Rozdział 33

167 9 36
                                    

Kiedy słońce już dawno zaszło Szyszkowe Futro wstała z miejsca i poszła do swojego legowiska. Śnieg trzeszczał pod jej łapami gdy szła po bijącej chłodem nawierzchni. Jej brązowe futro w rude łaty było zmierzwione wiatrem, dlatego też kiedy tylko znalazła się w legowisku wojowników usiadła na swoim posłaniu i zaczęła układać sierść. Dopiero kiedy skończyła położyła chcąc zasnąć, ale nie mogła. Od dawna spała sama w swoim posłaniu, poza nocami, gdy przychodziła do niej Figlarna Łapa i nie przeszkadzało jej to, jednak teraz świadomość, że jej przybrana córeczka już nigdy jej nie obudzi, aby zapytać o przenocowanie w legowisku wojowników tylko dobijał kocicę. W końcu jednak udało jej się zasnąć, chociaż był to płytki sen, co chwilę budziła się i nie mogąc przez dłuższy czas ponownie zasnąć w ciszy patrzyła w wyjście z legowiska.

Kiedy po raz kolejny zasypiała było trochę po wysokim księżycu, przez co szylkreta była pewna, że obudzi się przed świtem jeszcze kilka razy.

Zamiast jednak po przebudzeniu się zastać pełne jej śpiących pobratymców legowisko zobaczyła ośnieżony las. Kolejny sen? - westchnęła w duchu. Spodziewała się zobaczyć matkę lub partnera wraz z kociętami, gdyż to oni odwiedzali ją w snach najczęściej. Zamiast tego jednak podbiegł do niej Żabi Sus.

-Szyszkowe Futro, szybko wysłuchaj co mam ci do powiedzenia. - Wysapał. Wydawał się biec w to miejsce tak szybko, jak tylko mógł. - Musisz się obudzić tak szybko, jak to tylko możliwe. Ten raz zapomnij o jakichkolwiek granicach, dobrze? Biegnij i ją znajdź, a potem wybij te godne mysiego móżdżka pomysły z głowy! Uratuj...

-Żabi Susie! - Zza drzew wyłoniła się jasnoszara kotka w ciemniejsze cętki. Podbiegła do zmarłego kocura. - Po co sprowadziłeś tu Szyszkowe Futro? Dostąpiliśmy zaszczytu zobaczenia przyszłości, ale nie mamy prawa próbować zmieniać przeznaczenia innych kotów.

Wojownik odepchnął od siebie kocicę ze wściekłym sykiem.

-Obwiniasz ją o swoją śmierć?!

-Nigdy bym tego nie zrobiła. - Odparła spokojnie nieznajoma szara kocica. - Ale nie możemy zmienić jej przeznaczenia, to jest już postanowione. Chodź, Żabi Susie. Wizja się kończy.

-Uratuj...

Kocur nie zdążył dokończyć. Sen skończył się, a wojowniczka obudziła się gwałtownie znów w swoim legowisku. Nie potrzebowała, aby Żabi Sus kończył swoją wypowiedź. Sam fakt, że to on pojawił się w jej śnie, a nie jakiś inny kot był dla Szyszkowego Futra wystarczającym sygnałem, że musiało chodzić o Różaną Gwiazdę.

Kocica wstała z legowiska i wybiegła na polanę. Ruszyła biegiem w stronę jaskini pod Wysokim Głazem, gdzie spała przywódczyni.

-Różana Gwiazdo...? - Zawołała swoją przywódczynię przed wejściem do środka. - Różana Gwiazdo!

Weszła do legowiska, jednak było puste. Wybiegła z obozu, szukając zapachu przywódczyni, za którym mogłaby podążyć, aby ją znaleźć. W końcu wyczuła go.

Szyszkowe Futro pobiegła tropem Różanej Gwiazdy tak szybko, jak mogła. Zwolniła dopiero przy granicy z klanem ostrza. Zaczęła obawiać się, że Ostra Gwiazda mógł coś zrobić przywódczyni, jednak dookoła nie było krwi, dlatego też kocica weszła na teren wrogiego klanu, dalej szukając swojej dawnej mentorki. Zastępczyni w duchu modliła się, aby nie spotkać wrogiego patrolu.

W końcu doszła do okolic Drogi Grzmotu, która przed powstaniem klanu ostrza oddzielała klan pioruna od klanu cienia. Wyszła zza rosnących przy pasie sczerniałej ziemi zarośli, dopiero wtedy zobaczyła Różaną Gwiazdę. Przywódczyni leżała na Drodze Grzmotu, jednak nie wydawała się być ranna. Zastępczyni od razu do niej podeszła.

-Różana Gwiazdo! - Zawołała ją w panice. - Co ty tu robisz? Chodź, musimy wracać na pobocze, zanim jakiś potwór nadjedzie! - Przyjrzała się czarno - szylkretowej kocicy dokładniej. Rzeczywiście, nie miała nawet najmniejszej rany. - Nie jesteś ranna i lepiej, żeby tak zostało!

-Myślałam, że nikt mnie nie znajdzie. - Westchnęła Różana Gwiazda. Jej głos drżał, a oczy dziwnie błyszczały. - Wracaj na pobocze, Szyszkowe Futro. Zostanę tu.

Szylkreta nie wierzyła w to co słyszy. Czy jej przywódczyni zamieniła się z myszą na mózgi?

-Jak tu zostaniesz stracisz życie, kiedy tylko nadjedzie potwór! - Prychnęła wojowniczka, chcąc jak najszybciej znaleźć się poza śmierdzącą Drogą Grzmotu. - Masz jeszcze sześć żyć, ale nie powinnaś tracić żadnego z nich!

-Tak będzie... - Różana Gwiazda urwała, kiedy w oddali mignęły światła potwora. - Wracaj na pobocze! Szybko!

-Nie wrócę bez ciebie! - Syknęła kocica. - No rusz się, Różana Gwiazdo!

Szyszkowe Futro nie czekając na odpowiedź chwyciła za kark przywódczyni i pociągnęła ją na pobocze. Były bezpieczne, jednak nie na długo. Różana Gwiazda wyrwała się z chwytu i wskoczyła z powrotem na Drogę Grzmotu. Jej zastępczyni nie zdążyła już nic zrobić. Nadjechał potwór, jednak kiedy przejeżdżał Różana Gwiazda leżąca na Drodze Grzmotu nie wydała z siebie żadnego dźwięku, chociażby krzyku bólu. Czy już umarła? - Zastanawiała się z łzami w oczach zastępczyni.

Kiedy potwór odbiegał, a jego ryk uciekł z oddali Szyszkowe Futro wróciła na Drogę Grzmotu i zaciągnęła ledwo żywą kocicę na pobocze. Mimowolnie przypomniała jej się śmierć partnera, podczas gdy obrazy i myśli wirowały w jej głowie bez ładu. Dlaczego jej przywódczyni chciała popełnić samobójstwo?!

-Dlaczego, Różana Gwiazdo? - Zapytała cicho. - Dlaczego nie chciałaś uciec? Stracisz życie...

-Stracę wszystkie... - Wychrypiała kocica. - Wtedy, przy Księżycowym Kamieniu, poprosiłam Klan Gwiazdy, żeby zabrał mi pozostałe i zostawił tylko jedno.

-Dlaczego to zrobiłaś? Przecież twój klan cię potrzebuje! - Szyszkowe Futro nie wiedziała co zrobić. Wiedziała, że Różana Gwiazda kiedyś zginie, ale dlaczego teraz? Dlaczego w taki sposób i dlaczego akurat, kiedy szylkreta była jeszcze w żałobie po stracie córki? - Ja cię potrzebuję! Nie dam rady być przywódczynią, jeśli ciebie zabraknie.

-Tak będzie lepiej... - Różana Gwiazda ruszyła lekko ogonem, podczas gdy jej liczne rany krwawiły obficie. - Ja nigdy nie powinnam być przywódczynią, byłam okropna. Zabiłam Patykową Gwiazdę, zabiłam własną siostrę, tyle kotów przeze mnie cierpiało. Jestem mordercą. Klan potrzebuje kogoś, kto jest lepszy niż ja, czyli w zasadzie kogokolwiek.

-Ale ja nie mogę rządzić! Boję się. - Wyznała drżąc z przejęcia zastępczyni. - Zostań z nami proszę, my cię potrzebujemy, jesteś najlepsza! A co jeśli źle zrobiłaś wybierając mnie na zastępczynię?

-Już nic z tym nie zrobisz. - Mruknęła kruczoczarna, łaciata kocica. - To nie ja cię wybrałam, to Klan Gwiazdy. Masz w sobie siłę klanu tygrysa, klanu lwa i klanu lamparta razem wziętą. Niczego się nie bój. Już niedługo zostaniesz Szyszkową Gwiazdą, wielką przywódczynią z wielkim sercem.

Szyszkowe Futro otworzyła pysk, aby odpowiedzieć, jednak nie zdążyła. Kiedy Różana Gwiazda na zawsze zamknęła oczy w powietrzu przez kilka uderzeń serca dało się wyczuć lekki zapach Żabiego Susa.

-Niech Klan Gwiazdy prowadzi twoją ścieżkę, Różana Gwiazdo. - Wyszeptała kocica cichym, drżącym głosem. - Myliłaś się. Byłaś najlepsza.

Szyszkowe Futro spojrzała na chwilę na gwieździste niebo, potem znów wlepiła wzrok w zakrwawione ciało Różanej Gwiazdy. Jak mam być przywódczynią całego klanu, skoro nie potrafię nawet pozbierać się po śmierci Figlarnej Łapy? - Pytała się w duchu. Z całych sił pragnęła, aby jej przywódczyni na nowo otrzymała utracone żywoty i znów tu była, jednak to było już niemożliwe.

Tom V Wojownicy MściwośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz