Pomoc?

2.7K 74 9
                                    

Po naszej ,,zabawie'' mój oprawca kazał spowrotem zabrać mnie do celi. Oczywiście ledwo co się ruszałam, gdyż tak bolały mnie dolne partie ciała. Cały czas pomagałam sobie ręką, którą podpierałam się o ściany.

Tym razem nie zasłonili mi oczu, więc mogłam obserwować budynek, w którym się znajduję. Jedyny wniosek do którego doszłam był taki że najpewniej jesteśmy w jakimś starym budynkiem, najpewniej na obrzeżach jakiegoś miasta, ponieważ nie słyszałam żadnych odgłosów jakiejkolwiek cywilizacji.

Znowu odprowadzili mnie pod metalowe drzwi, po czym je otworzyli. Na materacu zobaczyłam, już nieco lepiej wyglądającego Adriena.

Musiałam skupić się w sobie i resztkami sił podeszłam do niego, w tym samym czasie starałam się nie krzywić z bólu, aby niczego nie podejżewał.

Przywitał mnie jego ciepły uśmiech, którym pokazał mi że czuję się lepiej. Zresztą dokładnie tak wyglądał. Co prawda jego twarz nadal była oszpecona, ale mogło być gorzej. Mógł na przykład już wąchać kwiatki od spodu. Co ja bym zrobiła? Co bym zrobiła gdyby coś mu się stało?

Ruchem głowy wskazał mi na swoje kolana, jednocześnie pokazując mi abym na nich zasiadła. Nie chciałam tego robić. Bałam się że tym samym sprawie mu ból.

Mimo wewnętrznego sprzeciwu powoli siadłam na jego udach, jednocześnie dotykając moim bokiem jego klatki piersiowej. Poczułam się dziwnie bezpieczna, zważywszy na to w jakim miejscu się znajdowaliśmy.

W pewnym momencie przypomniałam sobie wydarzenia które miały miejsce jeszcze kilkanaście minut temu. Na wspomnienia tych rąk, które dobierały się do mojej kobiecości robiło mi się niedobrze. Mimowolnie zaczęłam dygotać. Adrien to widocznie zauważył, gdyż po chwili dostrzegłam, że ściąga swoją marynarkę, którą następnie założył mi na ramiona.

Poczułam złudne poczucie bezpieczeństwa. Byłam wtulona w ciało mojego narzeczonego, a niedługo już męża. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, jednak on postanowił ją przerwać jednym, ale konkretnym pytaniem.

- Hailie, to ważne - zaczął Adrien swoim opanownym głosem - Czy oni cię w jakikolwiek sposób skrzywdzili?

Kurwa.

W tym momencie byłam zmieszana, tak zrobili mi krzywdę, ale ja im to zaproponowałam. Nie powinni byli brać mojej propozycji na poważnie, zresztą sama na to liczyłam, ale stało się jak stało...

- Hailie? - jego głos nagle stał się ostry - zadałem Ci pytanie.

Moje milczenie najpewniej uznał jako słowo ,,Tak''. Jedyne co usłyszałam to ciąg przekleństw, które szepcząc wydobyły się z jego ust.

Nie odezwałam się, nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Czułam jedynie mocny uścisk Adriena, o którego tors wciąż się opierałam. Chyba nawet zasnęłam...

Jego kojący głos, w połączeniu z tymi spokojnymi słowami, które wydobywały się z jego ust, sprawiły że czułam się odrobinę lepiej

Jakiś nieokreślony czas później jeden z mężczyzn, chyba Max przyniósł nam jedzenie. Co prawda kilka kanapek nie wyglądało zbytnio zachęcająco, ale jak to się mówi: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma (nawet się ładnie zrymowało hah)

Pamiętam też, że wtedy zadzwonił mu telefon, który pospiesznie odebrał. Słuchał przez chwilę głośnego głosu, po czym wybiegł z pomieszczenia jak oparzony, jednak w pośpiechu zostawił komórke na podłodze. Upewniłam się tylko że zamknoł za sobą drzwi, po czym szybko dodeszłam do telefonu.

W mojej głowie niemal natychmiast pojawiły się dwie myśli:
1. Typ jest mega debilem
2. To nasza szansa na sprowadzenie pomocy.

Momentalnie wybrałam numer do mojego najstarszego brata, który znałam na pamięć. O dziwo odebrał po pierwszym sygnale.

- Halo? - zapytał swoim lodowatym głosem.

- Vincent! To ja Hailie! - powiedziałam.

W słuchawce usłyszałam kilkusekundową ciszę.

- Hailie, co się stało? - zapytał - Gdzie jesteście?

- Porwali nas i niestety nie wiem - odparłam bez zająknięcia.

W tym momencie zobaczyłam, że telefon ma zaledwie jeden procent baterii.

- Vince, telefon mi się zaraz rozładuje! - spanikowałam.

W tym momencie poczułam męskie dłone, które chwyciły mnie za ramiona.

- Mam już waszą lokalizację - powiadomił - musi...

W tym momencie połończenie się urwało.

- Kurwa - wycedził Adrien, po czym popatrzył w moją stronę - Przepraszam.

- Spokojnie, wiedzą już gdzie jesteśmy - powiedziałam, po czym go przytuliłam.

On momentalnie zrobił to samo po czym pocałował mnie w policzek.

Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanoł nie kto inny jak Zack Evans. Jego wzrok momentalnie powędrował w kierunku telefonu.

- Kurwa - rzekł przez zaciśnięte zęby. - pracuje z samymi idiotami. - powiedział do siebie.

- Nie mogę zaprzeczyć - powiedział Adrien z kpiarskim uśmiechem.

- Interesujące - odparł chłopak - bierzcie go.

Palcem wskazał na Adriena. W tym momencie się przeraziłam. Przecież mieliśmy umowę. No tak, uwierzyłam takiemu potworowi, który mnie wykorzystał. Mężczyźni to idioci. No może nie wszyscy...

Mężczyźni podeszli do Adriena, który nadal był osłabiony, więc bez zbędnego wysiłku podciągnęli go na równe nogi, powodując tym samym jego ból.

- A ty Monet - zwrócił się do mnie - To naprawdę urocze, że się tak o niego troszczysz, ale niektórym się nie ufa a tymbardziej nie składa takich propozycji.

Adrien zdezorientowany patrzył na naszą dwójkę. Nie wiem, czy w tamtym momencie miał już jakieś podejrzenia, ale w tym momencie napewno się co do nich przekonał.

- Dobra, nie mamy całego dnia - powiedział Zack do swoich ludzi - bierzcie go i idziemy.

Drzwi się zamkneły.

Przeraziłam się. Bałam się, że Adrien, nie przeżyje. Z bezsilności zaczęłam płakać, wylałam w tym momencie praktycznie cały ból ostatnich dni. Krztusilam się łzami. Minęło najpewniej kilka godzin, gdy usłyszałam otwieranie drzwi. Byłam pewna, że zaraz zobaczę tam skatowanie ciało narzeczonego. Po kilku sekundach podniosłam wzrok, aby zobaczyć Dylana?

Chwila.

Musiało mi się przewidzieć.

- Choć mała dziewczynko, już dobrze. - Powiedział zatroskany.

Czy ja mam zwidy?

Nie.

To Dylan.

- Dylan - krzyknęłam, nadal krztusząc się łzami- Co ty tu robisz?

- Ratuje cię, a teraz choć - powiedział jednocześnie wyciągając ręce w moją  stronę i podnosząc mnie niczym pannę młodą.

- Co z Adrienem? - zapytałam.

- Wyjdzie z tego - odparł wyminająco.

Oczywiście nie uwieżyłam mu, jednak czułam że nie byłam w stanie zadawać mu bardziej rozbudowanych pytań. Leżąc w ramionach brata mimowolnie zasnęłam.



Heja!

Kolejny rozdział
Gwiazdki i komentarze, bo mega motywuje

Do następnego!!









Młodzi i Nieszczęśliwi-Ale czy na pewno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz