REPUBLIKA PLANETARNA MINOR, UKŁAD ANTENY
POŁUDNIE NASTĘPNEGO DNIA
Amber stała przed bramami nowoczesnej planety Minor, na którą dostała się za pomocą portali międzyplanetarnych. Czekała aż władze Minoru ją odprawią i będzie mogła spokojnie przejechać przez planetę. Jej siły odnowiły się, ale nadal była słaba. Minor było ogrzewane jądrowo, czyli samo się nagrzewało, dlatego na Minorze zawsze było jasno i ciepło. Brama była wysoka, srebrna i metalowa. U góry była przeszklona, a na niebie było widać kolorową galaktykę. Amber siedziała wyprostowana z poważną miną na swoim koniu. Kilka minut później potężna brama otworzyła się, a z niej wyszło dwóch uzbrojonych i ubranych na biało Minorów. Jeden z nich był zielony i miał czarne oczy, a drugi miał dwa małe rogi na głowie. Wymierzając swoją broń w stronę Amber, podchodzili do niej. Ten zielony zapytał się surowym, ale też trochę przestraszonym głosem:
- Tu władze Minoru. Do dalszej odprawy odłóż broń ziemię.
- Nie mam broni – odpowiedziała stanowczo Amber wpatrując się cały czas w otwartą bramę, wprawiając władze w niepokój.
- A ta włócznia? – zapytał się Minor z rogami
- To jest symbol Bramu i jako generał Bramu i księżniczka Dakktu nie muszę odkładać włóczni. Bram stanowi główną ochronę galaktyki i w każdej chwili mam być gotowa do ataku. Wszystko pisze dokładnie w regulaminie galaktycznym ustanowionym przez Bram.
Minorzy spojrzeli się na siebie nawzajem nie wiedząc co powiedzieć.
- W jakim celu przybywasz? – zapytał się zielony.
- Przejezdnie – szybko odpowiedziała Amber.
- Znasz najważniejsze zasady na Minorze? – zapytał drugi.
- Tak – znów równie szybko odpowiedziała.
Oni znów spojrzeli się na siebie. Po chwili zielony odpowiedział:
- Możesz iść, ale jeśli będziesz stwarzać zagrożenie musisz się liczyć z zatrzymaniem ewentualnie postrzeleniem.
- Wiem – odpowiedziała – Dziękuję za przepuszczenie w imieniu Bramu.
Amber przejechała przez bramę, a za nią szli Minorzy, którzy zamknęli potężne drzwi.
Miasto było nowoczesne, dużo rzeczy było przeszklonych i wszędzie było biało. Gdy Amber wyprostowana dumnie przejeżdżała na koniu mieszkań idący wtedy patrzyli na nią ze strachem i ustępowali jej drogi. Dla Amber to było normalne. Cały Minor bał się Bramu, bo byli kilka razy słabsi od nich. Nie kłócili się z nim i godzili się na wszystko co Bram im zarzucił. Dlatego wizyta członkini Bramu zmartwiła ich. Mieszkańcy nie wiedzieli, że Amber jest tam przejezdnie i bali się nowej wojny z Bramem. Ona często zjawiała się na Minorze, ale nigdy jej wizyta nie świadczyła nic dobrego. Tym razem po prostu chciała przez niego przejechać . Nie miała żadnych złych wieści dla mieszkańców. Każdy schodził jej z drogi, a nagle ktoś popchnął kobietę, która upadła przed koniem Amber. Ona szybko wyjęła włócznię i wymierzyła w kobietę.
- Proszę nie każ mnie – powiedziała przestraszona kobieta - Zostałam popchnięta.
Amber schowała włócznię z surową miną i odparła:
- Zejdź mi z drogi.
- Już się robi generale – odpowiedziała przestraszona i szybko wstała i weszła w głąb tłumu.
Amber jechała dalej na swym rudym koniu. Nie patrzyła na lud wokół niej, tylko przed siebie i z dumą.
Jechała tak przez kilka minut gdy nagle ktoś rozpylił niebieski pyłek przed jej koniem, a on oszalał. Zaczął wierzgać kopytami i podskakiwać tak aby zrzucić Amber. Ona trzymała konia mocno za grzywę próbując go uspokoić. Kiedy już myślała, że opanowała sytuacje on stanął na tylnych kopytach i ją zrzucił. Koń pobiegł przed siebie taranując mieszkańców. Amber szybko zebrała się z marmurowego asfaltu i zaczęła biec za koniem. Przeciskała się przez tłum, ale gdy zobaczyła, że jest coraz ciaśniej, wspięła się na niski budynek, wchodząc po parapetach. Biegła po płaskim dachu przeskakując z budynku na budynek. Cały czas widziała przed sobą w dole szybko pędzącego konia. Gdy zobaczyła, że koń biegnie do dwóch Patersitów, zeskoczyła z budynku wprost na siodło konia. Szybko go opanowała. Przycisnęła włócznią jednego Patersita, a drugi uciekł. Służby Minoru szybko przybiegły do Amber. Jeden założył kajdany Patersitowi i odprowadził go do celi. Trzech, bardzo podobnych służb do strażników, stało z bronią przed Amber. Nie chcieli jej aresztować, tylko stali wystraszeni przed nią. W końcu Amber odparła:
- Tych dwóch Patersitów chciało mi porwać konia, więc musiałam ich zatrzymać. Jak każdy wie dla straży Bramu konie są najważniejsze. Jeden Patersit uciekł, ale tym już zajmie się Bram.
- Chcieliśmy tylko prosić o nie wznawianie wojny lub restrykcji wobec Minoru przez Bram – oznajmił jeden ze służb – Oni nie należeli do mieszkańców Minoru. Prosilibyśmy Cię też o dyskrecję na Xaronie o tym wydarzeniu.
- Spokojnie – uspokajała Amber – Bram musi się o tym dowiedzieć, ale restrykcje i wojna nie zostaną wznowione. Zaatakujemy Patersitów.
- Dziękujemy w imieniu Minoru – podziękował jeden strażnik, a Amber kiwnęła głową i pojechała dalej na Xaron.
CZYTASZ
YOMDU AMONIUM
Ficção CientíficaOna - księżniczka a zarazem generał największej organizacji ochronnej we wszechświecie, pragnąca w głębi duszy jedynie wolności i własnych zasad, nie czując, że jest następczynią tronu. On - złodziej z trudnym dzieciństwem, nie mający nigdy innego w...