Cały dzień po imprezie i calutki kolejny dzień, ja i Pietra na przemian wymiotowałyśmy w toalecie. Pietra prawdopodobnie złapała jakiegoś wirusa, a ja miałam przeokropnego kaca stulecia. Lando odwiedził nas tak jak obiecał, ale ani na sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku, gdy przebywaliśmy w tym samym pomieszczeniu. Zachowywał się cholernie dziwnie. Był nadzwyczajnie cichy i szybko się rozpraszał, bądź zamyślał. Takie zachowanie zazwyczaj zwiastowało coś złego, ale nie miałam wtedy ani ochoty ani siły, żeby z nim o tym rozmawiać. Jednym z dwóch plusów ostatnich dni było to, że dostałam się do agencji Vivienne i to, że Pietra była wykończona swoim stanem oraz całkiem zapomniała o mnie i Lando. To pierwsze niestety wywołało lawinę obrzydliwych komentarzy w moją stronę.
– Nie wiem, czy to był dobry pomysł – mruknęłam do telefonu, spacerując po jednym z Londyńskich parków niedaleko mieszkania Pietry i Max'a. Kolejnego dnia miałam zaplanowaną swoją pierwszą poważną sesję zdjęciową na obrzeżach miasta. Czułam nudności, gdy tylko o tym myślałam.
– Chodzi ci o te komentarze pod postem agencji? – zapytał Norris. Właśnie był w drodze do padoku w Austrii. Nadal był nieco wycofany, ale to prawdopodobnie przez obawy dotyczące nowych ulepszeń do jego bolidu. Bał się, że nie będzie żadnego postępu.
– Mhm – odburknęłam, siadając na ławce. – Każdy wytyka mi, że gdyby nie ty i Charles, nie dostałabym się do Vivienne – westchnęłam i zerknęłam na szczęśliwie wyglądającą parę przechodniów z dziecięcym wózkiem. – W sumie to prawda. Gdyby nie ty, nie poznałabym Charles'a, a Charles nie zaprosiłby mnie do Imoli, a w Imoli nie spotkałabym Vivienne – wzruszyłam ramionami, choć wiedziałam, że szatyn tego nie widział.
– Mel, ale to ty sama ją zaciekawiłaś. Ani ja, ani Charles nie mieliśmy z tym nic wspólnego – zapewnił mnie Norris. – Nie czytaj tych komentarzy. Ludzie są okropni – mruknął, a w tle usłyszałam głos Jon'a, który zaczął coś do niego mówić i z czegoś żartować.
– Postaram się. Nie będę ci przeszkadzać, Lan. Powodzenia – westchnęłam cicho i po szybkich pożegnaniach zakończyłam rozmowę.
***
– Pietra? Jesteś?! – zawołałam, gdy weszłam do mieszkania z dwoma torbami słodyczy i przekąsek, na które blondynka mówiła, że ma ochotę. Chciałam sprawić nam babski wieczorek, korzystając z tego, że Max spędzał dzień z Rią w podróży do Niemiec w ramach kontentu dla Quadrant'u.
Omal nie dostałam zawału, gdy jedyne co usłyszałam to cichy szloch pochodzący z łazienki. W mgnieniu oka porzuciłam zakupy po środku korytarza i biegiem ruszyłam pod drzwi łazienki, pukając w nie delikatnie.
– P, wszystko okej? – zapytałam nerwowo, przykładając głowę do drzwi. Chciałam ją lepiej słyszeć.
– Wejdź – wymamrotała niepewnie po chwili ciszy.
Wzięłam głęboki, uspokajający oddech zanim weszłam do środka, a moim oczom ukazała się zapłakana blondynka, siedząca na zamkniętej toalecie. Od razu zgarnęłam ją w ramiona.
– Co się stało? – wyszeptałam, uspokajająco głaszcząc ją po plecach.
– Jak ja mu o tym powiem?
– O czym, P? Co się dzieje? – zapytałam desperacko, klękając przed nią. Złapałam jej zapłakaną twarz w dłonie. Blondynka próbowała coś powiedzieć, ale nie potrafiła. Wskazała drżącą dłonią na zlew, gdzie mój wzrok od razu powędrował. Wstałam z kolan i poczułam, że zaraz z powrotem na nie upadnę. Mój Boże.
– Jestem w ciąży, Mel – wypłakała, chowając twarz w dłoniach, gdy ja spojrzałam jeszcze raz na dwa pozytywne testy ciążowe, leżące na zlewie.
CZYTASZ
Ride or Die | Lando Norris
Hayran Kurgu•They say home is where the heart is but God I love the English• ,,- Czy przyjaciele tak się zachowują? - Obawiam się, że już jakiś czas temu przestaliśmy zachowywać się jak przyjaciele." Gdzie sposobem komunikacji dwójki przyjaciół z dzieciństwa...