Zmiana planów

2.8K 66 29
                                    

Obudziłam się na twardej ziemi, jednocześnie opierając głowę na ramieniu Adriena.

Pamiętałam jedynie zatrzymanie auta mojego narzeczonego, przez jakiś zamaskowanych typów. A później strzał w kierunku kierowcy, potem historia się urywa...

Otworzyłam zaspane powieki, I gdy już miałam przecierać je moimi dłońmi to poczułam coś dziwnego, coś co utrudniało mi poruszanie moją lewą ręką.

Obruciłam się i spoglądnełam w jej stronę. Mój nadgarstek został przykłuty do rury.

O cholera.

Szybko obróciłam się w kierunku Adriena, który, jak zauważyłam miał podobny problem.

Jasna cholera.

Miałam już pytać się go, czy wie co się dzieje, gdy nagle drzwi z hukiem się otworzyły, jednocześnie ukazując postać wysokiego, barczystego mężczyzny.

Podszedł on do mnie I bez słowa boleśnie chwycił mnie za podbrudek, jednocześnie zmuszając mnie abym na niego spojrzała.

Gdy nasze oczy się spotkały, momentalnie pobladłam. W jego tęczówkach zobaczyłam chęć mordu. Pewnie spróbowałabym jakoś mu się wyrwać, jednak on niespodziewanie przemówił.

- Hailie Monet... - powiedział ochrypłym głosem - ...miło cię poznać.

Nie dając mi dojść do słowa on kontynuował.

- Chciałbym Ci zadać jedno konkretne pytanie... - w tym momencie zrobił małą przerwę odrywając morderczy wzrok ode mnie i przenosząc go na Adriena - wiesz kim jest Zack Evans?

- Nie - odpowiedziałam automatycznie, gdyż napewno wiedziałam że jego nazwisko nic mi nie mówi.

- Dobrze - odparł spokojnie, jednocześnie sięgając do kieszeni swoich spodni.

Wyjoł z nich mały kluczyk którym odpioł mi kajdanki, po czym bez słowa wyjaśnienia chwycił mnie za ramię i wyprowadził z pokoju. Rzuciłam jeszcze ostatnie spojrzenie Adrienowi, a nastepnie drzwi się zamkneły. Znalazłam się na korytarzu, w którym strasznie śmierdziało wilgocią. Po chwili mężczyzna zasłonił mi oczy czarnym skrawkiem materiału. Miałam już zadać pytanie dotyczące tego dziwnego ruchu, jednak on mnie uprzedził.

- Twoje piękne oczka nie muszą tego widzieć - powiedział bardzo miłym głosem, co mnie mocno zaskoczyło.

Zaczął prowadzić mnie przez korytarz, gdzie dało się wyczuć wyraźny zapach stęchlizny. Szliśmy kilka minut, parę razy skręcając. Zatrzymaliśmy się, po czym mężczyzna zdjoł mi opaskę.

Moim oczom ukazały się metalowe drzwi. Porywacz nie odzywając się do mnie wyjął z tylnej kieszeni spodni pęk kluczy, po czym jednym z nich otworzył drzwi. Lekko mnie popychając nakazał mi wejść do środka. Weszłam, po czym wejście się zamkneło.

Pomieszczeniem okazała się niewielka piwnica, w której praktycznie nic się nie znajdowało. Jedyną rzeczą był zakurzony materac, który miał na sobie kilka zaschniętych plam. Najprawdopodobniej była to krew.

Po dokładnym rozejrzeniu się, znalazłam również wiadro, które ustawione było w rogu pomieszczenia. Naturalnie domyśliłam się, że nie stało tam bez powodu. Na samą myśl załatwiania się w takich warunkach zrobiło mi się niedobrze.

Niewiedząc co powinnam zrobić, powolnym krokiem udałam się w kierunku materaca. Usiadłam na nim tak, abym nie dotykała żadej z plam. Niewiedząc kiedy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Obudził mnie huk otwieranych drzwi. Ile ja tak spałam? Kilka minut? Godzin? Niezdązyłam nawet dobrze otworzyć oczu, gdy poczułam ciężar na moim ciele. Adrien.

O kurwa.

Mój narzeczony wyglądał jak wrak człowieka. Jego drogi garnitur był cały postrzępiony, na nadgarstkach dostrzegłam krwawe ślady, które najprawdopodobniej zostały stworzone, przez mocne wyrywanie się będąc jednocześnie mocno przypiętm kajdankami. Cała twarz była poobijana, i w ranach jakby ktoś ją przecinał. Na lewej nodze dostrzegłam czerwone ślady, jak od paska...

- Ej młoda, masz go ogarnąć - powiedział jeden z tych mężczyzn, którzy przyprowadzili Adriena. Jednocześnie zauważyłam, że odkłada on jakąś miskę, w której najpewniej znajdowała się woda. Obok rzucił jakieś skrawki materiału.

- No, jutro ma dalej z nami popracować - dogadnoł drugi.

- Znowu będziecie go bić! - zaczęłam krzyczeć - Nie widzicie jak on wygląda!

- Radzę ci się nie drzeć, bo nie będzie tak ciekawie - odwarknoł, najwidoczniej już tracąc cierpliwość.

Następnie obserwowałam oddalające się sylwetki mężczyzn. Zostaliśmy sami. Adrien nadal leżał nieprzytomny na moich udach.
Zaczęłam lekko głaskać go po włosach. Postanowiłam niepospiesznie, tak żeby nie zrobić żadnego gwałtownego ruchu, sięgnąć po skrawek materiału i zamoczyć go w wodzie. Zaczęłam przecierać jego rany. Powolnymi ruchami przemyłam też jego kark.

Później potrafiłam tylko obserwować jego bezwładne ciało i zastanawiać się czy wszystko będzie dobrze? O ile jeszcze będzie? Musiałam przyznać sama przed sobą, że cholernie się o niego martwiłam.

Jakiś czas później, gdy oczy lekko mi się kleiły, poczułam ucisk na moim nadgarstku.

- Hailie... - ten głos wyrwał mnie z transu. Rozpoznałabym go wszędzie. Chociaż był on cichy i chropowaty. Adrien.

Otworzyłam oczy, by zobaczyć jego uśmiech, ale nie ten kpiarskim. Ten należał do tych szczerych, tych prawdziwych. Poczułam jak robi mi się ciepło na sercu. Ale  korzystając z faktu, że się obudził musiałam zadać mu to ważne pytanie.

- Adrien - zaczęłam bardzo cichym głosem - wiesz co tu robimy?

Niespodziewałam się usłyszeć odpowiedzi. Jak widać życie lubi zaskakiwać.

- Ci faceci... - zaczął Adrien, mówiąc tak cicho, że ledwo słyszałam jego głos - ...oni kiedyś pracowali w organizacji, potem nawalili i razem z Zackiem Evansem, czyli ich szefem zostali z niej wydaleni. - zakończył swój monolog, jednocześnie ciężko oddychając.

- To oni dzwonili... - wiedziałam że nie powinnam go męczyć, zważywszy na to w jakim był stanie, ale ciekawość była za silna - ...wiesz, wtedy jak wyjeżdżaliśmy.

Nic nie odpowiedział, jednak lekko kiwając swoją głową utwierdził mnie w przekonaniu, że moje przypuszczenia okazały się słuszne.

Wiadomo. Nawet nie można normalnie pojechać na wakacje.

Nie odzywaliśmy się do siebie, nie musieliśmy. Wystarczyła nam tylko nasza obecność. Nic więcej się nie liczyło.

Jakąś godzinę później usłyszeliśmy huk, który wywołały otwierające się drzwi. Przestraszyłam się. Bałam się, że przyszli po Adriena. Jednak gdy zobaczyłam lecącą w moją stronę małą butelkę wody, zrozumiałam. Nie teraz, JESZCZE nie teraz.

Lekko odkręciłam korek, po czym przechyliłam głowę mojego narzeczonego, tak aby mógł się napić. Wypił kilka łyków, po czym gestem głowy kazał mi zrobić to samo.

Później zauważyłam, że Adrien już zasypia. Oczywiście sama spróbowałam zrobić to samo, jednak niestety nie udało mi się to.

Jakiś nieokreślony czas później drzwi ponownie się otworzyły. Znowu ujrzałam twarze ludzi, którzy powinni smażyć się w dziewiątym kręgu piekielnym. Przyszli po niego.

- No widzę, że dziewczynka nas posłuchała - odezwał się ten pierwszy.

- Bierzmy go, bo szef się wścieknie - odparł drugi.

W tym momencie wiedziałam, że na to nie pozwolę. Nie wezmą mi Adriena, który wciąż leżał na moich kolanach. Niewiele myśląc (zresztą jak zwykle) wypaliłam.

- Proszę zostawcie go! - praktycznie krzyczałam przy śpiącym Adrienie - Zrobię wszystko, co tylko chcecie!






Hejka wszystkim

Mam nadzieję, że się podoba.

Gwiazdki mile widziane🥰

Do następnego!!

Młodzi i Nieszczęśliwi-Ale czy na pewno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz