Rozdział 4

10 1 0
                                    

XARON, UKŁAD RONTEONA

WCZESNY RANEK NASTĘPNEGO DNIA

     Amber dumnie wjeżdżała na rudym koniu w złote centrum Bramu, Xaron. Od razu na wjeździe przybiegła do niej Martylya, pomocniczka Amber.

     Xaron było złote, nowoczesne i bogate. Na środku Xaronu stał ogromny pałac króla Dakktu i przywódcy Bramu, czyli Brana. Wszędzie jechała ochrona Bramu. Nie było tam domów mieszkalnych. Pałac był wysoki w kształcie półkola. Wszędzie było złoto i diamenty, a na niebie było widać kolorową galaktykę. Xaron było chronione całodobowo. Za wysokim, złotym murem znajdował się rozległy dziki las, a za nim próżnia. W lesie było mnóstwo mistycznych stworzeń, niektóre potrafiły nawet zabić dorosłego Ena.

     Amber zeszła z konia, a Martylya zestresowana zapytała:

- Księżniczko Amber, to księżna żyje?

- Generał. W Bramie i na Xaronie generał, na Dakktu księżniczka – poważnie odpowiedziała Amber.

- Jasne generale. Każdy się martwił i myślał, że generał nie żyje.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie. Jeszcze trochę tu zagrzeje miejsce.

- A gdzie generał była?

- Z Waronu dotarłam na Minor, a potem tu – odpowiedziała.

- Nie było generał cały dzień.

- Wiem, ale teraz zajmij się Rudym. Coś mu się stało z oczami i nic nie widzi. Sądzę, że to zakażenie piachem z pola bitwy.

- Zajmę się tym. – Związała brązową gumką swoje długie pofalowane blond włosy i zaprowadziła konia do stajni.

Po odejściu Martylyi szybko podbiegł do Amber posłannik z zamku i zestresowany powiedział:

- Nie chciałem przeszkadzać w rozmowie, ale rada Bramu wzywa Panią Generał Amber.

- Co?! – zdziwiła się Amber – Rozmawiałam ze stajenną, a jak każdemu posłannikowi wiadomo, że decyzje Bramu trzeba zgłaszać natychmiastowo. – Spojrzała na posłannika i zobaczyła na jego ramieniu niebiesko – złotą wstążkę oznaczającą, że posłaniec jest w trakcie szkolenia – Który rok szkoleń?

- Drugi – odpowiedział.

- A o tym mówią na pierwszym. Dobra leć już, bo przez ciebie będę musiała teraz biec, bo Bram nie lubi spóźnień.

Posłannik szybko odbiegł, a Amber zaczęła biec w stronę pałacu przez uliczki.

     Kiedy szła chodnikiem kilka metrów od wejścia do pałacu, zobaczyła dwóch strażników z podniesionymi włóczniami ostrzem do góry. Rozsunęli się w boki gdy zobaczyli idącą Amber, ustępując jej przejścia. Zasalutowali i powiedzieli: „Chwała Bramu", na co ona wymamrotała wchodząc: „Tak, tak chwała na zawsze".

     W środku było złoto, a po wejściu było ogromne pomieszczenie i długi dywan prowadzący do stolika, przy którym stała sekretarka Bramu, Kora. Kora była niską blondynką, z twarzy miłą. Wydawała się od razu przyjazna, wrażliwa i troskliwa. Taka była. Miała szczupłą sylwetkę i lśniące zielone oczy. Zawsze miała na sobie krótką złotą sukienkę, a we włosach miała przeplecione złoto przez swoje warkocze.

     Amber szybko przeszła przez ciemnoczerwony ze złotymi konturami dywan i dotarła do Kory.

- Och, generał Amber, nawet generał nie wie jak Rada się martwiła – odparła zaskoczona Kora – a szczególnie ja się martwiłam. A właśnie nie przyszłaś tu aby słuchać jak gadam tylko do Rady.

- Rozumiemy się bez słów – oznajmiła Amber i uśmiechnęła się - A gdzie teraz jest Rada?

- Muszę cię zmartwić, bo w głównym sądzie.

- To znaczy, że coś więcej niż przywitanie – wymamrotała Amber – Dobra, dzięki, a jest tam ktoś?

- Nie, czekają na ciebie.

Amber kiwnęła głową i poszła w stronę korytarza.

       Dziewczyna zapukała do drzwi głównego sądu i weszła. W środku również było złoto, znajdowało się podwyższenie, na którym siedziała Rada, a za nią były okna. Miejsce dla gości (w tej chwili dla Amber) było przed podwyższeniem. Był tam duży, okrągły ciemnoczerwony dywan, a przy ścianie stały liściaste rośliny.

     Amber stojąc na środku przełknęła ślinę i patrzyła w górę. Na podwyższeniu siedział na środku jej ojciec (król Dakktu, przywódca Bramu, czyli król Bran), po jego prawej był zastępczy przywódca (Daren), a po lewej matka Amber (Królowa Kasania). Obok Darena był zarządca wojskowy (Mart), a obok matki Amber dyplomata Bramu i Dakktu (Taren). Wszyscy z poważnymi twarzami patrzyli na Amber. W końcu przemówił król Bran:

- Wiesz, że to nie jest powitanie.

- Wiem – odpowiedziała szybko Amber.

- Oczywiście cieszymy się, że żyjesz, ale mamy dla Ciebie inną wiadomość – oznajmił Mart.

- Słyszeliśmy co zrobiłaś na Waronie – dodała Kasania.

- Użyłaś włóczni – oznajmił Daren – do zabicia wrogów i przy okazji naszych, a wśród nich była oficerka Keatly.

- Nie miałam wyjścia – powiediała Amber.

- Każdy ma do wyboru kilka wyjść, ale to od nas zależy, którego wybierzemy – odparł Daren.

- Ty postanowiłaś użyć swojego daru i mocy. To, że posiadasz taką potęgę, nie oznacza, że możesz ją nadużywać. Jeśli taka sytuacja się powtórzy otrzymasz karę 6. Wiesz co ona oznacza – powiedział Bran.

- Ojcze, przecież to śmierć – zdziwiła się Amber.

- Tutaj nie jestem twoim ojcem, tylko przywódcą.

- Jak tak możesz! Jestem twoją córką, tak?! Czy może zwykłym żołnierzem, który zasługuje na śmierć! Wygrałam wszystkie potężne wojny jako generał, ale Ty tego nie widzisz! Wolałabym się urodzić gdzie indziej, bo tam by mnie ktoś docenił!

Wtedy przyszli straże i zaczęli nieudolnie wyciągać ją z sali za ręce.

- O i dostaniesz szkolenie – dodał Bran.

- Co?! – zdziwiła się.

- Weźcie ją – odparł Bran.

Wtedy Amber zaczęła pokładać strażników na ziemię. Kiedy wyciągnęli włócznię, ona szybko je przechwyciła i wbiła z rzutu w ścianę. Gdy strażnicy leżeli już na ziemi, ona podeszła bliżej podwyższenia i krzyknęła:

- Uważasz, że nie umiem się tym posługiwać! – wokół jej rąk zaczął się unosić biały dym, ten sam co na polu bitwy – Mogę ci pokazać co umiem!

- Zabrać ją, ale to już! – krzyknął Bran, a z drzwi wybiegło dwudziestu strażników. Amber znów zaczęła pokładać ich na ziemię magią i ciosami. Po mniej niż minucie każdy już leżał.

- Uwierz we mnie! – krzyknęła, ale wtedy szybko podbiegł do niej od tyłu strażnik i uderzył ją tarczą w głowę, a ona straciła przytomność.

YOMDU AMONIUMOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz