Rozdział 2

35 6 0
                                    

- Natalie dla mnie była osobą, która równie dobrze mogłaby nie istnieć. Ale los chciał inaczej... Od trzech lat nęka mnie moja była przyjaciółka, o ile mogę ją tak w ogóle nazwać. Ja się o nią martwiłam, byłam przy niej zawsze... a ona jedyne co mi dała to pół roku temu myśli samobójcze - mówiłam do siebie po cichu. Byłam na spacerze, a często na takich samotnych spacerach rozmyślam pewne rzeczy, tak też było i tym razem - a co z Aronem? Przez sześć lat go broniłam, byłam miła, nie narzucałam się, starałam zrozumieć... a on mnie obgadywał i nawet tego przede mną nie ukrywał... nazwał mnie zasraną debilką bo spełniałam marzenia. Kochałam go... - i właśnie w tym momencie zrozumiałam, że już go nie kochałam. Moja miłość do niego odeszła razem z jego okrutnymi słowami... Teraz już wiedziałam, byłam pewna, że nic do niego nie czuje. Byłam sama na ulicy, nikogo nie było, zostałam bez nikogo. 

Z transu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Zatrzymałam się i wyciągnęłam go z bluzy.

- Natalie... - powiedziałam. Nie wiedząc czemu odebrałam połączenie

- No odebrałaś wreszcie - po drugiej stronie słuchawki wybrzmiał jej głos

- c... co chcesz? 

- No ogólnie jesteś nic nie wartą idiotką, która pisze głupie piosenki, a i wysłałam ci coś - powiedziała i rozłączyła się.

Bez chwili zastanowienia weszłam na widomości żeby odczytać SMS od niej. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie zobaczyłam...

- nie... - wyszeptałam.

Usiadłam na krawężniku ulicy patrząc w ekran telefonu, czując że w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Wszystko zaczęło się rozmazywać. Moje oczy całe zaszły łzami i zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie wiedziałam, że jest w stanie zrobić coś tak podłego. Znalazła moje filmiki gdzie śpiewałam i wysłała na grupę klasową. Wszyscy pisali, że śpiewam okropnie i, że nie mogą mnie słuchać, a jeszcze nie dawno inni ludzie mówili jaką mam zajebista piosenkę i że cudownie śpiewam. Nawet Ash ostatnio poprosiła żebym jej cos zaśpiewała, szczerze nie obchodziło mnie co mówili o moim głosie tylko to, że znowu mnie obgadywali.

Tydzień później:

- przestań skakać i zacznij się uczyć!

- Dlaczego coś co jest dla mnie ważne dla ciebie to tylko zwykłe skakanie? - spytałam przez łzy parząc jej prosto w oczy

- Jak ty się do mnie oddzywasz?! Dla mnie też dużo rzeczy jest ważne, ale zajmuję się ważniejszymi sprawami! Co ty sobie myślisz, że ja twoją koleżanką jestem? Chyba ci się coś pomyliło! I wyłącz tego laptopa, ty cały czas tylko na nim siedzisz! - mama wyszła z pokoju z hukiem zamykając drzwi. Spojrzałam na laptopa z tekstem piosenki dedykowany właśnie dla niej... Po co sie staram? Zamknęłam laptopa i usiadłam w kącie pokoju.

Znowu to samo... Ma mnie gdzieś tak samo jak moje marzenia... A jeszcze trzy dni temu wypominała mi co sie ze mną stało z tamtą Emily, która nigdy nie odpuszczała. Jak mam nie odpuszczać skoro sama daje mi powody do zaprzestania walki o marzenia... Przysięgłam sobie, że skończę z tym, że już tego więcej nie zrobię ale nie wytrzymałam. Podeszłam do biurka i wyjęłam z niego cyrkiel. Wtedy nie myślałam, po prostu starałam się żeby robić jak najkrótsze rany, żeby zniknęły do środy. Przecież nikt nie mógł wiedzieć. Nikt nie mógł wiedzieć, że cały mój świat zaczął się walić gdy miałam cztery lata. Wtedy umarła moja ukochana ciocia, kilka miesięcy później prababcia. Ciocię kochałam najmocniej na świecie, ale już jej niema... Została tylko w mojej pamięci i sercu. Potem w pierwszej klasie podstawówki zakochałam się w Aronie, przez co byłam wyśmiewana przez trzy lata. Potem zaczęłam być nękana w czwartej klasie przez nowego ucznia. Rok później straciłam przyjaciółkę - Natalie. Miesiąc później zaczęła mnie nękać i do mojego życia wkroczyły myśli samobójcze... Do dzisiaj je miewam. A w domu nie było lepiej. Rodziców obchodziły same oceny a nie ja. Codziennie płakałam, jak zrobiłam coś co nie było po ich myśli potrafili mnie uderzyć. Pamiętam jak mama popchnęła mną przez pół pokoju i upadłam na podłogę... Przez tydzień ledwo ruszałam ręką. Albo jak tata uderzył mnie wieczorem  w twarz, a na drugi dzień miałam ranę nad okiem i udawali, że nie widzą, że nic się nie stało, że jest okej... Nie wytrzymuje już. Nie daje sobie rady. Nie mam siły żeby walczyć. Ale muszę nałożyć maskę aby każdy myślał że jest dobrze. Nie chcę zostać odrzucona. Straciłam zaufanie do ludzi. Boję się, że mogę kogoś zranić. Ale przecież to chyba nie moja wina jakie mam życie.... Ale przecież to wszystko moja wina, nie innych.


UwierzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz