•LANDO•
Siedziałem z tyłu samochodu w ciszy słuchając muzyki na słuchawkach. Jon kierował się pod mieszkanie Pietry i Max'a, gdy ja pogrążyłem się myślach. Chciałem spędzić z Melanie trochę czasu sam na sam, dlatego właśnie w tym momencie tam jechałem, bo wiedziałem, że Max i Pietra mają umówioną wizytę u lekarza. Zadziwiało mnie to, jak bardzo Max się wkręcił w to całe bycie ojcem. Pietra była dopiero w dziewiątym tygodniu ciąży, a on już planował temu dzieciakowi całe życie. Chociaż to nawet jeszcze nie był dzieciak, a co najwyżej jakaś istota przypominająca rozmiarem śliwkę. Tak przynajmniej tłumaczyła nam Pietra. Obawiałem się o naszą przyjaźń, gdy to dziecko się urodzi. Max już teraz niemal całkowicie poświęcał całą swoją uwagę Pietrze i owocu ich miłości, a co dopiero, gdy ono w końcu przyjdzie na świat. Nie towarzyszyłby mi na nieplanowanych wyjazdach na Ibizę, czy do innych rozrywkowych miejsc. Nie latałby za mną po świecie, oglądając z dumą moje poczynania na torze. Max zaczynał swoje własne, dorosłe życie i to mnie cholernie przerażało.
– Lando? Mógłbyś mi w końcu wytłumaczyć, po co ci dwa opakowania testów ciążowych?
Wzrok zmartwionego Jon'a powędrował do lusterka, w którym nasz wzrok się spotkał. Odetchnąłem głęboko. Coraz bardziej się stresowałem spotkaniem z Melanie. Co jeśli była w ciąży? Dzień w dzień zadawałem jej pytanie, czy pojawiła się u niej miesiączka i za każdym razem odpowiadała, że nie, ale jest pewna, że pojawi się jutro. Dziś odpowiedziała tak samo.
– Jak już mówiłem, Jon. Dziewczyna mojego przyjaciela myśli, że jest w ciąży, a nie chce niepotrzebnie go stresować, więc podrzucę jej te testy dla świętego spokoju – wzruszyłem ramionami.
Jon uniósł brew, ale nie skomentował tego. Nawet nie chcę sobie przypominać, jaką miał minę, gdy poprosiłem go o zatrzymanie się przy najbliższej aptece i zrobienie w niej zakupów za mnie. Jego oczy mało nie wypadły z orbit, gdy usłyszał ode mnie słowa testy ciążowe. Sam ledwo potrafiłem to wymówić.
– Nie mogła poprosić kogoś innego? – zapytał zdezorientowany.
– Nie, Jon. Wiesz, jacy są moi przyjaciele; nie potrafią zatrzymać nic dla siebie – westchnąłem, wyglądając przez okno. Była piękna pogoda w Londynie.
– Aha – mruknął. – Wy młodzi nie umiecie się zabezpieczać – parsknął po chwili ciszy. Spojrzałem na niego oburzonym wzrokiem.
Pardon?
– Zdajesz sobie sprawę, że żadna antykoncepcja nie gwarantuje stuprocentowego działania, prawda panie wszechwiedzący? – zapytałem, przewracając oczami.
– Dlatego jeśli naprawdę nie chce się mieć dzieci, wypada używać dodatkowego zabezpieczenia – powiedział spokojnie, zatrzymując się na światłach. – Gumki plus tabletki antykoncepcyjne, albo inne takie. Natalie ma jakąś wkładkę, nie wnikam, ale i tak używamy gumek, dla świętego spokoju – wyjaśnił, a ja aż wzdrygnąłem się na myśl o Jon'ie i jego uroczej żonie, uprawiających seks. Wolałem sobie tego nie wyobrażać.
– Lepiej zapobiegać, niż zwalczać – mruknąłem cicho, gdy Jon podjechał pod blok Max'a.
– Szybko się uczysz, młody – podsumował z uśmiechem naszą rozmowę, zatrzymując auto.
– Dzięki za tą niezwykle interesującą lekcję edukacji seksualnej, Jon. Widzimy się jutro – zgarnąłem swój plecak i wyszedłem z auta.
– Przyjemność po mojej stronie – puścił mi oczko, po czym odjechał spod bloku w akompaniamencie mojego cichego chichotu.
CZYTASZ
Ride or Die | Lando Norris
Fanfiction•They say home is where the heart is but God I love the English• ,,- Czy przyjaciele tak się zachowują? - Obawiam się, że już jakiś czas temu przestaliśmy zachowywać się jak przyjaciele." Gdzie sposobem komunikacji dwójki przyjaciół z dzieciństwa...