42

1.7K 66 31
                                    

Dni mijały niemiłosiernie szybko, gdy zajęłam się pracą. Dostawałam zlecenia wszędzie. Od Anglii, Francji i Włoch po Tajlandię, Brazylię lub Dominikanę. Od baby shower Pietry, byłam w Monako zaledwie kilka dni. Starałam się nad sobą pracować. Ogarnąć swoje myśli i zwyczajnie pogodzić się ze stratą dziecka. Szło mi to całkiem nieźle. Przestałam imprezować i skupiłam się na zdrowym sposobie poprawy swojego życia, czyli zapisaniu się do psychologa z polecenia Amelie, który miał swoją siedzibę w Woking. Dlatego właśnie kilka dni po urodzinach Lando stałam przed domem, w którym powinniśmy mieszkać razem. Miałam nadzieję, że Lando był już w Las Vegas, gdzie powinien hucznie świętować swoje urodziny i przygotowywać się do zbliżającego się Grand Prix, które było ostatnim w tym sezonie. Oczywiście złożyłam mu szybkie życzenia przez sms, na które odpowiedział zwykłym dziękuję. Nie spodziewałam się niczego więcej.

Wzdrygnęłam się delikatnie, gdy po raz kolejny piorun uderzył w coś niedaleko. Pogoda była okropna. Było zimno, padało i trwała burza, a na dodatek był to środek nocy. Poprawiłam swój kaptur na głowie i wyciągnęłam z torebki klucze od ogromnej, szarej furtki, którą po chwili otworzyłam, a moim oczom ukazał się duży, nowoczesny dom z pięknym ogrodem. Światła w pokojach były zgaszone, co utwierdziło mnie w tym, że Lando nie było w środku.

Przeszłam z walizką przez jasny chodnik, prowadzący do głównych drzwi, które otworzyłam i od razu weszłam do środka, gdzie po prawej stronie na ścianie wisiał tablet, w którym wpisałam kod zabezpieczający dom. Nadal go nie zmienił. Odetchnęłam głośno i odłożyłam przemoczoną kurtkę na wieszak, a buty tuż obok.

Zapaliłam światło w ogromnym korytarzu, który rozjaśnił mi widoczność na przestronną kuchnię i salon z wyjściem na taras. Cały dom był urządzony w moich ulubionych kolorach; szarym, białym i czarnym z delikatnymi dodatkami pomarańczu.

– Melly?

Czułam się, jakbym właśnie przeżyła zawał. Odwróciłam się z piskiem w stronę przeszklonych schodów, skąd dochodził głos zaspanego Lando, ubranego jedynie w szare spodnie dresowe. Jego włosy były roztrzepane, gdy bez przerwy mrugał, żeby upewnić się, że naprawdę to ja stałam w salonie.

– Nie jesteś w Vegas? – zapytałam po chwili, gdy szatyn ruszył w moją stronę, przyglądając się moim przemoczonym ubraniom.

– Nie. Wylatuję za trzy dni – odparł, wzruszając ramionami. Gdy tylko chciałam powiedzieć, że jednak zmienię miejsce pobytu na najbliższy hotel, Lando znów przemówił. – Weź gorący prysznic i przebierz się z tych ciuchów, bo jeszcze się przeziębisz. Zgarnij sobie coś z garderoby, a ja zrobię nam coś ciepłego do picia – zarządził, nadal nie wierząc, że stoję w salonie.

Zrobiło mi się głupio, bo nawet nie wiedziałam, gdzie była łazienka i jego garderoba.

– Eh, gdzie jest łazienka i garderoba? – zapytałam cicho, obserwując jak krząta się po kuchni. Wyglądał gorąco w samych dresach bez koszulki.

– Na górze, pierwsze drzwi po lewo to nasza sypialnia. Stamtąd wejdziesz do łazienki i garderoby – mruknął, skupiając się na kubkach.

Nasza sypialnia.

Uśmiechnęłam się pod nosem, powoli zmierzając na górę po podświetlonych, szklanych schodach. Na piętrze znajdowało się kilka ciemnych drzwi, ale ja od razu skierowałam się tam, gdzie nakazał Norris. Po wejściu do pokoju, ukazała mi się utrzymana w jasnych kolorach sypialnia z wielkim oknem na ogród. Po środku pokoju stało ogromne łóżko, a ściany ozdobione były kolorowymi obrazami lub zdjęciami z wakacji, które spędzaliśmy z naszymi znajomymi. Wzruszyło mnie to, że powiesił nasze zdjęcia w sypialni. Po prawej stronie od wejścia znajdowały się dwie pary drzwi z mlecznego szkła. Za jednymi była łazienka całkowicie z białego marmuru z mieszanką złota, a za drugimi znajdowała się sporawa garderoba, w której połowa była zapełniona ciuchami Norris'a, a druga połowa pusta. Jakby czekał na mnie.

Wzięłam z ogromnej szafy pierwsze lepsze spodnie dresowe, bokserki i koszulkę, po czym od razu wskoczyłam pod gorący prysznic, który zajął mi zaledwie kilka minut. Wszystkie moje ciuchy, wraz z bielizną, były przemoczone, więc musiałam obyć się bez biustonosza. Jakby Norris nigdy mnie bez niego nie widział. Mokre ciuchy wrzuciłam do pralki razem z ręcznikiem, którym wytarłam włosy.

Spojrzałam na siebie w lustrze przed wyjściem. Moje włosy były nadal mokre, twarz blada, a ubrania za duże. Wyglądałam jak milion nieszczęść, ale jakoś miałam to gdzieś.

Gdy zaczęłam schodzić po schodach, które od razu się podświetliły, Norris uniósł wzrok znad ekranu telefonu, którym bawił się przy wyspie kuchennej, gdzie stały dwa kubki z bitą śmietaną i czekoladową posypką.

– Myślałem, że dłużej ci zejdzie – zaśmiał się cicho, próbując przełamać niezręczną ciszę. Wzruszyłam ramionami, siadając na krześle przy wyspie kuchennej na przeciwko niego. – Gorąca czekolada z bitą śmietaną i posypką – podsunął mi kubek.

– Dziękuję – mruknęłam, przegryzając środek policzka.

Upiłam łyk gorącego napoju, gdy między nami znów pojawiła się cisza, która trwała wieczność. Czułam, że to był właśnie ten moment, w którym powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić.

– Przepraszam.

Wypowiedzieliśmy w tym samym momencie.

– Nie masz za co, Lan. Nie powinnam oczekiwać od ciebie zaniedbania kariery na rzecz mojego samopoczucia – westchnęłam pierwsza, kładąc swoją dłoń na jego, którą trzymał na blacie. Lando spojrzał na nasze dłonie ze smutnym uśmiechem.

– A ja nie powinienem na ciebie naciskać z powrotem do normalności, skoro oboje sobie nie radziliśmy – wytłumaczył, spoglądając na mnie przepraszająco.

– W porządku. Już jest lepiej – uśmiechnęłam się do niego słabo, na co jedynie westchnął i obszedł wyspę kuchenną, żeby usiąść na krześle obok mnie.

– Powiedz mi prawdę, Melly – mruknął, wpatrując się w moje oczy.

Nie miałam zamiaru go okłamywać. To był czas na poważne i szczere rozmowy, których tak długo unikaliśmy.

– Przyleciałam, bo Amelie umówiła mnie tu do psychologa. Staram się z tym wszystkim radzić, naprawdę – próbowałam go przekonać, co prawdopodobnie się udało, bo szatyn oczarował mnie swoim delikatnym uśmieszkiem i poklepał swoje uda, wskazując, żebym usiadła mu na kolanach, co zrobiłam w prędkości światła.

Norris otulił moje ciało ramionami, gdy ja wtuliłam się w jego nagi tors. Tęskniłam za zapachem mieszaniny kilku drogich perfum, jakich zawsze używał. Tęskniłam za ciepłem, które mi okazywał. Zielonooki złożył szybki pocałunek na mojej głowie i znów czułam się jak kiedyś.

– Jestem z ciebie dumny, skarbie – wyszeptał, głaszcząc delikatnie moje plecy.

– Ja z ciebie też – odpowiedziałam. – Tak bardzo żałuję, że nie byłam obecna, gdy tak świetnie ci szło na poprzednich wyścigach – westchnęłam smutno.

Widziałam po jego minie, że coś kombinował.

– Na szczęście będziesz obecna w Las Vegas – uśmiechnął się niewinnie.

Zmarszczyłam brwi. Grand Prix Las Vegas miało odbyć się już za kilka dni. To było niemożliwe do zrealizowania, żeby załatwić mi bilety na wyścig, a co dopiero lot do USA.

– Lando, nie mam nawet biletów – przewróciłam oczami, na co Norris zachichotał.

– Może załatwiłem ci bilety na wyścig, gdy brałaś prysznic – zasugerował, a ja przyjrzałam mu się z rozszerzonymi ustami. Od razu po moim przyjeździe założył, że się pogodzimy i z chęcią polecę z nim do Las Vegas. Za dobrze się znaliśmy.

– Kocham cię, Lan – mruknęłam z uśmiechem, muskając jego miękkie usta.

– Ja ciebie też, Melly – odpowiedział, a zaraz po tym utonęliśmy w morzu pocałunków.

Zabraliśmy swoje kubki z gorącą czekoladą i położyliśmy się na dużej kanapie w salonie, żeby obejrzeć razem jakiś film. Lando przykrył nasze wtulone w siebie ciała kocem, po czym włączył naszą ulubioną bajkę, czyli Auta. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam w jego objęciach. W końcu czułam się całkowicie bezpiecznie.

Ride or Die | Lando NorrisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz