Rozdział 17

201 8 34
                                    

Trójka kotów wyszła z obozu. Na czele szła Mknąca Łapa, wydawała się być zdeterminowana, jakby to, że doprowadzi innych do celu miało sprawić, że zostanie wojowniczką od razu. Zaraz za nią szedł Borsucza Pręga, a na samym końcu Szyszkowe Futro, która mimo wszelkich starań utykała na jedną z łap, co uniemożliwiało jej przyśpieszenie tempa.

-To tutaj. - Oznajmiła w końcu uczennica. Jej brązowa sierść była lekko oprószona śniegiem, który padał od jakiegoś czasu. - Zapach jest słaby, ale jeszcze ich czuć. Najlepiej czuć ich na tym krzaku.

Kocica podeszła do wskazanego przez Mknącą Łapę krzaku i obwąchała go. Rzeczywiście, zapach tu był, jednak słaby i zwietrzały. Rozglądając się szybko po okolicy wojowniczka dostrzegła utworzony ze śniegu kopiec. Kulejąc przybliżyła się do niego i odkopała go. Pod nim zauważyła nienaruszoną mysz. Zdobycz była już zimna, jednak z racji tego, że przysypana była śniegiem było to normalne. Wyglądała na świeżą, upolowaną najwcześniej tego ranka.

-I co z tym zrobimy? - Spytała uczennica.

-To wygląda podejrzanie. - Mruknęła Szyszkowe Futro, nie przestając badać terenu. - Może i klan wiatru to lisie serca, ale nie są mysimi móżdżkami. Nie zostawili tej myszy przypadkowo.

-Ale nie możemy tak tego zostawić. - Odezwał się wojownik.

-I nie zostawimy. - Odpowiedziała od razu zastępczyni. - Powiemy o tym Różanej Gwieździe, zobaczymy co ona każe nam zrobić.

-Ale ona jest mysim móżdżkiem! - Syknęła Mknąca Łapa.

Szylkreta schyliła się do uczennicy.

-Wiem, że przykro ci, że nie zostaniesz na razie wojowniczką, ale Różana Gwiazda to nadal nasza przywódczyni. Musimy jej o tym powiedzieć i posłuchać jej rozkazów. Tak mówi nam kodeks.

-No dobra. - Odparła niechętnie kotka.

-Wracajmy do obozu. - Miauknęła Szyszkowe Futro.

Po powrocie zastępczyni od razu poszła do legowiska przywódczyni. Opowiedziała jej o zostawionej przez klan wiatru zwierzynie i ich zapachu. W ciszy czekała na odpowiedź przywódczyni, która tak samo jak w przypadku pytania o ceremonię dla uczniów milczała przez chwilę, w tym czasie ze zjeżonym futrem rozglądając się po jaskini. Czego ona tak szuka? - Zastanawiała się wojowniczka, widziała strach w oczach przywódczyni. - I czego się tak boi?

-Walczymy. - Odpowiedziała w końcu Różana Gwiazda. - Zaatakujemy ich obóz rankiem. Pójdzie cały klan pioruna, nie licząc tylko karmicielek, kociaków i starszych oraz rannych. To znaczy, że ty zostaniesz w obozie. Wyruszymy o wschodzie słońca.

-Jesteś pewna, że chcemy walczyć? - Pstrokatej kocicy nie spodobał się ten pomysł. Przecież byli wychudzeni i brakowało im ziół, a ranne koty nie będą mogły polować. Mimo to chciała być z klanem podczas ataku, łapa i tak już jej nie bolała tak, jak wcześniej i mogła na niej stanąć. - A jeśli naprawdę będziemy walczyć, to też chcę iść.

-Oczywiście, że walczymy. - Odparła od razu przywódczyni. - Musimy...tak myślę. A jeśli chcesz iść, to idź, ale uważaj na siebie.

Wojowniczka skinęła niechętnie głową.  Czy walka była konieczna? A jeśli ktoś zginie z powodu zbyt dużych obrażeń? A jeśli nie będą mieli dość sił, by zregenerować się po walce? Widziała przecież, że z przywódczynią coś jest nie tak! Różana Gwiazda nigdy nie zabroniłaby mianować uczniów! Nigdy nie chciałaby walczyć bez powodu! Zwłaszcza z klanem wiatru, przecież od sezonów panował między nimi pokój tak mocny, jakby mieli sojusz! Musiała w końcu dowiedzieć się, co jest nie tak z jej przywódczynią, bo było widać, że nie jest dobrze!

Tom V Wojownicy MściwośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz