'8'

20 3 88
                                    

Luca i Noe właśnie czekali na Adelaide w bibliotece, gdy ta nagle przyleciała do nich.

-Jesteście razem?

Zapytała widząc zmianę w ich zachowaniu w stosunku do siebie. Chłopcy spojrzeli na nią zaskoczeni, kręcąc głowami. Noe zarumienił się delikatnie a Luca spoglądał na niego uśmiechają się lekko.

-Nie, nie jesteśmy razem

Powiedział rudowłosy, odchrząkując cicho. Spojrzał na ducha dziewczyny który wzruszył ramionami.

-Szkoda. A więc? Jak zareagował Sorin, gdy o mnie pytaliście?

Noe zarumienił się jeszcze bardziej i nic nie powiedział, na co brunet zaśmiał się cicho.

-Nazwał cię tą ''dziwną" dziewczyną. I mówił, że wolałaś dziewczyny i że chodziła plotka po szkole, że zabił cię gej.

Duch prychnął cicho i spojrzał na nich lekko zirytowany.

-Po pierwsze, nie byłam dziwna, to nazywa się bycie introwertykiem. Po drugie, może, a jego wybujałe ego tego nie zrozumiało, gdy mnie zaprosił na randkę. A po trzecie, wątpię by Sorin był gejem, bo wtedy byś przede mną nie siedział.

Powiedziała, patrząc na brązowookiego który zaśmiał się cicho.

-To prawda. Plus cały zesztywniał i zachowywał się tak jakby chciał coś ukryć, gdy Noe z nim o tobie rozmawiał.

Adelaida skinęła lekko głową i westchnęła cicho.

-W porządku. Teraz chyba warto porozmawiać z dyrektorem Andrei. Jeśli dacie radę.

-Damy radę. Powiemy ci o wszystkim, gdy będziemy po rozmowie.

Powiedział Noe i wstał z ziemi, wychodząc szybko z biblioteki. Luca popatrzył za nim zdziwiony i pożegnał się cicho z duchem dziewczyny, wychodząc szybko za chłopakiem z biblioteki.

Zatrzymał go na korytarzu, łapiąc go za nadgarstek, przyglądając mu się.

-Co jest Noe? Przecież Adelaida tylko sobie żartowała.

Chłopak uśmiechnął się kącikiem ust i pokiwał głową.

-Tak, jasne. Widzimy się jutro po zajęciach.

Powiedział rudowłosy cicho i wyrwał swój nadgarstek z jego uścisku, idąc do swojego pokoju, zostawiając bruneta samego.

Pomimo słów przyjaciela, Luca nadal nie mógł się pozbyć tego irytującego uczucia, że to nie jest wszystko. Wrócił z tą myślą do swojego pokoju, nie mogąc zmrużyć oka. Jego umysł był skupiony na zamartwianiu się przez tego małego rudzielca.

***

Luca i Noe spotkali się pod bramą szkoły i wspólnie poszli w stronę posterunku policji. Noe uśmiechał się i zachowywał jak zawsze, ale zauważał, że jest coś nie tak. Martwił się, ale nie wiedział, jak ma zacząć ten temat. Nigdy nie umiał dobrze dobierać słów by pocieszyć kogoś lub być dla nich wsparciem.

W ciszy dotarli na komisariat policji i weszli do środka. Podeszli do najbliższego policjanta, rozglądając się za dyrektorem ich uczelni.

-Dzień dobry, czy możemy porozmawiać z Beniaminem Andrei?

Zapytał Noe, uśmiechając się miło w stronę policjanta.

-Czy któreś z was jest z rodziny? Bo jeśli nie, to przykro mi, ale nie mogę was do niego zaprowadzić.

Luca westchnął cicho, próbując być spokojnym. Muszą być spokojni, jeśli w ogóle chcąc spróbować ich przekonać by ich do niego zaprowadzili.

-Ale to jest bardzo ważne, zajmiemy max 10 minut.

-Przykor mi, ale nie mogę wam na to pozwolić. Idźcie stąd dzieciaki, mam jeszcze dużo pracy.

Brunet już chciał się z nim wykłócać, gdy rudowłosy wyciągnął go siłą z komisariatu policji. Stali przed wyjściem i Luca przeklinał ich cicho po niemiecku.

-Uspokój się, wymyślimy inny sposób by z nim porozmawiać.

-Niby jaki? W najbliższym czasie go nie wypuszczą, oskarżyli go o zabójstwo.

-Wymyślimy coś, jak zawsze.

Chłopak uśmiechnął się lekko i zanim zdążył coś powiedzieć, Noe odepchnął go na bok, przez co Luca stracił równowagę i upadł na ziemię. Gdy wstał, zauważył, że Noe leży na ziemi. Z postrzałową raną.

Chłopak padł na ziemię obok niego i zaczął uciskać jego ranę by rudowłosy się nie wykrwawił. Nie pozwoli mu umrzeć.

-Ty cholerny idioto.

'Secretul fostei Morți'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz