnie nabijał.

 - Awww, szkoda... Ugotuj coś dla mnie raz na jakiś czas - puścił oczko, a ja przewróciłem oczami.

 Nikt mnie nie denerwuje tak, jak on. I to z samego rana. To nie tak, że go nienawidzę. Wręcz go kocham jako młodszy brat.

 - A gdzie blondasek? - zapytał, podchodząc do lodówki i wyciągając karton mleka.

 - U góry w łazience.

 Itachi przytaknął, wziął szklankę i nalał napoju.

 - Słyszałem jakieś krzyki. Podobno wlazł ci, gdy byłeś nago - zaśmiał się i popił mleko.

 Nie dziwię się, że potrafi wszystko usłyszeć lub zobaczyć. Odpaliłem kuchenkę gazową i postawiłem na niej patelnie. Po chwili nalałem zawartość miski do nagrzanego naczynia i zacząłem smażyć naleśniki. Zapach rozniósł się po całym domu i przyprowadził na dół młotka.

 - A co tak słodko pachnie? O, cześć Itachi! - zauważył mojego brata, kiedy wszedł do pomieszczenia.

 A ja to co? Nadal jest obrażony?

Naruto, bądź moją Omegą... |POPRAWKI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz