Rozdział 23

136 7 12
                                    

Szyszkowe Futro zdążyła złapać mysz, którą podzieliła się z Zacienionym Okiem, jednak mieli jeszcze sporo czasu do zmroku, zdecydowali się więc na krótką wędrówkę po okolicy. W międzyczasie zastępczyni pokazała uczniom Usta Matki, będące wejściem do jaskini Księżycowego Kamienia. Szli zboczem gór, szukając czegoś do picia, co nie było tak łatwe w porze nagich drzew, gdyż wszystkie potencjalne kałuże zamarzły, co prawda mogliby zjeść śnieg, będący przecież zimniejszą wersją deszczu, jednak nie byli aż tak spragnieni, aby musieć to robić. W końcu w oddali ujrzeli na wpół zamarznięty strumień, a przy nim kilka kotów. Szyszkowe Futro nie chciała wdawać się z nimi w bójkę, w pierwszej chwili miała ochotę zawrócić, by obcy ich nie zauważyli, jednak nie zdążyli.

-Mamo! Mamo! Obce koty! - Jeden z będących w grupie samotników kociąt zawołał głośno, dwójka dorosłych samotników od razu się odwróciła.

-Kim jesteście? - Syknął jeden z nich. Był to umięśniony, ciemnoszary kocur o jaśniejszej końcówce ogona. Jego szare oczy były matowe i pozbawione blasku, jednak i tak wyrażały wrogość.

Szylkreta wyszła krok naprzód, z nadzieją, że uda jej się złagodzić sytuację.

-Jestem Szyszkowe Futro. - Przedstawiła się, subtelnie skłaniając głowę na znak szacunku. Jej pazury przez cały czas pozostawały schowane. - A to Zacienione Oko oraz nasi uczniowie: Figlarna Łapa, Tajemnicza Łapa i Jerzykowa Łapa. Nie sprawimy problemów i nie chcemy walki, przyszliśmy tylko się napić.

-Dobrze, więc chodźcie. - Do tej pory nieodzywająca się biała kocica o bladoniebieskich oczach zaprosiła przybyłych do wodopoju. - Przepraszamy, za te niezbyt miłe powitanie, ale musieliśmy mieć pewność, że naszym małym nic nie grozi. Ach, no tak, powinnam się chyba najpierw przedstawić. Jestem Dalia, a to mój partner, Rufus. Te dwa maluchy to nasze kocięta Wrzos i Konwalia. - Wskazała ogonem na przyglądające się całej sytuacji z zaciekawieniem kocięta. - Miło was poznać.

-Was też miło poznać. - Miauknęła Zacienione Oko.

Koty dostały się końcowo do potoku. Szyszkowe Futro wzięła kilka łyków lodowatej wody, po czym odwróciła się z powrotem do nowo poznanych samotników. Wydawali się być całkiem mili.

-Więc, czego tutaj szukacie? - Zapytała Dalia, kiedy wszyscy już się napili. 

-Przyszliśmy do Księżycowego Kamienia. - Pisnęła w wyjaśnieniu Figlarna Łapa, zanim ktokolwiek inny zdążył to zrobić. - To taki błyszczący kamień w środku jednej z jaskiń, przywódcy i medycy dzielą tam sny z Klanem Gwiazdy. - Na chwilę położyła ogon na swoim pysku, co miała w zwyczaju robić, gdy zdała sobie sprawę, że powiedziała coś, czego rozmówca nie zrozumie, lub coś nieodpowiedniego. - No tak, przecież nie wiecie co to Klan Gwiazdy... To taka grupa naszych zmarłych przodków, opiekują się nami.

-Słyszeliśmy o klanach. - Mruknął spokojnie Rufus urywając wyjaśnienia uczennicy. - My jesteśmy podróżnikami, zatrzymaliśmy się tutaj tylko na kilka dni, żeby maluchy mogły odpocząć. Kiedyś spotkaliśmy dwóch podróżników, jedna z nich też miła takie dziwne imiona jak wy, opowiedziała nam o klanach.

Zastępczyni zdziwiła się na jego słowa. Czy możliwe, że udało mu się spotkać Płową Łapę? - Zastanawiała się. 

Kiedy rozmowy z samotnikami się skończyły grupa kotów z klanu postanowiła odpocząć jeszcze w tej okolicy w nadziei, że pozostała w okolicach Ust Matki Różana Gwiazda nie będzie się o nich martwić. Uczniowie wygłupiali się z kociętami Dali i Rufusa, były to dwa słodkie maluchy w wieku mniej więcej 5 księżycy. Pierwszy z nich, biały kocurek w ciemnoszare, a miejscami i czarne łaty oraz o pięknych, dużych szarych oczach co jakiś czas spoglądał pytająco w stronę wojowniczek, to samo robiła jego siostra - ciemnoszara kotka o bladoniebieskich, ciągle błyszczących oczach. Po kilku chwilach kocięta podeszły bliżej nich, jednak nie zrobiły tego w normalny sposób. Chowały się za różnymi krzakami, czy pniami drzew, rzecz jasna szylkreta i tak je widziała. Zacienione Oko również nie spuszczała z małych wzroku swoich ślepych oczu, widocznie słuchem odgadując, gdzie się znajdują.

-Widzisz Konwalio? Ta kotka jest ślepa! - Pisnął Wrzos, wskazując ogonem na oczy ciemnorudej kocicy. - Ale dziwadło!

-Widzę. - Odparła mu prędko siostra, nie spuszczając wzroku z niewidomej.

-A ja nie! - Zacienione Oko odezwała się donośnie do kociąt. Jej głos był miły, jednak niósł za sobą trochę sarkastycznego, nieprzyjemnego tonu.

Kocięta szybko odbiegły do rodziców i wtuliły się w ich łapy przestraszone. Dalia jednak podniosła je i postawiła z powrotem przed wojowniczkami.

-No już maluchy, przeproście. - Rozkazała im ich matka pół sykiem. - Trzeba szanować wszystkich, nawet jak się od nas trochę różnią.

-Ale ona jest jakaś dziwna! - Zawołał głośno Wrzos, chowając się za matką. - Przecież my się skradaliśmy, a ona nas nie widziała, a wiedziała, gdzie jesteśmy!

-To, że nie widzę nic nie znaczy. - Mruknęła spokojnie Zacienione Oko do przerażonego kociaka. - Była was słychać chyba w całych górach.

-Ale my byliśmy bardzo cicho! - Spierała się Konwalia. - Skoro nas usłyszałaś, czy to znaczy, że nie widzisz, ale zamiast tego masz super słuch?

-Można tak powiedzieć. - Odparła krótko niewidoma. - No już, wracajcie do zabawy.

Kocięta odbiegły od nich, chwilę po tym Szyszkowe Futro wstała z miejsca.

-Powinniśmy już iść. - Powiedziała do Zacienionego Oka. - Długo tu siedzieliśmy, niedługo zachód słońca.

-Racja. - Niewidoma przeciągnęła się i również wstała, po czym zawołała do uczniów: - Chodźcie! Czas wracać, Różana Gwiazda na nas czeka!

Uczniowie szybko do nich podbiegli i ruszyli z powrotem do okolic miejsca, gdzie przekroczyli Drogę Grzmotu. Różana Gwiazda już tam na nich czekała, siedząc tuż przed wejściem do Ust Matki.

-Do środka wejdę sama. - Ogłosiła i nie dając nikomu czasu na odpowiedź odwróciła się i weszła do ciemnego tunelu.

-No to my musimy tu poczekać do rana. - Mruknęła szylkreta do uczniów. - Idźcie spać, ja wezmę pierwszą wartę.

Kiedy jej pobratymcy ułożyli się na trawie zastępczyni stanęła przed wejściem, czuwając, aby nikt obcy się tu nie zakradł. Dookoła było cicho i spokojnie, jednak w jej głowie wirowały różne myśli, zastanawiała się, czy w przepowiedni naprawdę chodziło o zemstę Tygrysiej Gwiazdy oraz kiedy ta zemsta nadejdzie. Spojrzała w górę na piękny księżyc, będący w kształcie pazura. Śnieg pod jej łapami był zimny, mokry i nieprzyjemny w dotyku, miała nadzieję, że czuwanie minie jej dość szybko.

  

Tom V Wojownicy MściwośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz